Notatka nr.1

20 4 0
                                    

Anglia, 1886 r.

"Drogi Ojcze...

To co zastało mnie w naszej własnej rezydencji, doprowadziło mnie niemal do szaleństwa. Spotkałam tu wiele przykrości i byłam pewna, że umrę od tego ohydztwa, które tam panuje. Najbardziej zastanawia mnie fakt... Co tam TO robi? Co TO jest? Dlaczego TO istnieje? Oraz czy TO w ogóle istnieje. Martwi mnie fakt, że żyłam w tej niewiedzy, co się dzieje w naszym skromnym pałacu. Gdy byłam mała, biegałam po długich korytarzach oglądając piękno obrazów namalowanych farbami olejnymi. Dywany były zawsze pięknie odkurzone, a ściany wyczyszczone... Lecz tego dnia, wszystko okryło się karmazynem, ściany, podłogi, nic nie było już tak piękne i beztroskie jak za czasów gdy byłam dzieckiem.

Pewnego dnia, nastała w rezydencji noc. Jednak nie była to zwyczajna noc, jak za każdym razem. Otóż ta noc, nie miała końca. Po obudzeniu, widziałam za oknem jedynie księżyc, który tkwił na niebie ponad 36 godzin. Byłam prawie pewna, że coś jest nie tak, albo ktoś musiał przestawiać zegarek w taki sposób, by doprowadzić mnie do zamartwienia, gdyż czas dziwnie przeskakiwał. Po 10 minutach okazało się, że minęły 2 godziny, zaś po 12 minutach, minęło tych godzin 7. Niemożliwym byłoby gdyby ktoś w tak precyzyjnym czasie przestawiał wszystkie zegarki. Postanowiłam wyruszyć również do Cysterny, żeby sprawdzić co się dzieje. Gdy wszystko wróci na swoje miejsce dam Ci znać.

Twoja droga córka."

* * *

Ojciec zawsze znikał na jakiś czas, a wracał późnymi wieczorami, spędzał ze mną 5 minut, po czym ruszał do piwnicy rezydencji. Nie spędzałam zwykle dużo czasu z kimkolwiek. Zostałam nauczona, by skupić się na nauce, a nie na ludziach, bo nie są oni mi potrzebni do szczęścia.

Jestem Celina, mam skończone 18 wiosen i jestem córką bogatego szlachcica.

Mieszkamy w ogromnej rezydencji, była z nami kiedyś mama, ale po urodzeniu mnie, zmarła z wycieńczenia, nigdy jej nie poznałam. Lubię chemię i pisać wiersze. Wiem, że jedno z drugim w ogóle się nie łączy, a jednak.

Chciałabym spędzić z ojcem więcej czasu, dowiedzieć się o nim czegoś więcej, jednak on w jakimś stopniu się ode mnie izoluje. Tak jakby nie chciał spędzać ze mną czasu.

Odwiedzał mnie również pewien doktor, od którego wiele się nauczyłam. Można powiedzieć, że jest on przyjacielem rodziny, również i moim. Od pewnego czasu w ogóle mnie nie odwiedza, nie zawitał do nas już jakiś okres czasu.

Od momentu dziwnego przebiegu czasu, nic nie jest takie jak powinno być. Cichy szloch, głuchy krzyk, cierpienie w cierpieniu, a ja czuję jakbym popadała w coś, co jest zwane Obłędem. Jednak, czy mogłabym stać się obłąkana?

Ojciec zawsze mi mówił, jak i szanowany Doktor, że jestem mądrą dziewczyną, potrafie w szybkim tępię łączyć fakty. Zawsze mi to mówili, aż pewnego razu Doktor pogłaskał mnie po głowie i powiedział; "Jesteś mądrą dziewczynką, oby tak dalej. Pamiętaj, że musisz się uczyć, wtedy będziesz jeszcze mądrzejsza i wszystkie zagadki, rozwiążesz od razu."

Tylko co miał na myśli mówiąc zagadki? Nie wydaje mi się żeby chodziło o coś typu "Mamy cztery zapałki, ile otrzymamy zapałek, gdy jedną z nich złamiemy na wpół?" Takie zagadki rozwiązywałam mając 7 lat. Czuje, że w przeciągu grubych 11 lat, zagadki mogły ulec przemianie w coś znacznie gorszego. Zobaczę co czas pokaże.

Jestem niemal pewna, że piszę to od 15 minut... Jednak czas na zegarku wynosi odległość 9 godzin... Zaczynam się gubić w czasie, jednak coś mi się nie wydaje, by było to w jakiś sposób istotne, gdy za oknem ciągle tkwi noc.

Jestem teraz zmęczona, zrobię to jutro, kiedy będę na siłach, a teraz...

Odpocznę, pójdę spać...

Wypocznę...

CysternaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz