Rozdział 2

130 13 3
                                    


Wyszedłem ze szkoły i zauważyłem mężczyznę trzymającego kartkę z moim imieniem. Czy moja mama naprawdę posunęła się do czegoś takiego? Żeby przysyłać mi pod szkołę szofera. To była przesada, ale przecież nie będę wracał na piechotę. Wsiadłem do samochodu i od razu poczułem jak atakują mnie tysiące myśli. Co on teraz robi? Jak się czuje? Może z kimś się spotkał? Chciałem wiedzieć wszystko o tajemniczym Chanyeol'u. Nadal zastanawiało mnie to, skąd znał moje imię. Jestem pewien, że mu się nie przedstawiałem. Kiedy wszedłem do domu, nie było nikogo. Mama pewnie pojechała na zakupy. Zawsze tak robi kiedy się nudzi. Wraca wtedy z torbami pełnymi ubrań i kosmetyków. Tysiące razy powtarzałem jej, że nie lubię krawatów, lecz za każdym razem je od niej dostawałem. Ale co mogłem poradzić na to, że tak bardzo chciała mnie upodobnić do ojca. Wiedziałem jedno, że nigdy nie stanę się taki jak on. Wybiło już południe. O piętnastej miałem spotkać się z Sugą w parku niedaleko mojego domu. Umówiliśmy się, że posłucham jego nowego kawałka przed premierą.

-Przydałoby się wykąpać- wymamrotałem do siebie.

Błyskawicznie pobiegłem na górę, do swojego pokoju, po czyste ubrania i poszedłem wziąć prysznic. Po odświeżeniu się zjadłem kanapki które mama zostawiła mi w lodówce. Siadając na kanapie w salonie wziąłem do ręki telefon, aby sprawdzić czy ktoś przypadkiem się do mnie nie dobijał.

-Kurwa! Dwadzieścia nieodebranych połączeń od mamy!-krzyknąłem z przerażenia- coś się musiało wydarzyć.

Oddzwoniłem do niej najszybciej jak mogłem.

-Halo?! Tae?!- usłyszałem zapłakany głos kobiety

-Mamo, co się stało? Dlaczego płaczesz?

-Jestem w pobliskim szpitalu, twój ojciec miał wypadek! Przyjedź jak najszybciej!

Wiedziałem, że jego szalona jazda kiedyś tak się skończy. Wziąłem do ręki bluzę i dałem znak szoferowi, żeby podstawił auto pod bramę.

-Jedź do najbliższego szpitala!

Mężczyzna o kamiennej twarzy nie drgnął nawet powieką, tylko bez najmniejszej zwłoki odpalił samochód. Kiedy byłem na miejscu, zobaczyłem kilkunastu reporterów, rzucających się do mojej mamy, niczym sępy do swojej zdobyczy. Nic dziwnego, skoro mój ojciec był znany w całym kraju. Widząc to, złapałem ją za rękę i zaprowadziłem pod salę operacyjną, gdzie właśnie odbywał się zabieg mojego ojca. Wytłumaczono mi, że jego stan jest krytyczny, więc nie wiadomo czy w ogóle przeżyje.

Po dwóch godzinach oczekiwania, zobaczyliśmy lekarza opuszczającego salę operacyjną. Niestety, nie miał dla nas dobrych wieści.

-Przykro mi.- To były jedyne słowa, które potrafił z siebie wydobyć

Rzuciłem spojrzenie w stronę mojej mamy. Nie wiedziałem jak się zachowa ani jak ją pocieszyć. Ku mojemu zdziwieniu, była bardziej spokojna, niż kiedykolwiek. Przyjęła to jak śmierć chomika, a nie osoby z którą dzieliła swoje życie.

-Mamo, wszystko w porządku?- spytałem z niepokojem w głosie.

-Twój Ojciec nie żyje, jak możesz pytać mnie o to w takiej sytuacji?!- patrzyła się na mnie jakby miała mnie zaraz pożreć

Po kilku procedurach związanych ze zgonem, mogliśmy wrócić do domu. Jak ja to przeżywałem? Radziłem sobie całkiem nieźle. Było mi przyro, ale tak właściwie nie znałem tego człowieka. Co więcej mogłem zrobić, oprócz współczucia mojej mamie? Chciałem o tym jak najszybciej zapomnieć. Nagle usłyszałem powiadomienie. Czy to Yoongi z kondolencjami? I tym razem się nie myliłem, na tego chłopaka zawsze mogłem liczyć.

"Tae, okropnie mi przykro z powodu taty. Przełóżmy nasze spotkanie na kiedy indziej. Pozdrów mamę. Trzymaj się!"

* * *

Rano, kiedy byłem już gotowy na kolejny dzień w szkole, zszedłem na śniadanie, ale zamiast tego ujrzałem jedynie pieniądze i małą karteczkę. "Kup sobie coś w szkole." Nie miałem już czasu, więc to było nawet dobre rozwiązanie. Dwadzieścia minut później siedziałem już w klasie. Rozmawiałem z Jiminem o nowej piosence naszego ulubionego zespołu, kiedy poczułem jak ktoś lekko szturchnął mnie w bark. Odwróciłem się najszybciej jak potrafiłem. W tym momencie, zdałem sobię sprawę, że to był Chanyeol. Przez chwilę zastanawiałem się co tu robi, lecz po chwili moją głowę zaprzątały inne myśli. Chłopak miał na sobie obcisłe jeansy z dziurami na kolanach i biały t-shirt który idealnie eksponował jego klatę i nieźle wyrobione abs. Co ja bym dał, aby móc go teraz dotknąć.

-Cześć chłopaki!- powiedział z uroczym uśmiechem.

-Cześć, co ty tutaj robisz?- odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech.

-Rozoszę ulotki. Dyrekcja ogłosiła konkurs muzyczny. Jesteście może chętni?

-JA CHCĘ!- wyrwał się do odpowiedzi Jimin.

Już wczoraj wspominał mi o tym, że lubi śpiewać, ale nie miałem jeszcze okazji, aby go posłuchać. Co prawda czasem też lubiłem coś sobie zanucić, ale nie na tyle, żeby pchać się do jakichś konkursów.

-Ja też będę na eliminacjach, więc przyjdźcie razem! Będę na was czekał!- powiedział Chan, delikatnie czochrając dłonią moje włosy po czym zniknął za rogiem.

Dlaczego on na mnie tak działał?

Nie mogłem doczekać się jutrzejszego dnia, bo to właśnie wtedy po raz drugi miałem spotkać Chanyeola.

-Tae, pójdziesz tam ze mną prawda? Proszę, proszę, proszę!- zaczął Jimin robiąc aegyo najlepiej jak potrafił.

-Jasne że pójdę!-odpowiedziałem szczypiąc jego urocze policzki

Po powrocie do domu zadzwonił do mnie Suga. Jak zwykle pytał o mamę, w końcu traktowała go jak swojego drugiego syna. Jednak nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie widziałem się z nią od wczoraj. W tym momencie zacząłem się martwić, lecz nie potrzebnie bo kilka sekund później usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych.

-Mamo, to ty?

-Tak skarbie, chodź na dół, mam ci coś do powiedzenia.

Zszedłem na dół. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, dowiedziałem się że mama dostała pracę u konkurencji firmy, z której została zwolniona. W sumię się ucieszyłem, bo moje życie samotnika wróciło do normy.

Całą noc myślałem nad swoim dzisiejszym występem. Z pomocą Sugi udało mi się wybrać utwór, który zamierzałem dzisiaj przedstawić. Była to jego własna kompozycja. Pod szkołą czekał na mnie Jimin. Kiedy tylko mnie ujrzał zaczął mnie pośpieszać. No tak, za 10 minut miały rozpocząć się przesłuchania. Pobiegliśmy w stronę sali gimnastycznej bo to tam odbywały się wszystkie tego typu "imprezy". Na miejscu zastaliśmy scenę i ogromną ilość osób. Niektórzy przeprowadzali ostatnie próby a inni nerwowo chodzili w tę i spowrotem. W tłumie ludzi ujrzałem Chana. Jak zwykle wyglądał cholernie dobrze. Postanowiłem do niego podejść. Nie do końca wiedziałem jak się zachować, więc bez słowa przytuliłem go na powitanie. Okropnie się denerwowałem, bo nie wiedziałem jak zareaguje, ale ten tylko odwzajemnił mój uścisk. Nagle poczułem jego dłoń na moim pośladku. Trwało to chwilę lecz dla mnie to była wieczność. Udawając, że nic się nie stało chciałem zacząć rozmowę, ale w tym samym momencie chłopak chwycił moją dłoń ciągnąc mnie w stronę kantorka. Zatrzasnął drzwi i rzucił się w stronę moich ust. Z zaskoczenia chciałem wydać z siebie cichy jęk rozchylając wargi, co wykorzystał i wbił we mnie swój język. Po chwili zacząłem odwzajemniać pocałunek, w końcu tego pragnąłem. Miałem wrażenie że zaraz dojdzie do czegoś więcej, ale w ostatniej chwili chłopak zdołał się ode mnie oderwać, co prawda niechętnie, ale widziałem że chciał coś powiedzieć.

-Hej, Tae może spotkamy się po szkole?- syknął z szyderczym uśmiechem.

-Może wpadniesz do mnie o 18?- miałem ochotę ugryźć się w język bo właśnie zaprosiłem do domu osobę o której nic nie wiem.

-Prześlij mi adres smsem- powiedział podając mi kartkę ze swoim numerem jednocześnie kierując się w stronę wyjścia.

Co ja do cholery narobiłem?

You gave me too much °ChanV°Where stories live. Discover now