Odkąd Christen zamieszkała w rezydencji, minął prawie miesiąc. Co dwa dni uczyła się ze Slendermanem, pomagała w codziennych porządkach i zwiedzała miejsca, w których pojawiał się budynek. Oczywiście z towarzystwem i jak najdyskretniej, w końcu żadne z nich nie powinno przyciągać uwagi ludzi z zewnątrz. Dotychczas miejsca wybierał Operator, ale pewnego wtorku zadanie to przypadło reszcie mieszkańców. Zebrali się w salonie, by rozpocząć dyskusję.
- To jakie macie propozycje? - spytał Toby z rogu sofy.
- Nie mam szczególnych wymagań - powiedział Hoodie.
- Dlaczego nie możemy odwiedzić cholerniej Florydy? - zaproponował Masky z fotela.
- Daj wreszcie spokój please...
- Bo co gofrożerco?! Chcę to zobaczyć.
- To włącz se TV.
- A ty Toby jaki masz pomysł? - przerwała kłótnię dziewczyna.
- Nie wiem.
Masky prychnął z dezaprobatą, po czym oberwał w głowę poduszką. Jedną z lepszych, jakie posiadali, zieloną, w czarne księżyce, z twardymi koralikami na poszewce. Odruchowo chwycił wazon stojący na komódce obok, jednak na szczęście Toby'ego nie wykorzystał go. Poprawił jedynie włożone do niego kwiaty i odstawił na miejsce.
Wszyscy zamyślili się, nie mogąc nic wymyślić. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, a jak ma się wszystko, to ciężko lubić cokolwiek. Przykra prawda o życiu.
- To może ty Christen - westchnął Toby.
- Nie wiem...
Gdy mieszkała z rodzicami marzyła o odwiedzeniu tylu różnych miejsc, a teraz nie mogła przypomnieć sobie żadnego. Nie pomagał też fakt, że część z nich już zobaczyła. Magiczna chatka, jak nazywała w myślach rezydencję, zapewniała jej możliwość zobaczenia prawie każdego miejsca na ziemi. Tyle że...
Właśnie!
- A może... - Trzy pary oczu skierowały się na nią. - Może odwiedzilibyśmy miasto. Moje i Toby'ego. Toby?
Towarzystwo przez kilka sekund analizowało tę propozycję.
- W sumie, czemu nie? - odparł Toby.
- Tylko co na to Operator? - Hoodie usiadł na sofie bokiem, opierając głowę na oparciu.
- Nie dowiemy się, jak nie spytamy.
Masky nasunął dotąd podniesioną maskę na twarz i udał się do pokoju Slendermana. Prawie nigdy jej nie zdejmował, co dziwiło nieco Christen. Był całkiem przystojny, nikt nie mógł go zobaczyć, a pomimo tego ukrywał swe lico pod kawałkiem plastiku czy też papieru. Może nie chciał zdradzać innym swoich uczuć, może bał się. Tylko czego?
Żeby ta maska przynajmniej jakoś wyglądała, a nie taka zwyczajna. Chociaż nie, nie była zwyczajna. Na swój sposób odzwierciedlała trochę oblicze właściciela. Łatwa w wykonaniu, równo wycięta, w pewnym sensie idealna, kryjąca swój urok prostotą.
Sporo czasu minęło, nim Slenderman i Masky przyszli do reszty. Tim rzucił Toby'emu jego toporki i usiadł obok.
- Mamy robotę - oświadczył.
- A co z...
~ Spokojnie paniczu Roger. - Slenderman uniósł dłoń uciszając go. - Wrócimy na miejsce spotkania, ale nie będziemy się obijać. Rozejrzymy się po okolicy, a nuż jakieś dzieci potrzebują pomocy.
Christen wiedziała, co to oznacza. Będą szukać odpowiednich osób, które mogłyby zostać proxy. A w takim razie na 99% ktoś zginie. Zrozpaczony, wściekły człowiek jest zdolny do wszystkiego. Tak było między innymi z jej przyjaciółmi. Toby zabił ojca, Masky matkę, a osób, które dokonywały podobnych czynów było bardzo wiele. Przełamali swój strach i odważyli się na zemstę ostateczną. Z satysfakcją patrzyli na cierpienie oprawców. Nie twierdziła, że to dobrze. Ceniła sobie każde życie i raczej nigdy nie odważyłaby się na zabójstwo, ale zaczynała rozumieć takie zachowania. Widziała, jaki Toby był wcześniej, gdy chodził z zabandażowanymi dłońmi, nie chciał rozmawiać i zamykał się w swoim pokoju. Było mu źle. Cierpiał. Teraz natomiast dosłownie zarażał śmiechem i radością życia. Miał prawdziwy dom, w którym go ceniono i kochano. Tyle, że... był kimś innym.
Panowie ustalili między sobą wszystko i udali się do swoich pokoi. Wszyscy oprócz Slendermana. Zatrzymał on dziewczynę i poprosił o krótką rozmowę.
~ Coś nie tak? - spytał.
- Nie, wszystko w porządku.
~ Nadal masz co do nas wątpliwości.
Spuściła wzrok. Zapomniała, że Slenderman potrafi czytać w myślach.
- T-to nie do końca tak...
~ A jak? Możesz mi powiedzieć.
- Ale przecież pan...
~ Powiedz.
Rozejrzała się po pokoju szukając jakiegoś punktu do obserwacji. Nie chciała patrzeć na Slendermana, jego twarz, a raczej jej brak. Nie bała się, wręcz przeciwnie, uważała, że nie może bać się czegoś, czego nie ma. Czasami jednak miała wrażenie, jakby mężczyzna miał wszystkie elementy twarzy zdradzające jego emocje. Nie cierpiała tego.
Skupiła wzrok na kulce papieru leżącej pod fotelem. Niepewnie zaczęła mówić o swoich poglądach dotyczących ceny życia itd. Nie wiedziała tylko po co, skoro jej myśli i tak były odczytywane. Gdy skończyła, spojrzała niepewnie na Slendermana. Ten uważnie jej się przyglądał. W końcu wyprostował nieco pochylone plecy i zaczął przecierać dłonią zakurzoną półkę.
~ Musisz poćwiczyć składanie poprawnych zdań.
A więc to było specjalnie! Sprawdzał jej sposób wyrażania własnych myśli pomimo, że wie o problemach dziewczyny. Nigdy nie lubiła publicznych wystąpień, a nawet odpowiadanie przed tablicą uznawała za nie lada wyzwanie.
~ Owszem. Płynne, poprawne, logiczne mówienie to bardzo ważna rzecz.
- Skoro tak pan uważa...
~ Wracając do twoich poglądów. Musisz zrozumieć, że być może nie zawsze mam rację, ale ty zbyt upraszczasz sprawę. Rozumiesz nasze postępowanie, jest ono jednak sprzeczne z twoimi ideami. Dziś jest już późno, ale jutro dam ci kilka dzieł pewnego filozofa. Powinny cię zaciekawić i pomóc uporządkować myśli. A z tego co widzę masz ich za dużo i są zbyt sprzeczne ze sobą. Poza tym chciałbym, abyś uczestniczyła w najbliższej misji.
Oczy rozszerzyły jej się ze zdziwienia.
- Ale... Ja... Miałam być... Mieliście mnie w to nie mieszać!
~ Spokojnie, nie musisz od razu popełniać morderstwa. Na pierwszy raz wystarczy, że popatrzysz, ewentualnie pomożesz w razie potrzeby
Na razie.
- Dobrze.
~ Teraz możesz iść do reszty. A, i przyjdź jutro z nimi do mnie. Mam pewien pomysł.
Kiwnęła posłusznie głową i poszła na górę. Ledwo jej noga opuściła ostatni schodek, gdy z pokoju Hoodiego wychyliły się trzy głowy.
- Co Operator od ciebie chciał? - spytał Toby, wciągając dziewczynę do pomieszczenia.
- Pójdę z wami na mord - powiedziała siadając na łóżku.
Chłopcy byli równie zaskoczeni, jak ona, gdy się o tym dowiedziała. Nigdy jej tego nie mówili, ale wiedzieli, że prędzej czy później Operator wyda taki rozkaz. Nie spodziewali się jednak, że nastąpi to tak szybko. Posiadali obok niej ze zdziwionymi minami.
- Przecież miałaś...
- Ale pójdę - ucięła.
- Zobaczysz, to nic wielkiego - powiedział Masky, przerywając powstałą ciszę.
Spojrzała na niego lekko wkurzona.
- Jakie nic wielkiego?! Zabijacie ludzi!
- I co w związku z tym?
Przysiadła się bliżej niego i chwyciła za ramiona, jakby to miało wskrzesić w nim choć okruszynę sumienia.
- To, że oni giną.
- Każdy kiedyś umrze - odparł.
- No wiesz co?!
- Uspokójcie się...
Oboje zbyli Hoodi'ego pospolitym zwrotem ,,Cicho!".
- Nie każdy zasługuje na życie - warknął Masky.
- Nie no oczywiście. Wszechwiedzący Tim wszystko wie!
- Gdyby nie Tim, nie było by Masky'ego.
- Jeden mądrzejszy od drugiego - prychnęła.
- Przeżyłem więcej od ciebie!
- Wiek nie świadczy o wiedzy matole!
- Ogarnijcie się! -Toby usiadł między nimi. - Do czego niby zmierza ta kłótnia?
Christen i Masky spojrzeli na niego spode łba. Dziewczyna szanowała pracę przyjaciół, ale lekceważący ton Tima doprowadzał ją do szału. Przecież nie był bezuczuciową kupką kości i mięsa. Równie dobrze on sam mógł zostać zaatakowany. Co powiedziałby wtedy?
Stanęła na łóżku i zmarszczyła brwi.
- Nie chciałam się z nikim kłócić. Ale przestańcie udawać, że nie macie serca!
- Chris...
- Dobrze wiecie, czym jest cierpienie. Dlaczego więc nie potraficie zauważyć, że wasze ofiary cierpią?
- Wczuwać się w rolę skazanego, co? - warknął Masky - Uważasz, że jeszcze mało doświadczyliśmy w życiu?! Wiem, co to ból, bezsilność! Aż za dobrze wiem! Ale czy to coś zmieni?! Nie! Dlaczego tak bardzo upierasz się na swoim?! Masz z tego satysfakcję czy jak?!
- Skoro wiesz to...!
- A może uważasz nas za tak nieogarniętych, że aż trzeba nas pouczać!
- Przestań! Dobrze wiesz, że to nie...!
- Ale w końcu nic dziwnego! Przecież jesteśmy PSYCHOPATAMI!
- Zamknij się!
Christen wrzasnęła i zdarła mu z twarzy maskę. Chciała tylko porozmawiać, a ten idiota musiał doprowadzić do sprzeczki. Pierwszy raz kłócili się aż tak bardzo. W sumie wcześniejsze sytuacje to były tylko zwykłe droczenia się dla żartu. Już chciała mu dogadać, gdy zauważyła mokry ślad na jego twarzy.
Płakał. Masky płakał. Wkurzony zacisnął zęby i wyrwał jej z dłoni swoją własność.
- M-masky...?
- Tak... jestem zły. Dobrze o tym wiem - przetarł oczy i zakrył maską twarz - Tylko to nic mi nie daje.
- Nawet nie...
- Jak słusznie zauważyliśmy, znamy pojęcie cierpienia. To nie tak, że zabijam tak po prostu. Wiem, co myśli druga osoba. Pomimo tego... musimy robić to, co do nas należy. Inaczej się nie da... Nie można współczuć całemu światu.
- Masky...
Padła na kolana, patrząc na niego zdezorientowana. Już całkowicie pogubiła się w tym wszystkim.
- No a... Slender o tym... - zaczęła.
- Jest dla nas jak ojciec. Jestem jego wielkim dłużnikiem...
Przerwał, gdyż dziewczyna przytuliła go z całej siły, szlochając.
- J-ja chyba n-nigdy tego nie zrozumiem... - powiedziała cicho, osłabiając uścisk.
- To już twoja sprawa - westchnął nie do końca wiedząc, jak powinien się zachować. Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś go przytulał.
Z rogu rozległo się przerywane klaskanie. Obrócili głowy w tamtą stronę. Pod stołem siedzieli Toby i Hoodie. Pierwszy z nich przecierał palcem wskazującym oko.
- Pięknie to wygląda, gdy się nie kłócicie - rzekł tonem równie teatralnym co jego gesty.
- Ryj gofrożerco.
- Nie-e.
Masky zerwał się z miejsca i zaczął gonić Toby'ego, który wybiegł z pokoju głośno się śmiejąc. Hoodie pokręcił głową. Wyjął z kieszeni bluzy biały materiał i podszedł do Christen.
- Chusteczkę? - zaproponował.__________________________________________________________
Wesołych świąt kochani!
Miał być świąteczny rozdział, a wyszło co wyszło :3 Tym razem dłuższy niż ostatnio, mam nadzieję, że się podobał. Następny w przygotowaniu ^^
CZYTASZ
Brat // Creepypasta Fanfiction
Hayran KurguPraca, która po zakończeniu przeczytana od początku dała mi wiele do myślenia na temat moich zdolności pisarskich. Lekko porawione. Historia Christen, przyjaciółki Ticci Toby'ego z czasów, gdy jeszcze nie dane było mu poznać Slendermana. Dziewczyn...