Rozdział 5

63 12 7
                                    


Bez większego zastanowienia wykręciłem numer do bruneta ze zdjęcia. Może on mógł znać osobę, która próbowała mnie szantażować.

*z perspektywy Chanyeola*

Właśnie wróciłem do domu. Ledwo zdążyłem zdjąć buty, gdy już po chwili usłyszałem odbijający się echem dźwięk dzwoniącego telefonu. -Czyżby się za mną stęsknił? -pomyślałem widząc na wyświetlaczu napis "Tae". Miałem wrażenie że czytał mi w myślach bo w tym momencie bardzo pragnąłem usłyszeć jego seksowny głos. Jednak rozczarowałem się bo gdy odebrałem usłyszałem jedynie krzyki z których nie mogłem nic zrozumieć.

-Tae, spokojnie i wolniej bo nie wiem o czym mówisz.- poprosiłem ze stoickim spokojem, niecierpliwie wyczekując tłumaczenia młodszego.

-Dostałem sms'a. Ktoś nas widział. Zrobił nam zdjęcie. Szantażuje mnie, rozumiesz?- Chłopak trochę się uspokoił, lecz nadal miałem wrażenie, że tylko moment dzieli go od wybuchnięcia płaczem.

-Jakie zdjęcie? Co ty bredzisz?!- trzasnąłem drzwiami od toalety do której właśnie wszedłem. Domyślałem się kto mógł za tym stać, ale nie mogłem mieć pewności.- Słuchaj młody, zaraz będę.- Po tych słowach rozłączyłem się, nie czekając na to co blondwłosy ma do powiedzenia.

Szybko wsunąłem na siebie buty, od których przed chwilą dopiero zdołałem się uwolnić, chwyciłem kurtkę i wybiegłem z domu. Nasze domy nie były od siebie daleko, więc stwierdziłem, że będzie szybciej jeśli pójdę na nogach, niż gdybym czekał na taksówkę. Po paru minutach wyczerpującego biegu stałem już u progu willi Kimów. W takiej sytuacji nie myślałem o tym żeby pukać. Szybkim ruchem nacisnąłem złotą klamkę i skierowałem się prosto do pokoju ukochanego.

-Przyszedłem najszybciej jak mogłem.- zapewniłem, jednocześnie zauważając że z chłopakiem jest coś nie tak. Siedział skulony w rogu pokoju, ściskając w dłoni telefon. Głowę miał schowaną między kolanami i wydawał z siebie dziwne stłumione jęki.- Tae, ty płaczesz?- podszedłem aby upewnić się czy moje podejrzenia były słuszne.

-Mam dość! Czy naprawdę nie mógłym mieć choć raz w życiu świętego spokoju?- Wtedy zobaczyłem widok który ukłuł mnie prosto w serce. Zapłakany Tae wycierający chaotycznie swoje drobne łzy spływające po delikatnej skórze jego policzków.- Chodź, nie martw się. Zrobię kawę i pomyślimy co dalej.

Pomogłem mu wstać i poszliśmy na dół.

*z perspektywy Tae*

Byłem jednocześnie smutny, zły ale także szczęśliwy. Mimo trudnej dla mnie chwili ktoś był przy mnie i chciał mi pomóc. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. Rodzice zawsze byli zajęci zarabianiem pieniędzy, żebyśmy mogli żyć na wysokim poziomie, a przyjaciół nigdy nie miałem zbyt wiele.

-Co my zrobimy? Ludzie nie mogą dowiedzieć się, że prowadzam się z chłopakiem. Nie będziemy mieli życia. Dobrze wiesz jak niski poziom tolerancji panuje u nas.- Powiedziałem już trochę spokojniejszy dzięki obecności Chana.

-Ja wiem kto to mógł być, ale daj mi trochę czasu żeby to potwierdzić, nie mogę wyciągać pochopnych wniosków.- odrzekł.

-Kogo masz na myśli? Błagam, powiedz mi. Nie mogę żyć w niepewności.

-Jest szansa, że to mój były, ale naprawde nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy.-Rzekł patrząc prosto w moje oczy, chociaż nie byłem pewien czy nie obserwuje moich drżących ust. Nie mogłem tego dostrzec, bo jedyne co widziałem, to moje słone łzy, które przepełniały moje powieki niczym strumień wody wpadający do napełnionej szklanki. Po chwili chłopak podszedł do mnie i przysunął moją głowę do swojego torsu. Słyszałem bicie jego serca. Pragnąłem aby biło tylko dla mnie.

Po wypiciu kawy w przerażająco długiej niezręcznej ciszy Yeol, zaprowadził mnie na górę i kazał się położyć i odpocząć. Właściwie nie miałem siły na nic innego, więc posłusznie powędrowałem do najbezpieczniejszego miejsca na świecie. Kiedy już znalazłem się na miękkim posłaniu, chłopak przykrył mnie wielką białą kołdrą pod którą po chwili również się pojawił. Leżał przez dobre dwadzieścia minut po prostu się we mnie wpatrując i trzymając moją nadal drżącą rękę. Chciałem poczuć dotyk jego ciepłych ust. Potrzebowałem go teraz bardziej niż czegokolwiek. W pewnym momencie poczułem, że wbrew mojej woli tracę świadomość i odpływam. Obudziłem się dopiero o 11 następnego dnia. Byłem wyczerpany fizycznie i psychicznie. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było szukanie po omacku mojego skarba. Jednak kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem jedynie drobną karteczkę leżącą na idealnie ułożonym posłaniu. "Poszedłem coś załatwić. Niedługo wrócę. W lodówce masz śniadanie które przygotowałem. O 14 wychodzimy także bądź gotowy. Nie dzwoń i nie pytaj dokąd, to niespodzianka" . Czy w takiej sytuacji naprawdę potrafił myśleć o rozrywce? Mimo tej myśli po chwili stwierdziłem, że warto zająć się czymś, co pozwoli mi się oderwać od brutalnej rzeczywistości. Jak zwykle zwlekłem się z łóżka i ruszyłem w stronę kuchni w poszukiwania jedzenia. Chanyeol przygotował naleśniki. Ten chłopak naprawdę wiedział co lubię. Po zjedzeniu poszedłem się umyć i ubrać. Minęły może ze 3 godziny. Ponieważ nie miałem ochoty w ogóle ruszać się z domu, robiłem te wszystkie czynności bardzo mozolnie. W pewnym momencie, kiedy układałem moje zniszczone od rozjaśniacza włosy usłyszałem, że ktoś wchodzi do domu. Zbiegłem szybko na dół, przez co aż zakręciło mi się w głowie. To był Chan. Był ubrany w elegancką marynarkę połączoną z czarnym t-shirt'em i jasnymi jeansami. Wyglądał tak seksownie, że jedyne o czym pomyślałem to to, jak te ubranie z niego spadają. Gdy jakimś cudem udało mi się oderwać od fantazji zobaczyłem, że chłopak podaje mi jakąś torbę.

-Włóż to, idziemy spotkać się z twoją mamą. Ma ona ci coś do powiedzenia i myślę że ci się to spodoba.- Powiedział z szyderczym uśmiechem. Byłem tak wyczerpany życiem, że nie zadawałem żadnych pytań. Po prostu zrobiłem to, o co mnie poprosił. Po około pół godziny znaleźliśmy się w popularnej kawiarni w centrum Seulu. Już przez szybę mogłem dostrzec moją rodzicielkę. Siedziała sącząc kawę, ubrana w piękną czerwoną sukienkę, ale jak zwykle rozmawiała przez telefon. Pewnie znowu rozmawia z jakimiś klientami. A z resztą dlaczego teraz o tym myślałem? Podobna ma mi coś do powiedzenia. Chciałem mieć już to za sobą. Ruszyłem przed siebie, po czym szarpnąłem klamkę z całej siły i usiadłem naprzeciwko mamy.

-Panie Lee oddzwonię. Muszę coś załatwić...tak, dziękuję. Do usłyszenia. O Tae skarbie jak się czujesz? Wszystko w porządku? A właśnie, muszę przekazać Ci bardzo ważną wiadomość.

-No mów, nie mogę się doczekać.- Rzuciłem opryskliwie.

-Od dzisiaj...

~Dziękuję wszystkim co ze mną zostali i nadal czytają te wypociny. Przepraszam za interpunkcję ale naprawę się nie lubimy. Jeśli tu już jesteś i Ci się spodobało (lub nie) zostaw po sobie gwiazdkę lub komentarz żebym wiedziała że rzeczywiście kogoś interesują losy Chana i Taehyunga. Ostatnie zdanie dialogu zostanie kontynuowane w następnym rozdziale (tak dla jasności). Życzę wam miłego wieczoru, bądź dnia. Zależy kiedy to czytacie.~

You gave me too much °ChanV°Where stories live. Discover now