— Proszę — błagała lorda Petyra — czy nie możesz skończyć z tą zabawą?
— To byłoby zbyt proste, słodziutka. — Petyr Baelish, lord Harrenhal, Najwyższy Lord Tridentu i lord protektor Doliny, uniósł wzrok znad listu, który pisał. Od chwili śmierci księcia Joffreya napisał już chyba ze sto listów. Alexandra widziała przylatujące i odlatujące kruki.
Przyglądała się jego twarzy, starając się wystudiować każdą zmarszczkę, każde uniesienie brwi, czy poruszenie kącików ust, które nagle zapragnęły ukazać wszystkim przebiegły uśmiech. W jednej chwili jej spojrzenie splotło się w tańcu z czujnym wzrokiem Littlefingera. Był drobnym i szczupłym mężczyzną o ostrych rysach twarzy oraz śmiejących się szarozielonych oczach. Nosił spiczastą bródkę, a w jego ciemnych włosach niedawno pojawiły się srebrzyste nitki siwizny. Alexandra wiedziała o nim wiele rzeczy, ale przede wszystkim to, że od zawsze kochał jedynie srebro i samego siebie.
Jej brzuch wywinął koziołka, musiała się więc postarać, aby nie zwrócić jedzenia, które niedawno pochłonęła. Petyr uśmiechnął się do niej, lecz ona pozostawała chłodna.
— Nie powinieneś trzymać tego dla siebie. Jeżeli jesteś blisko poznania prawdy, jeżeli moje podejrzenia są takie same jak twoje, wiemy, kto zabił Joffreya oraz Tommena, powinniśmy wyjawić prawdę królowi — powiedziała, mając nadzieję, że tym razem jej ukochany zmieni zdanie, widząc jak ciężko jest jej działać przeciwko rodzinie królewskiej, która była jej bliższa niż własna. Niestety Petyr Baelish był przebiegłym człowiekiem, nie łatwo było go zmanipulować. Przerażenie musiało się uwidocznić na jej twarzy, gdyż Petyr odłożył gęsie pióro i wstał, podchodząc do niej wolno. Dotknął palcem jej ust.
— Wiem to, co wiem, i ty również to wiesz. Niektórych prawd lepiej nie wypowiadać na głos, słodziutka.
— Nawet gdy jesteśmy sami?
— Zwłaszcza gdy jesteśmy sami. Bo w przeciwnym razie nadejdzie kiedyś dzień, kiedy sługa wejdzie do komnaty niezapowiedziany albo strażnik pod drzwiami podsłucha coś, czego nie powinien usłyszeć. Czy chcesz mieć więcej krwi na swych ślicznych rączkach, kochanie?
Nagle drzwi komnaty otworzyły się ze skrzypnięciem, gwałtownie wyszarpując Alexandrę oraz Petyra ze świata intryg i sekretów. Oboje odwrócili się, spostrzegając księżniczkę Natalię. Zdawało się, że jej złociste włosy były w lekkim nieładzie, a gorsecik sukni pozwalał jej oddychać, więc musiał być źle zasznurowany. Dla większości te drobne szczegóły byłyby niezauważalne, ale Alexandra nauczyła się widzieć więcej i wyciągać z tego, co zobaczyła wnioski. Była więc świadoma tego, że księżniczka nie stroniła od podbojów miłosnych nawet miesiąc przed swoimi zaręczynami.
— Lordzie Baelish! Alexandro... czyżbyście knuli kolejny spisek? — Natalia uśmiechnęła się, mając wrażenie, że przyłapała tę dwójkę w sprośnej i frywolnej chwili.
Alexandra zacisnęła zęby i posłała Petyrowi szybkie spojrzenie. Wciąż miała szansę, by powiedzieć Natalii o wszystkim. Znała prawdę, wiedziała, że ukrycie tak istotnego faktu mogłoby sprowadzić na nią i na Petyra śmierć. Ufała księżniczce Natalii, prawda? A jednak nie. Szybkie spojrzenie w oczy Littlefingera znów zgasiło w niej całą odwagę.
— Całkiem możliwe, Nath — odpowiedziała.
Jeśli kłamstwo płynęło z dobroci serca, nie było w nim nic złego.
CZYTASZ
Gra o Tron - Fanfiction
Fiksi PenggemarFanfiction pisane na potrzeby zaspokojenia swoich fantazji! Niniejsze dzieło dedykuję pewnej brzydkiej i tłustej kurwiszonko-małpie - Olci, która z całych sił stara się pomagać mi w pisaniu, jest moim prywatnym dostawcą weny twórczej, tworzy scenari...