Rozdział 6

4 1 0
                                    

- Obudź się Celi. Obudź się, nie marnuj czasu...- usłyszałam cicho głos, dziecinny głos. Czułam jedynie przeszywający ból. Wszystko wydawało się załamywać, głos wdzierał się do mózgu, a ja powoli zaczęłam otwierać oczy zdając sobie sprawę, że jednak nie umarłam. Wszystko było zamazane, próbowałam przetrzeć oczy, ale ból w ramieniu był tak okropny, że mi się to nie udało. Przez mgłę widziałam dziurę w suficie, a raczej w podłodze, w którą wpadłam.
- Oni mogą wrócić, proszę, wstań.- znów usłyszałam głos dziecka.
- C-co? Słucham? Kim jesteś?- zapytałam cicho, jednak wystarczająco by usłyszał.
- Jestem przyjacielem, zraniłaś się, proszę, pozwól mi Ci pomóc.- dziecięcy głos zaczął sie przemieszczać, po chwili poczułam jak obracam się na bok, nie, to on mnie przesunął.
- Jak się czujesz?- zapytał, a ja otworzyłam oczy i widząc dziecko zmarszczyłam brwi. Nie był krwiożerczą bestią, wyglądał na około 11 lat, nie więcej. Miał w ręku kawałek materiału, którym próbował pozbyć się krwi z mojego ciała. Nie byłam pewna czy mam się bać, czy cieszyc.
- Co się stało?- zapytałam niepewna, tak na prawdę, nie zdziwiłabym się jakby zmienił się nagle w żądnego krwi potwora.
- Spadłaś tu, na suficie jest dziura, chyba tam stałaś i spadłaś, podłogi są stare, mogły nie wytrzymać ciężaru, ale nie szkodzi, zaopiekuje się Tobą.- mruknął uśmiechnięty.
- A kim Ty jesteś? Czemu mi pomagasz i co robisz w mojej rezydencji?- zaczęłam go zasypywać pytaniami, bo jak dotąd nie dostałam żadnej odpowiedzi na moje pytania.
- Długo by mówić, dasz radę wstać? Lepiej stąd chodźmy, nigdy nie wiadomo gdzie czają się potwory, prawda?- zapytał i pomógł mi się podnieść. Korzystając z jego pomocy, wstałam, jednak to dziwne uczucie, gdy ktoś dwa razy mniejszy od Ciebie, próbuje Ci pomóc i to jeszcze dziecko.
- Chodźmy, tu nie jest bezpiecznie.- odpowiedział pełen uśmiechu.
- Niesamowite! W końcu znalazłem kogoś kto nie chce mnie zabić!- zaśmiał się, a ja jedynie westchnęłam próbując nie zwracać uwagi na ból przy chodzeniu.
- I wzajemnie.- spojrzałam przed siebie, zaczęłam dostrzegać dziwną mgłę. Tę samą, którą widziałam gdy byłam jeszcze piętro wyżej. Zaczęłam się rozglądać i gdy przetarłam oczy, chłopiec zniknął. Nie było nikogo, czyżby to była jedynie moja halucynacja? Z resztą zastanawiam się, czemu one dalej mnie dziwią. Zaczęłam się rozglądać i szukać eh.. "przyjaciela", w tej mgle. Ciężko było cokolwiek dostrzec, postanowiłam się nie zawracać i poszukać wyjścia z tego piętra wyżej. Miałam przejść do sektora pomiędzy 4, a 5, ale on był zawalony. Z resztą dalej na górze czycha potów i nie wiem czy tam jest, czy poszedł, czy podąża za mną, czy coś robi. Nie wiem, może powinnam znaleźć inną drogę do tego sektora.
Wzruszyłam ramionami sama do siebie i poczułam ból, ah, no tak, zapomniałam że spadłam z paru metrów w dół.
W końcu idąc powoli w gąszczu mgły zauważyłam coś jasnego. Wszystkie ściany były ciemne, spróchniałe, niektóre wilgotne, śmierdziały od starości, a dalej na ścianie było przyczepione coś jasnego.. hm, notatka? Wygląmda jak kawałek papieru. Podeszłam bliżej i chwytając kartkę zaczęłam czytać, mając nadzieję, że to jedna z notatek mojego ojca.

"Notatka nr. 7
Ah, niby tak mało mi brakuje do końca tej historii. Daj Boże, tylko, aby Celinie nic nie było. Jej ojciec wydaję sir być ostatnio bardzo niespokojny, jakby coś go gnębiło, jakby coś mu nie dawało spokoju, a ja nie jestem w stanie pomóc. (Nieczytelny fragment) ...więc mi powiedział. O tej osobie i tak jak on chciał, zacząłem badania. Nie było to nic nadzwyczajnego, badania jak badania, dziś po dniu eksperymentowałem nad tym, ale on chciał coraz więcej. On już nie chciał badań, chciał egzystencjalne eksperymenty, badanie tefo pod mikroskop, pod lupą, badanie tkanek pod wpływem wpuszczenia wirusów do organizmu, krew tężniała, to już zaczynało się robić niebezpieczne, to były badania eksperymentalne, laboratoryjne, zaczynał się robić coraz bardziej psychiczny, a ta osoba... oszalała. Oszalała i zbiegła, uciekła. Nie mogę uwierzyć, że dopuściłem do czegoś takiego, ale też jestem dumny, że stworzyłem coś o takiej sile, by móc odejść o własnym rozumie, coś, co jest w stanie myśleć i wyciàgać wnioski. Muszę to znaleźć... Muszę być pierwszy."

Przestaję powoli rozumieć sytuację. Czyli doktor nad czymś pracował, nad czymś i teraz tego szukał... Hm, czyżby ten chłopiec? Niemożliwe, to tylko moja wyobraźnia.
Westchnęłam ruszając dalej, zaczęłam czuć pod stopami nieprzyjemny grunt, wszystko było kleiste i ciężko było się odkleić od ziemi. Miałam wrażenie, że krążyłam bez celu i nagle- drzwi. Małe drzwiczki, może prowadzą na górę? Podeszłam bliżej i je otworzyłam, było tam jeszcze ciemniej niż na korytarzu, a i tak tam nie mogłam prawie nic widzieć.
Weszłam do pomieszczenia i widząc na stole lampę oliwną, podeszłam by ją zapalić, ah jak dobrze jest widzieć blask, światło, cokolwiek co jasne. Rozświetliłam bardziej i rozejrzałam się po pokoju, wyglądał jak schowek na miotły, jednak coś innego przykuło moją uwagę. Wiadro, wypełnione jakimś płynem, jednak to nie była ciecz wodnista, wyglądała jak smoła, ale była innej konsystencji, ah, no nieważne, skupiam się na głupotach. Wyszłam z pomieszczenia trzymając lampę w ręku i zaczęłam sobie rozświetlać korytarz. Wszystko i tak było ciemne, ciężko było mi oddychać, i dopiero teraz zorientowałam się, że chodzę... po ludzkich częściach ciała.

CysternaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz