Niebezpieczna

175 12 2
                                    

Nie miałam ochoty wracać do domu, ale nie chciałam też zostawać w klubie. Wsiadłam na motor i błądziłam uliczkami Gotham. Sama nie wiem w jakim celu. Zatrzymałam się, gdy zauważyłam jakiś bar z azjatyckim żarciem w Chinatown. W sumie bym coś zjadła.

Zaparkowałam pod lokalem. Zgodnie ze zwyczajem po zdjęciu kasku poprawiłam włosy i weszłam do baru. Wnętrze było całkiem przytulne i bardzo typowe. Czerwone i żółte ściany, pod sufitem lampiony, smoki, wachlarze i tak zwane chińskie krzaczki. Usiadłam w moim ulubionym miejscu, czyli na wysokim krzesełku przy barze i zerknęłam na menu.

- Kurczak w sosie curry poproszę

Barman spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem. Pewnie mnie rozpoznał. Cóż... czuję się zaszczycona.

- Czego się tak gapisz?- spytałam jak zwykle nie owijając w bawełnę

- Przepraszam, wydaje się pani znajoma.

- Zapewne. Ale czy to znaczy, że nie zostanę obsłużona?

- Nie, nie skądże- odparł szybko i poleciał do kuchni

Oparłam brodę na dłoni i pogrążyłam się we własnych rozmyślaniach. Plan. Potrzebny mi plan. Jak dać w kość temu zielonowłosemu gnojkowi? Przez myśl przelatywało mi miliony pomysłów, ale były zbyt wymyślne. Nie pasowały do mnie. Ja wolę proste rozwiązania.

Zjadłam posiłek i wróciłam do mieszkania. Musiałam się przygotować.

Na łóżku rozłożyłam wszelką broń jaką miałam, a było tego dużo. Część arsenału musiała się zadowolić podłogą, bo choć łóżko miałam duże nie było już miejsca. A to nie cała moja kolekcja. Część jest u Pingwina, bo nie miałabym gdzie tego wszystkiego trzymać.

Założyłam na siebie czarną bieliznę, tą od Jokera rzuciłam gdzieś w kąt, obcisły fioletowy top, skórzane spodnie i kurtkę. Przypięłam specjalny pas do broni i przystąpiłam do jej wyboru.

Ostatecznie wzięłam dwa karabiny, pistolet, sztylet, oczywiście ten z literką 'J', oraz cztery granaty dymne. Oczywiście nie zapomniałam o torbie z amunicją. Powinno wystarczyć.

Zerknęłam na zegarek. Najwyższy czas. Już się nie mogę doczekać tej zabawy.

Wychodząc zgarnęłam jeszcze dwa granaty i pistolet. Przezorny zawsze ubezpieczony.

Tym razem nie zabierałam motoru. Cloctower był niedaleko, a poza tym miałam niezły sprzęt od Pingwina. Przeszłam kawałek chodnikiem przyciągając ciekawskie spojrzenia. Ludzie czym prędzej czmychali. Byle jak najdalej ode mnie. Spokojnie, to nie wy jesteście dzisiaj moim celem. Weszłam do jednego z wielu tu wieżowców i windą wjechałam na dach. Tam stanęłam przy krawędzi skąd miałam piękny widok na Clocktower. Wystrzeliłam linkę w stronę jednej z wieżyczek na jej szczycie. Sprawdziłam czy dobrze się trzyma i przymocowałam drugi koniec. Wyciągnęłam ze sprzączki paska haczyk i zaczepiłam. Zgrabnie zjechałam po lince i wylądowałam na Clocktower. Kryjąc się za wieżyczką oceniłam sytuację. Na samym środku dachu stał zastawiony stolik i dwa krzesła. Dookoła rozstawione były przeróżne, w większości nie współgrające, świece. Zamrugałam ze zdziwienia. Oparłam się o mur i wzniosłam oczy ku niebu. Czy ja mam przywidzenia? Wyjrzałam jeszcze raz niedowierzając. Spodziewałabym się raczej, że będzie stał z jakimś cudnym sprzętem zaopatrzony w pasy amunicji i zanosząc się psychicznym śmiechem będzie strzelał na oślep. On... zrobił coś takiego dla mnie. Nie! Potrząsnęłam głową chcąc odgonić te myśli.

Spojrzałam na przyszłe miejsce rozgrywki. Jest! W stronę stolika powoli zmierzał Joker.

- Czas na zabawę- szepnęłam do siebie uśmiechając się przy tym zadziornie.

Lady DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz