Jednorożec i feniks.

294 23 3
                                    

Harry POV

Weszliśmy do sklepu. Dziwnego sklepu. Szyld nad nim głosił Ollivanderowie: wytwórcy najlepszych różdżek od 382 R. Przed nową erą. Julliet cały czas mi towarzyszyła co sprawiało że mnie onieśmielała. Jest bardzo ładna. A w zasadzie to mało powiedziane. Nigdy nie widziałem tak uroczej dziewczyny. Pytanie tylko co z jej charakterem.

- Wchodzimy? - zapytała gdy staliśmy przed drzwiami.

- Wypadało by. - odpowiedziałem.

- Jestem trochę nieśmiała w stosunku do starszych osób do tego mi nie znanych.

- Uwierz mi znam to uczucie.

Widziałem że była spięta. Miała dylemat czy złapać za klamkę i otworzyć drzwi. Chciałem dodać jej otuchy słowami ale miałem taką galę w gardle że dziwię się że w tedy wogule mogłem oddychać. Zamiast tego złapałem ją za ramię. Odwróciła się w moją stronę z całymi czerwonymi policzkami. Gdy zacząłem opuszczać moją rękę z jej ramienia i chciałem wsadzić ją do kieszeni coś mi nie pozwoliło. Tym  czymś była dłoń Julliet. Przez moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. Spletła nasze palce. Nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu się uśmiechnąłem. Odwzajemniła ten gest.

- za bardzo się stresuje. Jakby mi się za bardzo pociła ręką lub prawie bym ci łamał kości to powiedz. - zacząłem się śmiać. Ona też.

Weszliśmy. W pomieszczeniu było ciemno ale było widać zarys przedmiotów. Większą część pokoju zajmowały regały z wąskimi pudełkami. Na środku stało biurko a na nim zapalenia lampka.

- dobry wieczór. - wystraszyłem się. Julliet najwyraźniej też bo mocniej ściągnęła moją dłoń. Zza jednego z regałów wyszedł średniego wzrostu mężczyzna. Jego głowę przymrywały siwe włosy.

- dobry wieczór. - odpowiedziałem żeby nie robić problemu Julliet.

- zdaje mi się czy to Pan Potter i panienka Malfoy?

Przytakneliśmy.

- zgaduje że przyszliście po swoje pierwsze różdżki? Tak dobrze pamiętam jak wasi rodzice przyszli po swoje różdżki. Dobra do rzeczy. - poszedł za jeden z regałów i wyciągną kilka pódełek i położył ja na biórku. Otworzył dwa z nich i wręczył nam po patyku. Przecież to zwykły patyk!

- Panno Malfoy różdżka którą pani wręczyłem to heban, róg jednorożca, osiem i pół cala bardzo elastyczna. Panie Potter Pana różdżka to kasztanowiec, pióro feniksa, siedem cali, dość giętka. No dalej machnijcie!

Zastanawiałem się co to da. No ale trzeba to trzeba. Machnąłem. Nic specjalnego oprócz tego że atłukłem wazon. Dołożyłem różdzkę do pudełka. Teraz kolej Julliet. Zamachnęła się. Z końca jej różdżki wydobyły się piękne iskry koloru jej oczu. Spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach.

- brawo Panno Malfoy! Ta różdżka do pani pasuje ale pańska to totalny koszmar. To może ta. Drewno brzozowe, serce smoka, dziś się cali bardzo ładna i dopasowywująca się do ręki.

Poruszyłem ręką. Rozwaliłem lampkę na biurku.

- nie wiem co panu dać by zrobić dobrze. Chociaż...może spróbuję z tą. - podał mi różdzkę - ostrokrzew, pióro feniksa, jedenaście cali, giętka.

W momencie w którym złapałem różdżkę zobaczyłem dziwną złotą poświatę. Julliet patrzyła na to wszystko z zaciekawieniem.

- ciekawe.

- co jest takie ciekawe? - spytałem

- a to że bliźniacza różdżka do tej co Pan trzyma zrobiła panu ten znak na czole.- momentalnie się tam złapałem. Nie chciałem dłużej tego słuchać. Zapłaciłem i bez słowa wyszedłem ciągnąć Julliet za rękę. O matko my nadal się trzymaliśmy za ręce! Ale nie chciałem puszczać jej dłoni.

- dziękuję że zabrałeś mnie od tego Starego zgreda.

- niezłe porównanie. - przyznałem śmiejąc się.

- no proszę proszę. Moja siostrzyczka znalazła sobie chłoptasia. To cud czy jak? Wogule ktoś chcę takie coś?

Już mi się nie podoba ten gościu. Ewidentnie widać że to jej brat. Te same oczy, włosy. Jak można obrażać swoją siostrę?

- miło mi jestem Harry. A ty chyba z chlewu uciekłeś rolnikowi co?

Chyba bo zatkało.

- Draco odwal się na Ciebie też nikt nie poleci. No może z wyjątkiem ślepego pisklaka.

Chłopak tylko prychną i odszedł.

- czemu twój własny brat się tak do Ciebie odzywa?

- bo jest głupi ale nie obchodzi mnie to co on mówi. Nie będzie obrażać moich przyjaciół.

- to my jesteśmy przyjaciółmi? - spytałem bo w zasadzie znam ją od godziny. Chodź nie ukrywam wydaje mi się miła i bardzo dobrze mi się z nią rozmawia.

- no tak. Wydajesz się taki jak ja. No chyba że nie chcesz to zrozumiem.

- ja chcę! Jesteś fajna i w ogóle. - uśmiechnąłem się i ona też.

- no Harry zbieramy się bo idziemy po twój prezent urodzinowy.- podszedł do nas Hagrid. Nie chciałem się rozstawać z Julliet ale musiałem. Puściłem w końcu jej rękę. Poczułem na mej dłoni nieprzyjemny chłód.

- no to do zobaczenia w Hogwarcie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Pobiegła w innym kierunku. Zarumieniłem się. Hagrid nie zauważył tej sytuacji. Jak się okazało moim prezentem była piękna biała sowa...

Hej wam! :)

Pierwszy rozdział który tak bardzo pisałam zdekoncentrowana. Zapamiętać: nie pisać przy włączonym telewizorze.

Przepraszam że jest tak mało Julliet ale tak jakoś wyszło. Wam też się tak podoba Julliet jak mnie :)

Czekajcie na następny rozdział i więcej Julliet! ;)

Pozdrawiam Katrin ( Gosia i @margaretlands wie o kogo chodzi " 6 "  XD ) pozdrawiam Marisza ( Szymon wie o kogo chodzi XD ) i Zuzie :)

Harry Potter i wielki początek.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz