Wybór i piaskownica dla dużych dzieci

2.2K 126 20
                                    

  Nie mogła zasnąć. Leżąc na prawym boku, uporczywie wpatrywała się w lampkę, stojącą na nocnym stoliku obok łóżka. Po jej głowie krążyło zbyt wiele myśli, na dodatek zaczynała ją boleć. Zbliżała się druga w nocy. Jeśli w końcu nie zaśnie, rano będzie żywym trupem.
   Całkiem przyjemnie spędziła ten dzień, pomimo nienajlepszego początku i nerwów. Porozmawiała z chłopakami, którzy okazali się naprawdę miłymi ludźmi, wspominała dawne czasy, upiekli razem ciastka (oczywiście był to genialny pomysł Toby'ego, ale panowie H i M chętnie na niego przystali) i oglądali telewizję. Na takim małym telewizorku, jak u jej babci! Jednak, co w międzyczasie działo się na obozie? Szukali jej, powiadomili rodzinę, zgłosili na policję?
    Była wściekła na Slendermana. Jak niby ma wybrać, co jest dla niej ważniejsze? Kochała swoich rodziców. Nie byli idealni, szczególnie ostatnimi dniami ją w tym utwierdzali, ale to w końcu rodzice. Pomimo tego, co powiedzieli jej przed wyjazdem, z pewnością bardzo by się martwili, gdyby nie wróciła. Musiało tak być. Z drugiej strony lubiła Toby'ego. Tęskniła za nim i teraz, gdy się wreszcie spotkali nie chciała, by znowu zniknął. Wprawdzie jakimś dziwnym cudem zapomniałaby o nim, ale to wydawało jej się najokropniejsze.
   Do oczu nabiegły jej łzy. Była zmęczona i zdenerwowana. Podciągnęła kolana pod brodę. Starała się pohamować, jednak wkrótce rozpłakała się. Wkrótce usłyszała pukanie. Gdy nie odpowiedziała, drzwi ostrożnie uchyliły się i ktoś wszedł do pokoju.
- Christen, czemu płaczesz?
   To był Toby. Mówił zaspanym głosem. Usiadł obok i zgarnął jej grzywkę z czoła.
- J-ja nie p-potrafię wybrać - odpowiedziała, krztusząc się łzami.
- Ale musisz. Wiem, że dokonasz właściwego wyboru. Kieruj się tym, co w środku. Tylko tam jest prawda. Sama mi to mówiłaś, pamiętasz?
- K-kiedy ja...
- Spokojnie. Jeśli postanowisz nas opuścić, nie będę zły. Najważniejsze, żebyś była zadowolona ze swej decyzji.
   Nagle przytuliła go mocno i rozryczała się na dobre. Toby był trochę w szoku, jednak szybko się ogarnął i odwzajemnił uścisk. Nie chciał, żeby jego przyjaciółka z osiedla była smutna, ale nie mógł za bardzo nic zrobić. Miał wielką nadzieję, że zostanie w domu Operatora. Może to było egoistyczne, ale nie chciał myśleć o złych aspektach takiego wyboru. Musiała z nim zostać, chciał tego. Niestety nie zależało to od niego, a nie miał zamiaru do niczego jej zmuszać.
- G-gdzie ja z-znajd-dę drugiego tak-kiego przyj-jaciela?
   ,,Chce odejść " pomyślał z goryczą.
- Na pewno... znajdziesz. Spróbuj zasnąć. Muszę już iść, bo Operator się skapnie, że mnie nie ma w pokoju. Będzie dobrze, słyszysz?
- T-tak.
   Wstał i podszedł do drzwi.
- Nadal lubisz naleśniki?
- C-co? Tak. - To pytanie było dosyć dziwne, jeśli spojrzeć na sytuację.
- Super. Dobranoc. - Uśmiechnął się pokrzepiająco i ostrożnie zamknął drzwi.
   Przetarła twarz ręką. Przynajmniej jutro będzie pyszne śniadanie. Czuła to. Spojrzała na zegar. Druga trzydzieści. Powinna spróbować zasnąć, jeśli chce zjeść je z innymi. 

 ~•~

   Słońce raziło jej zamknięte oczy. A więc już ranek. Przeciągnęła się leniwie i podniosła na łokciach. To nie był sen, znajdowała się w tym samym pokoju, w którym zasnęła. To niewiarygodne, że przytrafiło się jej coś takiego.
   Było wcześniej, niż się spodziewała. Szybko ubrała się i zeszła na dół. W powietrzu czuć było smażony olej. Uśmiechnęła się pod nosem i weszła do kuchni.
- Dzień dobry wszystkim - przywitała się.
- Hej. Wszystko OK? - spytał Toby.
Kiwnęła głową. Nadal lekko kręciło jej się w głowie, ale czuła się znaczne lepiej, niż w nocy.
- Cześć. Z czym zjesz? - Hoodie przysunął jej talerz z naleśnikiem.
- A co macie?
- Wybieraj.
   Masky wstał z blatu szafki odsłaniając niewielkie pojemniki. Były w nich cukier puder, dżem i syrop klonowy. Ostatecznie wybrała cukier. Jedli w milczeniu, gdy za nimi pojawił się Slenderman.
~ Witajcie. Smacznego.
- Dziękujemy - mruknęli znad talerzy.
~ Christen, podjęłaś już decyzję?
- Tak - odpowiedziała, spuszczając wzrok.
   Wszyscy wpatrywali się w nią w napięciu, a szczególnie Toby. Slenderman wyczuł to i delikatnie poklepał go macką po plecach.
~ Co postanowiłaś?
   Przymknęła oczy.
- To był bardzo trudny wybór. Ja... zostaję z wami.
   Nie da się opisać radości, jaka zagościła w sercu Toby'ego. Śmiejąc się głośno zerwał się z miejsca i przytulił zdziwioną Christen. Gdzieś miał, jak to wszystko wyglądało.
- To wspaniale! - krzyknął, ściskając ją z całych sił.
- Toby, zadusisz mnie.
- Przepraszam. - Odsunął się roześmiany.
- My też się cieszymy - odparł Hoodie.
- Zobaczysz, będzie fajnie - zawtórował mu Masky.
   Christen uśmiechnęła się do nich nieśmiało.
- Mam taką nadzieję.
~ Dobrze. Jeśli chcesz, spróbujemy przynieść ci twoje rzeczy z obozowiska. Ważne, żeby nie było ich za dużo - powiedział Slenderman.
- Dlaczego?
~ Tak będzie wygodniej i bezpieczniej. Ale nie martw się, z czasem dostaniesz nowe.
- A co z opiekunami i rodziną? Jak odbiorą moje zniknięcie?
   Operator milczał, jakby się zastanawiał.
- Mogę zostawić im wiadomość?
~ Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Proszę. Tylko dla rodziców. Żeby się nie martwili i nie próbowali mnie szukać... Choć i tak pewnie to zrobią.
     Operator skupił swoją uwagę na jej osobie. z
Zdawal się ją dogłębnie sprawdzać, jednocześnie zastanawiając się nad odpowiedzią. Niewykluczone, że domyślił się problemów dziewczyny, które wpłynęły na ostateczną decyzję o pozostaniu, oraz treści, jaką chciała zawrzeć w liście. W końcu, jak już zdołała zaobserwować, był mądry i chyba znał się na ludziach.
~ Jeśli chłopcy zaniosą, to proszę bardzo. Bylebyś nie zapisała, gdzie i z kim zostajesz.
- Dobrze. Dziękuję, proszę pana.
~ O szkołę też się nie martw - powiedział po chwili. - Masz do dyspozycji całą moją bibliotekę, jeśli zechcesz, będziesz mogła uczyć się z moich książek.
- Dziękuję.
~ Przygotuj sobie listę rzeczy do zabrania. Wieczorem dostaniesz ich część. A teraz posprzątajcie po sobie. - Poprawił krawat i zniknął.
- Często tak robi? - spytała patrząc na miejsce, w którym stał Slenderman.
- Dość często. Dobra, robota czeka. - Toby wstał i odniósł swój talerz do zmywarki.
   Zaczęli sprzątać.   

  ~•~ 

   Na krześle leżała sterta równo poukładanych ubrań. Wśród nich znalazła swoją ulubioną bluzkę. Założyła ją i przejrzała resztę. Była tam prawie wszystko. Przeczesała szybko włosy i zeszła na dół. Nie tylko ona wcześnie wstała. Ktoś chodził po kuchni. Weszła tam i zastała Toby'ego. 
- Cześć...
   Chłopak stał do niej tyłem i kroił chleb. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że był w samych spodniach.
- Hej Chris. Głodna? - spytał z uśmiechem.
- A jak. - Zaśmiała się i skierowała wzrok w stronę lodówki. - A co dobrego jest?
- Wybierz coś.
- Ukroisz mi chleba? - Wyjęła ser i pomidor.
- Jasne.
   Zrobili kanapki po czym usiedli przy stole. Wkrótce dołączyła do nich reszta domowników.
- Toby ty ciołku. Ubrałbyś się. - mruknął Masky ziewając.
- Jakiś problem? - burknął Toby .
- Dajcie spokój. - Hoodie wsadził im do ust po dużym kawałku jabłka, co uciszyło ich chociaż na chwilę. Bardzo krótką chwilę. W końcu razem z Christen poszli jeść przed telewizorem.
- I jak ci się u nas podoba? - zagaił rozmowę.
- Całkiem fajnie. Pomijając tamtych. - Kiwnęła głową w stronę Masky'ego i Toby'ego.
- Musisz się przyzwyczaić. Wbrew pozorom nie mogą bez siebie żyć.
- Aha...
- Jak chcesz to zaraz wyjdziemy na dwór. Jest dziś bardzo ciepło.
- Chętnie.
   W ich stronę poleciał widelec.
- Masky!
- Sorry! - doleciało z kuchni.
- Lepiej się zmywać.
   Hoodie odstawił pusty talerz i skierował się do wyjścia wołając do siebie Christen.  Wyszli na taras. To, co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. 
- Ale... gdzie jest las...?
- Nasza rezydencja nie jest budynkiem, który stoi w jednym miejscu. Często zmieniamy miejsca zamieszkania. To świetna sztuczka Opetatora. Chodź.
   Złapał ją za rękę i pociągnął na plażę. Z zachwytem rozglądała się wokół. To było zbyt piękne, aby było prawdziwe. Jeszcze nie tak dawno latała za jakimiś dziećmi po lasach, a teraz mogła podziwiać morskie krajobrazy. Podbiegła do morza, zrzucając po drodze buty i zanurzyła stopy w wodzie. Z zadowoleniem zaczęła chlapać nią na boki.
- Ej, tak bez nas? Nieładnie.
Z rezydencji wybiegli Toby i Masky. Ten pierwszy złapał Christen w pasie i przewalił do wody. Pisnęła i wstała szybko, po czym zaczęła go ganiać wzdłuż brzegu. W końcu doszło do tego, że wszyscy obrzucali się piaskiem, a Masky skończył jako piaskowa syrenka.
- Dobrze ci u nas, co siostrzyczko? - spytał Toby.
- Cóż, dawno nie bawiłam się tak dobrze. - zaśmiała się, układając wzorki z muszelek na zirytowanym Masky'm.
- Będzie jeszcze lepiej. Ty nawet nie wiesz jakie tu akcje potrafią się dziać.
   Nie była pewna, czy chce wiedzieć. Jeśli chłopcy są typami imprezowiczów, jakich miała w szkole, może bywać ciężko. Jednakże w życiu przytrafiały się gorsze problemy, więc nie powinna na taką ewentualność narzekać.
- Coś się tak zamyśliła? - Masky ztrzepał piasek z włosów.
- Co...? A... nic. Zastanawia mnie, jak syrena może żyć bez wody...
- Mądra Christen.
   Toby złapał Masky'ego za ręce i na siłę wydobył spod piasku, ciągnąc go w stronę wody. Dziewczyna roześmiała się i krzyknęła w stronę pokrzywdzonego kolegi ,,przepraszam". Bo co innego mogła zrobić?  

Brat // Creepypasta FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz