Siedziałam na plastikowym krzesełku w poczekalni. Przyglądałam się seledynowym ścianą. Już drugi raz powitam oddział otwary! Uwielbiam ten szpital, mogę odpocząć, poznać podobnych do siebie ludzi, nie musieć mierzyć się z codziennymi problemami.
Z zamyśleń wyrwał mnie wysoki kobiecy głos:
- Malwina Wergen - wyrecytowała pielęgniarka.
Pospiesznie wstałam i udałam się w kierunku gabinetu. Normalny człowiek nie cieszyłby się tak jak ja, ba, nawet by robił wszystko, żeby uciec jak najdalej tego miejsca. Jednak nie ja. Ja miałam dosyć codzienności, a szpital był moją jedyną deską ratunku. Fakt faktem - ucieczką od problemów. Jednak mam za słabą psychikę na mierzenie się z nimi.
Zapukałam do drzwi gabinetu, po czym z radością nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Moim oczom ukazała się ta sama niska brunetka, którą widziałam przy poprzedniej hospitalizacji.
- O, a kogo my tu mamy - spojrzała ze zdziwieniem - Prosze, usiądź.
- Rozmawiała pani z ojcem, prawda? - zajęłam wyznaczone miejsce i uśmiechnęłam się promiennie.
- Owszem, rozmawiałam. Podczas twojego poprzedniego pobytu zdiagnozowaliśmy dość poważną chorobę. Teraz chcemy upewnić się, czy to na pewno to - jej ton głosu mówił, że nie żartuje. Ale ja? Ja i choroba psychiczna? Nonsens. Jedyną rzeczą którą mogę mieć jest depresja. Nic poza tym.
Szzzszzsz lalalalala tiiiiiiiii
Gwałtownie wstałam. Znowu to usłyszałam. Coś piszczało i szumiało w mojej głowie.
- Coś się stało? - spytała kobieta z malującym się na twarzy przerażeniem.
- Nie, nic. Naprawdę nic. Czy mogę być w tej samej sali co poprzednio? - starałam się zmienić temat.
- Kochanie, pozwoliłabym ci gdybyś szła na ten sam oddział. W tym momencie niestety trafisz na zamknięty - zamurowało mnie. Nie chce na oddział zamknięty. Tam jest okropnie. Nie chcę. Tylko nie to.
- To ja podziękuję... W ogóle nie chce na żaden. Wrócę do domu, dobrze?
- Twój ojciec kazał nam cie zostawić na okres dwóch tygodni. Po tym czasie będziesz mogła wyjść na własne żądanie - Nie, nie, nie. To się nie działo na prawdę, tak? To tylko zły sen. Koszmary, tylko koszmary.
W tym samym momencie do sali weszła niska, zielonooka kobieta.
- Mogę już ją zabrać? - spytała szorstkim głosem. Nie podobało mi się to.
- Umieść ją na czteroosobowej z Justyną - zachowywały się tak, jakby mnie tu nie było.
- Chodź młoda. Zabieram cie do nowego domu - niechętnie wstałam i wolnym krokiem podeszłam do pielęgniarki. Ta jedną ręką złapała moją walizkę, a drugą moje ramię i pociągnęła mnie w kierunku drzwi dzielących oddział otwarty z zamkniętym.
Po wejściu na oddział zrobiło mi się słabo. Szare ściany, jęki, krzyki i piski. To miejsce było straszne. Szłyśmy długim wąskim korytarzem.
- Na oddziale są tylko cztery osoby. Mamy październik, zazwyczaj młodzież się uczy. Są to dziewczyny, dlatego męska część jest zamknięta - wyjaśniła - dobra. Po lewo masz stołówkę będącą również świetlicą, po prawo gabinety lekarzy, wyjście na patio oraz dyżurkę. Idąc prosto dojdziesz do sal dziewcząt. Twoja ma numer 21. Jakieś pytania?
Milczałam. Pokiwałam przecząco głową. Pielęgniarka rzuciła moją walizkę na ziemię i zniknęła za ścianą. Podniosłam ją i powędrowałam przed siebie.
W końcu dotarłam do mojej sali. Na łóżku od okna leżała jakaś dziewczyna. Miała brązowe włosy, bodajże błękitne oczy, a ubrana była na biało. Białe podarte spodnie, biały top i bluza.
- O, nowa - usiadła na łóżku - Jak masz na imię, ile masz lat, dlaczego tu trafiłaś i czym się interesujesz?
Tymi pytaniami zbiła mnie z tropu. Położyłam walizkę obok łóżka, po czym sama się na nie rzuciłam.
- Malwina, lat mam szesnaście, jestem tutaj w celu diagnozy jakiejś choroby, jednak za dwa tygodnie wychodzę, a interesuje się technologią - pewnie odpowiedziałam. Nie będę dawała po sobie poznać przerażonej. Skoro inni tutaj przeżyli, ja również przeżyje.
- Dwa tygodnie? - parsknęła śmiechem - Daj spokój, mi tak mowili jakieś pół roku temu... Ale do rzeczy. Justyna, siedemnaście, nerwica, gastronomia.
Trzymają ją tutaj pół roku? No nieźle. Mam nadzieję, że ze mną tak źle nie będzie.
- Przestraszona pierwszym dniem? Nie bój się, będzie dobrze. Tu nie jest tak tragicznie jak myślisz. Tylko nie podskakuj im, bo trafisz w pasy, albo do izolatki - dodała brunetka lekko się uśmiechając. Wydawała się naprawdę miła.
- Dzięki za rady, a powiedz mi... - moje pytanie przerwał krzyk.
Justyna zerwała się z łóżka i wybiegła na korytarz. Postanowiłam pójść za nią.
To co zobaczyłam na długo utkwiło mi w pamięci. Cztery pielęgniarki i dwóch lekarzy siłą przypinali w pasy jakąś rudą dziewczynę. Justyna podbiegła do nich, ja jednak nie miałam wystarczająco odwagi.
- Zostawcie do cholery Kamile! - krzyknęła ze łzami w oczach - jak chcecie się na kimś wyżyć to na sobie wzajemnie, ale nie ma mojej dziewczynie, kurwa.
Podziwiałam ją. Stanąć w obronie osoby którą się kocha w takiej sytuacji. Chwila. Czy ona powiedziała 'dziewczynie? Czyli nie tylko ja tu jestem lesbijką.
W tym momencie na oddział wjechał kolejny lekarz pchając drugie łóżko z pasami. Podszedł do Justyny i próbował ją na nim położyć.
Zaczęły lecieć mi z oczu łzy. To tak to wygląda? Tak traktują tutaj pacjentów?
Przypięte dziewczyny zawieźli do jednej izolatki. Po chwili zjawiła się również pielęgniarka ze strzykawką. No tego już za wiele. Wrociłam na swoją salę i położyłam się na łóżku. Próbowałam zasnąć i o tym zapomnieć. Boże, czy to się dzieje na prawde?
Nie dane mi było jednak pospać, gdyż do mojej sali weszły dwie okropnie chude brunetki. Jedna miała cudowne duże czarne oczy, a druga nieco mniejsze w odcieni zieleni. Obie były dość niskie i ubrane w pomarańczowe obcisłe sukienki, które podkreślały ich kościste kształty.
- Hej, ty jesteś ta nowa? - spytała z uśmiechem jedna z nich i usiadła obok mnie na łóżku - Nazywam się Marta, a ta obok to moja przyjaciółka, Weronika.
- Cześć... Malwina - odpowiedziałam niepewnie wciąż roztrzęsiona po nieprzyjemnej sytuacji z Justyną i jej dziewczyną.
- Za co jesteś? Ile masz lat? Standardowe pytania, każdemu je zdajemy - puściła mi oczko.
- Diagnoza choroby, mam szesnaście lat a wy?
- Obie mamy ED, zaburzenia odżywiania, w czym ja mam anoreksję, a Weronika bulimię. A lat mamy piętnaście.
- Ta Weronika to jakaś małomówna jest - spojrzałam na zielonooką, która cała się zarumieniła.
- Zawód miłosny, przeżywa stratę, bla bla bla. A jak u ciebie sprawy sercowe? - wybuchłam takim śmiechem, że z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Co to za pytanie.
- Dumna singielka. Wy też jesteście homo, czy raczej nie? - dopiero po wypowiedzeniu pytania zrozumiałam, jakie ono było głupie.
- Ja jestem hetero, Marta biseksualna - odezwała się zielonooka. O, jaki postęp.
- Żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek - zaśmiała się Marta - A ty?
- Homo - odpowiedziałam z uśmiechem. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Moja szkoła jest bardzo nietolerancyjna, środowisko w którym żyje bardzo religijne. Takie rzeczy nie są uznawane. Jednak tutaj czuję, że mogę być sobą.
-Mhm - mruknęła Marta poprawiając kosmyk włosów - widziałaś pewnie jak brali w pasy Kamilke i Jus?
- To było żałosne... Znaczy się, nie wiem za co szła Kamila, ale z Justyną przesadzili - obiektywne spojrzenie to podstawa.
- Zwyzywała lekarzy, dobrze jej tak. Zawsze wszystkich denerwowała. Wreszcie dostała to na co zasłużyła - nie wiem co ma na myśli Marta, Justyna wydawała się być naprawdę miłą osobą.
Po chwili do mojej sali weszła wysoka kobieta. Miała blond koka, czarną sukienkę i okulary.
- O, dzień dobry pani doktor - powitała kobietę Marta.
- O, jak miło was razem widzieć. Pogodziłyście się? - spojrzała na chude dziewczyny.
- Już jest lepiej - odpowiedziała Weronika - i obie przytyłyśmy dwa kilogramy.
- Oby tak dalej - skierowała wzrok na mnie - Malwina, mamy teraz terapię indywidualną, zapraszam ze mną do gabinetu.
Wreszcie rozmowa z lekarzem. Muszę jakoś wyłudzić wypis. Nie dość, że samo miejsce jest mało sympatyczne, a personel wredny i mało obiektywny, to jeszcze pacjenci są naprawdę dziwni. Ale czego ja oczekuję od psychiatryka...
CZYTASZ
Oddział Zamknięty (BDSM/Love Lesbian Story)
RomanceTrafiłam tutaj z własnej woli. Chęć wypoczynku, izolacji od codzienności i szarej rzeczywistości. Hospitalizacja była największym błędem w moim życiu. Po przekroczeniu drzwi wiodących na oddział zamknięty już wiedziałam, że cały mój pobyt będzie ist...