Z chusteczką w ręku...
***
Obudziłem się nad ranem, przez hałas dobiegający z za drzwi. Szybkim ruchem założyłem tylko szlafrok oraz kapcie i zszedłem na dół. Otworzyłem drzwi...
- Charlie co ty tu robisz? -zapytałem zszokowany.
- Już dość mam tego, że muszę się wszystkim tłumaczyć, dlaczego odszedłeś z zespołu. Powinieneś sam to zrobić, a nie jeszcze mnie obciążać. -powiedział zdenerwowany.
- Stary sory cię za to, ale wytrzymaj jeszcze trochę.
- Co masz na myśli? -zapytał
- Po pogrzebie wyjeżdżam. -odetchnąłem z ulgą.
- Ale gdzie i dlaczego? No powiedz! -podniósł głos.
- Do Stanów Zjednoczonych. -uniosłem wolno twarz i spojrzałem na przyjaciela oczekując reakcji.
On tylko odwrócił głowę i krzyknął:
- A ja myślałem, że mam prawdziwego przyjaciela, ale cuda się nie zdarzają! Pomyliłem się co do ciebie!!!
Uświadomiłem sobie, że już wszystko straciłem. Kolejny dzień zapowiada się jeszcze gorzej od poprzedniego.