4. Kocha mnie, nie kocha mnie

693 99 3
                                    

//Gabriel P.O.V.

Gabriel uważnie obserwował oba światy.

Wydawało się, że Dean i Castiel maja się dobrze. Gabriel miał mnóstwo frajdy ze zmuszaniem ich do śpiewu. No, przynajmniej Dean'a.

Gabriel obserwował Sama.

Wyglądał on na lekko zestresowanego i zagubionego. Gabriel patrzył jak małe gryzonie pchnęły Sama pod prysznic i rozebrały go. O cholera, miał wysportowane i silne ciało. Co on mógłby robić z takim ciałem...
Gabriel patrzył jak Sam próbuje uspokoić wrzeszczącą dziewczynę.
Uśmiechał się lekko do siebie, ale martwił się gdy krzyczała ona na niego za coś, czego nie zrobił.
Patrzył jak dziewczyny mówiły starej wiedźmie o tym co się stało.
Sam wszedł do pokoju i kobieta zaczęła go besztać. Próbował się wytłumaczyć, a ona krzyknęła na niego.
- Ty nic nie wiesz Samuelu! - wrzasnęła, a Gabriel był gotów sprowadzić Sama z powrotem.
Sam zaczął na nią krzyczeć.
Dawaj Samsquatch.
I wtedy dostał w twarz.
Gabriel warknął na tę głupią sukę, która uderzyła jego łowcę.
Sam wyszedł z pokoju i usiał pod drzwiami w swoim pokoju. Gabrielowi było go żal.
Nie chciał, aby tak się stało. Powinien go za to przeprosić na dzisiejszym balu. Jeśli Sam pójdzie. Do diabła, Gabriel dopilnuje by tak się stało.

//Dean P.O.V.

Dean wrócił do ogromnego, złotego pałacu w morzu i popłynął do swojego pokoju.
Położył się na przerośniętej muszli i myślał o Castielu. Te bardziej niebieskie niż jakikolwiek niebieski w jakichkolwiek niebieskich oczach. Jego włosy. Sposób, w jaki wyglądał w tamtych ubraniach. Dean był szczęśliwy, że Cas jest bezpieczny.
Nie mógł pozwolić mu się zobaczyć. Był kurewską syreną!
I Gabriel by na to nie pozwolił.
Boże, Dean kochał Casa. Swojego anioła. Ale on nigdy nie będzie jego. Nie naprawdę.
Dean westchnął i odpłynął na pustą przestrzeń morza. Położył się na kamieniu i  zerwał coś wyglądającego jak kwiatek. Zaczął odrywać płatki jeden po drugim.
- Kocha mnie, nie kocha mnie. Kocha mnie. Hmmm... Nie kocha mnie - oderwał wszystkie płatki. Został tylko jeden.
- Kocha mnie. Wiedziałem - Dean pisnął i przytulił płatka.
Moment. Co on robił?! Zachowywał się jak syrenia laska z rudymi włosami. Chwila. Chociaż właściwie powinien nią być. Ale Dean jest mężczyzną! Wojownikiem! Nie zrywa kwiatków i nie pozwala im decydować czy Cas go kocha czy nie.
To pewnie Gabriel. Kontrolował go. Taa, to jest to.
Ale Dean nie czuł się kontrolowany. Miał wszystko pod kontrolą.
Cholera. Zaczął się już do tego przyzwyczajać.
Był tam krab mówiący coś do niego, ale Dean go zignorował.
Chwilę później muzyka zaczęła grać i wszyscy zaczęli śpiewać. Ten głupi krab śpiewał coś o morza dnie. Porównywał powierzchnię i ocean. Dean zignorował go i próbował odpłynąć, ale był otoczony przez grupę ryb grających na jakiś instrumentach!
Cholera Gabriel. To miejsce jest dziwne.
Dean po prostu usiadł tam podtrzymując BitchFace.
- Dean! Dean! - ktoś wołał go za jego plecami.
Syren odwrócił się, żeby zobaczyć żółto-niebieską rybę płynącą przed nim z szerokim uśmiechem w poprzek jego twarzy. Dean pomyślał, że zna imię tego typa... Fikus? Nie. Flora? Co? Nie! Florek! Proszę bardzo!
- Czego chcesz Florek? - Dean zapytał, dalej zirytowany przez muzykę grającą wokoło.
- Mam dla ciebie niespodziankę w twojej jaskini kolekcji! - ryba wysapała - Dalej!
Dean przewrócił oczami, ale podążył za nim tak czy siak. Wszystko było lepsze od słuchania tego badziewia.
Płynął za rybą do jaskini. Wejście było zasłonięte kamieniem. Przesunęli go i wpłynęli do środka.
- Florek, o co z tym wszystkim cho... - Dean zamarł i zachłysnął się powietrzem. Cała jaskinia była pełna ludzkich przedmiotów. Wszelkich.
- Widzisz, mówiłem ci, że to niespodzianka - ryba uśmiechnęła się patrząc na coś. Dean podążył za jego spojrzeniem. Pośrodku stała figura. Nie byle jaka.
Figura Castiela.
Dean wciągnął gwałtownie powietrze i podpłynął do niej.
- O mój... D-dziękuję Florku - wymamrotał Dean gapiąc się na posąg swojego anioła.
Dean poczuł pod palcami fakturę kamienia. Uśmiechnął się i oplótł swoje ramiona wokół jego szyi.
Nagle z jakiegoś powodu Dean zaczął mówić do figury.
- Hej Cas... Boże, muszę cię znaleźć. Musimy dorwać Sama i do diabła wynosić się z tego miejsca. Proszę Cas... Gdzie jesteś? - wyszeptał Dean.
Podniósł wzrok na bezuczuciowy posąg i uśmiechnął się lekko.
- Cas, ale... Wiesz. Wyglądasz całkiem dobrze w tych ciuchach. I sposób, w jaki stoisz. Cholera Cas - Przerwał niezręcznym kaszlnięciem Dean. Gabriel pewnie słucha.
Dean zachichotał i zakręcił się w koło. Gdy stanął twarzą w twarz z innym syrenem. Miał brodę, berło i-i koronę.
Cholera to musi być ojciec tego dzieciaka. Pomyślał Dean.

-Tato... - Zaczął Dean. Mężczyzna spiorunował go wzrokiem.

- Wzniosłeś się na powierzchnię. Co jest z tobą nie tak chłopcze?! Znasz zasady. Nie możesz pozwolić się zauważyć tym... tym zwierzętom! Co to za śmieci?! - Rozejrzał się.

- Ojcze, proszę wysłuchaj mnie - Dean spróbował ponownie. Unosił się w wodzie przed posągiem Castiela.

- Nie Dean. Nie znowu. Już nigdy. Masz zakaz wypływania na powierzchnię.

- Tato nie! Nie możesz! On jest inny!

- On jest jak inni dwunożni, chłopcze! Kiedy wreszcie zrozu... - Dean przerwał mężczyźnie mówiąc coś, co nigdy nie powinno zostać przez niego powiedziane.

- Cholera tato! Ja go kocham!

Jego oczy rozszerzyły się. Zamarł na chwilę.

- Nie... - wyszeptał, po czym uniósł berło, którym celował nim w różnie przedmioty i niszczył je
w rozbłyskach pomarańczowego światła.

- OJCZE NIE!!! - Dean krzyknął próbując go powstrzymać. Nie mógł pozwolić mu zniszczyć to co należało do kolekcji tej dziewczyny.

Podpłynął do mężczyzny i przytrzymał jego ramię próbując go powstrzymać.

Ten odepchnął go na bok i rozwalił wszystko.

Dean rzucił się ponownie na mężczyznę. Przytrzymał jego ramię, ale było już za późno.

Mężczyzna celował w figurę Castiela...

I wystrzelił w nią pomarańczowe światło.

Who's Your Prince Charming? (Sabriel/Destiel Disney AU) TŁUMACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz