Dla mojego brokułka
Rose:
* śmiejąc się uderzyła rączką w miseczkę, która nie przewróciła się jedynie ze względu na ponadprzeciętny refleks jej taty*
Sherlock:
Kochanie odwołuję się do twojego sumienia, jeśli po raz kolejny nie zjesz obiadu John każe mi iść na zakupy. Tam są ludzie...
Rose:
* tym razem przyjęła łyżkę, ale wszystko opluła na ojca *
Sherlock:
* lekko ubrudzony zieloną papką dalej próbuje karmić Rose, ona oczywiście dalej nie chce*
Księżniczko, mimo, że nie wygląda jest naprawdę smaczne, spróbuj, zamiast ciągle pluć.
W brokułach znajduje się wiele niezbędnych dla organizmu substancji odżywczych.
Mają wapń, żelazo i selen...
John:
*Wchodzi do mieszkania i odkłada zakupy*
Jeszcze nie zjadła? Sherlock, przecież miałeś ją nakarmić...
Sherlock:
Nie chce jeść, zastanawiałeś się nad tym, że może nie być głodna?
John:
*wykłada zakupy*
Umawialiśmy się, ty karmisz Rose, a ja idę do sklepu. Spróbuj ją jakoś do tego zachęcić.
Sherlock:
Nie każdy musi tyle jeść, co ty John.. Zresztą ty i tak już zbyt wiele jesz.
John:
Chcesz mi powiedzieć, że jestem gruby?
Sherlock:
*po krótkim zastanowieniu, dumny, że udało mu się znaleźć dobre rozwiązanie*
Kocham cię nawet takiego.
John:
Jaki ty romantyczny...
Dawaj to.
*Zabiera łyżeczkę i z uśmiechem robi "leci samolocik"*
Jedna łyżeczka za tatusia.
Rose:
*Je z uśmiechem*
Sherlock:
*starając się nie obrażać na własną córkę naburmuszony opada na kanapę*
John:
*powtarza czynność*
I za wujka Myca.
Sherlock:
On już sam za siebie za dużo je!
John:
*Ignorując go*
I ostatnia łyżeczkę za tatusia Sherlocka, który jutro idzie na zakupy.
***
CZYTASZ
Sherlock, ja rodzę
FanficKontynuacja "Sherlock, jestem w ciąży", czyli po raz kolejny moje dziwne teksty, tym razem pamiętnik to za mało.