ilość słów: 6,1K
Josh przewrócił się na brzuch i schował twarz w brudnej poduszce, ściskając jej boki tak, by zakryć sobie uszy. Dzwonek jego telefonu w końcu ucichł i dał mu moment na dobudzenie się. Mógł poczuć zimny nos swojego psa przejeżdżający wzdłuż jego łydki. Niedźwiedź wyznaczył na jego nodze mokry ślad, aż w końcu zatrzymał się na kostce chłopaka, za którą delikatnie złapał zębami. Na siłę chciał wyciągnąć swojego właściciela na spacer, jednak ten nie dawał za wygraną. Zbyt dobrze było mu pod powierzchnią miękkiej kołdry. Sen tej nocy był dosyć łaskawy. Mięśnie zdążyły odpocząć, nerwy wyciszyły się, jego siły się zregenerowały.
Wczorajszy dzień był bardzo wyczerpujący. Tyler obudził się ze złym humorem i od rana wszystko nie współgrało z harmonogram, z którym Josh zdążył się już zżyć.
Jego życie od ponad dwóch lat przypominało zaciętą kasetę, która odtwarzała się do pewnego momentu, by potem się zaciąć, narobić nieprzyjemnego hałasu i zacząć odgrywać się jeszcze raz. Z tym także zdążył się zżyć.
Gdy z powrotem przewrócił się na plecy i przez siatkę resztek snu zaczepioną od jednej powieki do drugiej spojrzał na sufit, ekran jego telefonu znów się zaświecił, a pierwsze nuty It's Time To Party zaczęły ponownie rozchodzić się z echem po jego pokoju. Chłopak sięgnął po urządzenie i westchnął ciężko, widząc, kto znów próbował się do niego dodzwonić. Niedźwiedź ułożył pysk na łóżku, powoli merdając swoim długim ogonem i z smutkiem w jego dużych, brązowych oczach przyglądając się zmęczonemu człowiekowi, który był jego panem. Kolczatka psa brzęczała za każdym razem, gdy ten się poruszył. Coś w jego spojrzeniu podpowiadało Joshowi, że nawet jego pies wiedział już, kto dzwonił do niego o tak wczesnej godzinie.
Tyler od ponad dwóch lat dzwonił na ten sam numer, o tej samej porze i zadawał dokładnie to samo pytanie. Josh czasem zastanawiał się nad tym, czy po drugiej stronie słuchawki stał naprawdę jego oddychający, nadal żywy przyjaciel, czy było to tylko nagranie, które odtwarzało się w jego głowie za każdym razem o siódmej rano, by przypomnieć mu o tym, w jak niesprawiedliwym świecie żył.
Myślał często o tym, dlaczego Tyler codziennie pytał o to samo. Joseph uwięziony przez swój własny mózg w tym jednym, okropnym dniu, powtarzał tylko te czynności, które zaplanował. Reszta ulegała zmianie. To było dobre. Josh lubił patrzeć na to, jak Tyler ustawiał inaczej książki na półkach lub odtwarzał inną playlistę. Lubił dopatrywać się takich szczegółów. Od ponad dwóch lat jego życie było ciągnącą się niemiłosiernie rutyną. Każda pojedyncza zmiana była dla niego formą rozrywki.
Przyłożył telefon do swojego ucha i przejeżdżając dłonią po boku swojej twarzy, w ostatniej chwili odebrał połączenie. - Tak, Tyler? - Jego głos był zachrypnięty od kilkugodzinnego snu. Mimo tego, iż spędził całą noc na regenerowaniu sił, w jego głosie nadal było słychać zmęczenie. Nie fizyczne a psychiczne.
- Chciałem się tylko upewnić, że pamiętasz o tym, że obiecałeś mi pomóc z rozpakowywaniem wszystkich rzeczy - zaczął Tyler. Josh zamknął oczy i w myśli przeklął wszystkie demony, które odpowiedzialne były za tę stałą niepewność w głosie jego przyjaciela. - To nadal aktualne, prawda?
Wiedział o tym, że ten problem tkwił w Tylerze już na długo przed wypadkiem. W życiu Tylera przewinęło się wiele ludzi, których obecność wszczepiło w niego cząstkę, którą trudno było zidentyfikować. Zrozumienie niektórych rzeczy czasem zajmowało mu nieco więcej czasu niż innym, czasem musiał zapytać o coś dwa razy, by w końcu coś zrozumieć albo to do siebie dopuścić. Tyler był inny i Josh to rozumiał. Jednak wokół jego serca nadal zaciskała się niewidzialna lina, gdy za każdym razem musiał wsłuchiwać się w ten niepewny głos pytający o to, czy na pewno wszystko jest aktualne. Myśl, iż Tyler został na zawsze uwięziony z swoją niepewnością w pętli czasu, bolała go z dnia na dzień coraz bardziej.
CZYTASZ
remember me
Fanfictiontyler po tragicznym wypadku zatrzymuje się w pętli swojej pamięci. josh po tragicznym wypadku tylera robi wszystko, by zagubiony w pętli przyjaciel czuł się jak najlepiej. [ t w e n t y o n e p i l o t s ] © robert-lucas; 2016