Nie spodziewałem się obudzić już następnego dnia. Z obślinionym policzkiem na blacie stołu obok rozłożonych podręczników do chyba wszystkich możliwych przedmiotów. I tak jak przypuszczałem mój telefon był martwy, a gdy tylko go podłączyłem okazało się, że władował się od przychodzących połączeń. Od Yooyeon, no bo kogo innego. Bez wątpienia źle się działo.
Nie dałem sobie dużo czasu na otrząśnięcie z resztek snu, zwłaszcza, że dochodziła wtenczas dwunasta. Szczerze mówiąc mało mnie obchodziło jak będę wyglądał, czy nawet pachniał, bylebym jak najszybciej znalazł się przy hyungu. Martwiłem się jak zawsze, co było raczej dość oczywiste, biorąc pod uwagę, że naprawdę nie miałem zielonego pojęcia, co się z nim właśnie działo. Byłem tak wyłączony z rzeczywistości, że spokojnie mogłem w każdej chwili zapomnieć jak się nazywałem. W pojedynczych sekundach, minutach i godzinach żyłem z jedną jedyną myślą, moim priorytetem. Hansolowi nie mogła stać się krzywda.
Było dość ciepło, jadąc samochodem momentami nawet duszno, jednak stres przyprawiał mnie o tyle lodowatych dreszczy, że to wystarczyło, bym wyglądał jak narkoman na pierwszym dniu całkowitego odstawienia. Wydawało mi się, że sygnalizacja świetlna na każdym kolejnym skrzyżowaniu roziskrza czerwoną lampę, gdy tylko się do niej zbliżam, bym tylko nie mógł jak najprędzej zawitać w szpitalu.
Koniec końców dotarłem tam i momentalnie pognałem na piętro oddziału, na którym znajdował się Hansol. Noona rozmawiała z lekarzem, kiwając co chwilę głową. Stała do mnie tyłem, więc nie widziałem jej miny. Podszedłem do nich szybkim i zdecydowanym krokiem.
- Dzień dobry - przywitałem się krótko. - Coś się dzieje z Hansolem?
Yooyeon ułożyła swoją delikatną dłoń na moim ramieniu.
- Zrobili Hansolowi rezonans magnetyczny...
- I co?
- Spokojnie, niczego nie widać - dokończyła łagodnym tonem. - Hansol może zostać w domu.
Odetchnąłem. Z taką naprawdę ogromną ulgą. Prawie czułem jego zadowolenie.
- Zabiorę nas; przyjechałem samochodem.
- Nie tak szybko, proszę pana - wtrącił się doktor. - Uhm, Kim Hansol musi zostać do wieczora na obserwacji. Teraz jest pod kroplówką, potem musi mu zejść jeszcze jedna z solami litowymi. Robimy to, żeby go ubezpieczyć, znając jego dolegliwości.
Ech... Sole litowe, a w zasadzie ich wodny roztwór, to substancja, używana w leczeniu objawów maniakalnych. Pomaga osobom uwolnić się od epizodów urojeniowych, jednak nie jest w stanie ich wyleczyć. W gruncie rzeczy nie da się ich wyleczyć. Oczywiście, że kuracja solami litowymi była korzystna i potrzebna hyungowi. Ja po prostu chciałem już przywołać na jego twarz uśmiech, a pojawiał się on w tej najpiękniejszej postaci w domowych zakątkach, lub w leśnej ciszy.
- W porządku. A mogę przy nim siedzieć?
Mężczyzna przez chwilę milczał, ale potem skinął niewyraźnie głową i wskazał otwartą dłonią jedną z sal.
***
- Chce mi się spać jak nie wiem co, ale nie mogę zasnąć, bo te kropelki we mnie wpływają i robią tak, że dziwnie się czuję i nie mogę zasnąć - wymamrotał Hansol po pewnym czasie, kiedy już się uspokoił po tym jak mnie zobaczył.
- Łaskoczą?
Pokazał palcem wenflon.
- O tu. Ale nie mogę ich uderzyć, ani podrapać. A ty możesz?
- Chyba nie...
Hansol zmarszczył nos.
- Ale z ciebie kochaciel... Ja to bym mógł dla ciebie wszystko...
- Naprawdę? - Zachichotałem.
Pokiwał energicznie głową, ponownie przenosząc na mnie zamglone spojrzenie znużonych oczu.
- Co na przykład?
- No... Oprócz wszystkiego... To na pewno zabrałbym cię na noc do sklepu, gdybyś tylko poprosił.
YOU ARE READING
the voice inside my heart || hanjoo
Fanfiction- Ej Byungjoo... - Tak? - zapytałem, próbując pohamować uśmiech cisnący mi się na usta. - Jak ci powiem, że cię kocham, to też będziesz mnie kochał?