Chapter 6 - edytowany (30.05)

166 11 9
                                    


     Zamknęłam za sobą drzwi, po czym odwróciłam się przodem do szesnastolatka, który stał z podejrzanym uśmiechem wymalowanym na twarzy.

     - A więc... o co chodzi?

     Przyglądałam się chłopakowi z lekkim zaciekawieniem, starając się ukryć dręczącą mnie irytację, spowodowaną jego dziwacznym postępowaniem. Dzieciak raczej nie wyglądał na jakiegoś pokręconego nastolatka, który to buntuje się przed całym światem i ma swoje odmienne ideały, co mogłoby się objawiać poprzez niespotykane zachowanie, a więc ciężko było mi pojąć, po jaką cholerę stał nadal w miejscu i patrzył się na mnie z równie wielkim niezrozumieniem, jak ja na niego.

      W momencie kiedy skrzyżowałam ramiona na piersi i uniosłam nieco wyżej swe brwi, aby dać chłopakowi znać, że nadal cierpliwie czekam na jakiekolwiek wyjaśnienia, jego spojrzenie z zaskakującą szybkością powędrowało tuż ponad moje ramię, a na jego usta wpłynął niepewny uśmiech. Przekrzywiłam lekko głowę, zastanawiając się gorączkowo nad tym, czy aby na pewno chcę wiedzieć co też kryło się za moimi plecami.

     A raczej  k t o.

      - Dobra robota, młody.

      Nie zdążyłam nawet omówić w swoich myślach wszystkich za i przeciw, a męski, przyjemnie niski głos, wbił się boleśnie w moją czaszkę, przerywając panującą pomiędzy nami ciszę. Każdy mięsień mojego ciała, każda komórka, każdy cholerny skrawek skóry zakuł nieprzyjemnie, gdy moja podświadomość w ułamku sekundy zdążyła powiązać charakterystyczną chrypkę z osobą, którą najmniej chciałam w tamtej chwili spotkać. Osobą, której unikałam od samego rana.

     Jasna, kurwa, cholera.

      Stojąc nadal w miejscu, napięta niczym struna, z niedowierzaniem w oczach przyglądałam się temu, jak Justin, który dosłownie chwilę temu stanął tuż obok mnie, wyciągną w stronę tego przeklętego dzieciaka dwadzieścia dolarów, które ten przyjął z szerokim uśmiechem. Nastolatek przyjrzał się przez chwilę dokładniej swojemu wynagrodzeniu, jakby chcąc się upewnić, czy aby przypadkiem nie wciśnięto mu jakiejś fałszywki, po czym kiwnął głową jakby z uznaniem, chowając pieniądze do tylnej kieszeni swoich czerwonych, nieco zbyt obcisłych spodni.

      - Pamiętaj co ci mówiłem, dzieciaku! - rzucił nieco zbyt ostro Bieber, kiedy nastolatek już był gotowy odwrócić się na pięcie i pozostawić nas samych. Chłopak wzdrygnął się lekko pod mocą z jaką zwrócił się do niego szatyn, aczkolwiek zaraz zatuszował to ukazaniem swoich białych zębów, uwięzionych w zielonym aparacie ortodontycznym. Miło.

     Alaska! Wykiwał cię smarkacz z krzywymi jedynkami i niemodnie zaczesanymi na żel włosami. Dno. Dno i wodorosty, Collins!

      - Nie martw się, zostanie to pomiędzy nami - zakomunikował pewnie i aż nazbyt poważnie. Wykrzywiłam usta w widocznym grymasie, przewracając przy tym oczami.

      Nosz kurwa pewnie. Reputacja na pierwszym miejscu, potem można się martwić o uczucia osób trzecich.

      - Muszę przyznać, że nie sądziłem, że będziesz w stanie aż tak długo się przede mną ukrywać - usłyszałam obok siebie, na co automatycznie zeszłam na ziemię. Zacisnęłam mocno usta, nadal uparcie wpatrując się przed siebie, tuż na zakręt, za którym właśnie zniknął nasz chwilowy towarzysz. - Szczerze to nawet nie obstawiałem, że będę zmuszony tak mocno się natrudzić, kujonku... Wiesz, że przez ciebie jestem o dwadzieścia dolców w plecy?

Our Beautiful Pain | JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz