3. Chodźmy się kąpać

4 0 0
                                    

Leżę, nie umiem już spać, cały czas śpiewają ptaki i słyszę rozmowy osób. Patrzę na telefon i nie wierzę, tak wcześnie jeszcze chyba nigdy nie wstałam. Joe chyba też właśnie się obudziła bo patrzy na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- No hej- Boże ale mam chrype rano
- hej hej, to jak przebieramy się już w stroje? Zaraz umrę jest tak ciepło.
- No jasne, i idziemy jeść śniadanie bo mój brzuch się już domaga swojego- szybko wstaje i przebieram się w moje nowe bikini obszyte koronką. Niepewnie wychodzę z namiotu i widzę że cała ,,rodzinka" siedzi już przy stole i konsumują kanapki, witam się z wszystkimi i siadam obok Alex.
- To jak dziewczyny co dzisiaj robicie ? Tak na marginesie widziałam przed chwilą jak dwóch chłopców idzie na pomost więc radzę się szybko zapoznać albo ja to zrobię za was - ciocia puszcza mi oczko i wraca do picia porannej kawy. Okej od tej strony jej nie znałam, ale podoba mi się to. Joe musiała coś słyszeć bo wyskoczyła z namiotu jak z procy. Jeżeli chce aby gdzieś z mną poszła to wystarczy że powiem jej że mogą tam być jacyś chłopcy, to działa na nią jak magnes. Wiedziałam, nie mam nic do gadania, McCall już biegnie z recznikami w moja stronę.
- Dobra, jak mrugne dwa razy i popatrze się na niego to znaczy że ten jest mój.- patrzy na mnie z powagą na co ja się śmieje - Czasami przestaje w Ciebie wierzyć ... - odpowiadam i ruszam w stronę pomostu. Widzę ich, o kurde ciocia miała rację mówiąc o ich wyglądzie. Odkładam ręcznik na stoliku i wchodzę powoli do domu. Nie odrywam od niego wzroku, Joe skupiła się bardziej na brunecie, a ja na blondynie. Nie jest jakoś mega umiesniony ale z tej odległości mogę zauważyć lekkie zarysy jego mięśni, na lewej ręce ma tatuaż-rękaw. Jego blond włosy, spięte w małego koka na czubku głowy, lśnia w blasku słońca, o cholera wygląda dość gorąco a jeszcze nie widziałam jego twarzy. Wchodzę szybciej do wody aby mu się lepiej przyjrzeć. Obok niego leży brunet, ale nie zwracam na niego szczególnej uwagi. Skupiam się bardziej na jego towarzyszu. Razem z Joe kładziemy się na materac i płyniemy pod pomost, już mamy się odezwać gdy nagle przerywa nam, piękny męski głos.
- Em, hej dziewczyny. Jak się nazywacie?- i właśnie w tym momencie orientuję się do kogo on należy. Podnoszę głowę i spoglądam prosto w głęboko niebieskie oczy, takich jeszcze nigdy nie widziałam. Chwilę się w nie wpatruje i zjeżdżam wzrokiem niżej, jego pełne malinowe usta po lewej stronie przebija srebrny kolczyk, jego kości policzkowe są wyraźnie zarysowane. Nie potrafię przestać się na niego patrzeć, Joe chyba to zauważyła ponieważ szybko odpowiedziała na zadane pytanie.
- Ja jestem Joanna ale wolę Joe, a to Lola.- dzieki mojej przyjaciółce przypominam sobie jak się oddycha. Teraz tylko żebym nie zaliczyła żadnej wtopy to jakoś będzie.
- Ja jestem Michael, a to Luke, ile macie lat ?- tym razem odezwał się brunet. Biorę się w garść nie będę przecież gorsza.
- Ja 17 a Joe 16 a wy ?
- 19 a Michael jest w wieku Joe- blondyn odpowiada mi z promiennym uśmiechem i patrzy prosto w moje oczy. Pierwszy raz od zerwania z Mattem ktoś tak na mnie patrzy i ja na niego. Nie wiem co się z mną dzieje ale coś czuję że Luke nie będzie mi obojętny. Kurde muszę się ogarnąć bo wyjdę na idotkę, biorę głębszy wdech i zeskakuje z materaca. Muszę iść popływać bo chyba jestem całą czerwona, nurkuje pod wodę i po chwili wychylam się ponad powierzchnię żeby zaczerpnąć powietrza. Wydaje mi się że mogę już wrócić do brzegu i wejść na pomost i porozmawiać z nowopoznanymi kolegami. Patrzę a Joe siedzi już przyklejona do Michaela, cała ona, jestem już prawie przy pomoście i nagle widzę przed sobą męską rękę. Patrzę w górę i widzę uśmiechnietego Luka z wyciągnięta do mnie ręką. Patrzę na niego z niedowierzaniem ale go chwytam.
- Dzieki - odpowiadam mu szybko speszona. Patrzę jak Joe swobodnie rozmawia z Michaelem i powiem szczerze że zazroszcze jej takiej odwagi.
- Lola, mama wola nas na obiad a potem przyjdziemy znowu pograć w karty co wy na to ? - Joe ratuje mnie w tej sytuacji, wie że jestem mistrzem gry w karty, podobnie jak w chowanego, nikt mnie jeszcze nie pokonał. Jem w pośpiechu obiad i szukam w moim plecaku paczki kart, wołam przyjaciółkę, zabieram koc i idę w stronę chłopców. Siadamy w kółku a ja tłumaczę zasady gdy, okazuje się że Luke umie w to grać i twierdzi że nie ma lepszego gracza niż on. W tym momencie zapala się u mnie zielona lampka, pokaże mu kto tu jest najlepszy.
- Mówię wam nie ma osoby która mnie pokonała- Luke się ciągle przechwala
- Taa? Zobaczymy po pierwszej kolejce- patrzę na przeciwnika z dumnym uśmiechem na twarzy za to on w tym samym momencie odwzajemniam mi go i dyskretnie puszcza do mnie oczko. To będzie ciekawa gra. Już po pierwszej rundzie widzę że Michael nie za bardzo ogarnął o co chodzi ale Joe która stwierdziła ze nie chce grać postanowiła mu pomóc. Teraz już zostałam w grze tylko z Lukiem,  z pewnością mogę stwierdzić że miał trochę racji mówiąc że dobrze gra. Zawsze jestem pewna tego co mówie, wygrałam !
- Mówiłam że wygram haha to co kolejny raz chcesz poczuć smak porażki ? - tryiumfalnie podnosze głowę do góry i szczerzę się jak głupia.
- Dobra dobra, dalem Ci wygrać, Ty mi lepiej powiedz co masz na zębach. - odruchowo zasłoniłam usta ręka, już wiem o co mu chodziło, od miesiąca mam smiley- kolczyk w więzadełku górnym- jest czarny i lekko zwisa na zębach.
- Ehh, to kolczyk, wiem że wygląda to troche śmiesznie ale mi się podoba. - obserwuje jego reakcję ale to co mowi zwala mnie z nóg.
- Kto powiedział że mi się nie podoba, uważam że to wygląda ciekawie - i uśmiecha się tak szeroko że widać w jegi policzkach urocze dołeczki. Cała sytuację przerywa siostra Michaela, która woła ich na grila. Chłopcy obiecują nam że wieczorem przyjdą po nas i bedziemy siedzieć razem znowu. My z Joe tez idziemy do campera się przebrać a po drodzę dzielimy się swoimi uczuciami.

Przypadek? ~L.H ff ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz