Piąta rano. Nie jestem pewna czym spowodowana jest tak wczesna pora wstania. Mógł śnić mi się koszmar, ale go nie pamiętam. Właśnie, muszę pójść chyba z tym do lekarza. Albo obudził mnie ten okropny ból głowy. W tym momencie ciężko mi zrozumieć swoją euforię i sposób w jaki spędziłam zakończenie roku szkolnego. Po co mi to było. Postanawiam zejść na dół po zapas wody. Moja mama ma najwidoczniej ten sam problem. Siedzi na kanapie z rozmazanym makijażem od płaczu ze śmiechu, podczas oglądania po raz pewnie już setny kolejnego sezonu "Przyjaciół". Nie mam ochoty z nią rozmawiać. Staram się przejść niezauważalnie.
-O dzień dobry kochanie! Czemu tak wcześnie na nogach? Jak się wczoraj bawiłaś? Może to i lepiej, że już wstałaś. Dziadkowie dzisiaj przyjeżdżają. Musisz pomóc mi coś ugotować. - gdybym jej nie przerwała nie wiem co by się wydarzyło.
-Dobrze mamo, będę pamiętać. A teraz idę do siebie. - wzięłam dwie butelki wody i wywlekłam swoje ciało z powrotem do łóżka.
Słońce delikatnie przedziera się przez zasłony. Nie mam siły ich poprawić. Odwracam się i przeglądam fora internetowe, tylko po to by nie zasnąć.
O nie. Czy ja dobrze widzę? Dochodzi już pierwsza! Zbiegam na dół żeby może chociaż trochę pomóc mamie. Ona mnie udusi, ale przecież mogła mnie obudzić. Nie mam zamiaru się obwiniać. Kamienieje gdy widzę to, co dzieje się w naszej jadalni.
-Mamo Ty to sama... tak wszystko? - mówię wymachując na zastawiony po brzegi stół.
Właśnie teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem głodna.
-Zadzwoniłam po katering. Nie chciało mi się wyjątkowo nic gotować.
-Przepraszam bardzo... nie chciałam zaspać. - zaczynam się tłumaczyć.
-Dobra nie mów tyle tylko idź zrób coś z sobą. Goście nam się wykończą, jak w taki stanie Cię zobaczą.
Przez to wszystko nie zwróciłam uwagi jak ona ślicznie wygląda. Ma na sobie białą, koronkową sukienkę i granatowe, wysokie szpilki. Jej twarz jest jak zawsze jasna i promienieje młodością, usta ma pomalowane czerwoną szminką, która idealnie podkreśla ich kształt i te jej doczepiany rzęsy. Pięknie. Włosy ma świeżo umyte i równomiernie pofalowane.
Jestem już w pokoju. Gdy przypadkiem spoglądam w lustro. Jestem przerażona. Ta twarz, te włosy. Urodą nie grzeszę, ale to już jest lekka przesada. Staram się jakoś opanować to, co dzieje się na mojej głowie. W ostateczności wiąże włosy w kucyka i prostuje jego końce. Nakładam korektor pod oczy, żeby choć trochę ukryć to jak się czuje, delikatnie pudruje twarz, i dosłownie trzy razy przejeżdżam tuszem po rzęsach.Wkładam beżową, koronkową bieliznę, taką tylko głównie posiadam. Zapinam guziki od białej koszuli, naciągam cieliste rajstopy i krótką, rozkloszowaną spódnice koloru khaki. Na stopy nakładam jasne lordsy. Słysząc już dzwonek do drzwi, mam czas jeszcze założyć bransoletkę i przejrzeć się przelotnie w lustrze. Osiągnęłam efekt zamierzony, a nawet powiedziałabym, że wyglądam całkiem nieźle. Zbiegam szybko po schodach. Widząc drzwi wejściowe czuje jak moja krew gęstnieje, jak oblewam się rumieńcem, zaraz wybuchnę. Co on tu do cholery robi?!
YOU ARE READING
Soften
Romance- Noami, słońce... co się stało? - Świetnie! Tylko jego mi tu brakowało. Spierdolonego,ale zabójczo przystojnego, mojego ojca.