Nick leży obok mnie. Zajeżdża od niego wódą. Jestem prawie pewna, że się z nim nie przespałam. Nie mam pojęcia, która może być godzina. Schodzę na dół. W kuchni plącze się kilka osób.
-Widział ktokolwiek z was może Sel? - pytam.
-Pojechała stąd wczoraj jakoś po północy. - mówi jakaś dziewczyna.
-Była ostro wkurwiona... - dodaje chłopak.
-Podobno jej nowy laluś przeleciał inną. - oznajmia chłopak wypijający resztki wódki.
Co jest? Jak to? Przecież to chore. Za nic bym z nim nie poszła do łóżka. Gdzie moja torebka? Wracam do pokoju. Nick dalej śpi. Moja ręka już prawie jest przy nim by go obudzić, ale na szczęście w porę uświadamiam sobie, że obudzenie go może przynieść mi tylko same kłopoty. Rozglądam się za tą torebką. Zajebiście! Nie ma jej. Co się wczoraj wydarzyło. Pamiętam, że pływałam chyba w basenie. Może tam jest. Na dole jest już prawie zupełnie pusto. Wychodzę na taras. Jaki tu jest burdel. Wszędzie butelki po alkoholu, paczki po szlugach, niedopałki blantów. Melina jakaś. Ale gdzie ta cholerna torebka?! Siadam na betonie obok basenu z nadzieją, że coś sobie przypomnę. Nic... mam pustkę. Pojawiają się tam jakieś prześwity, ale nie są w stanie mi pomóc. Muszę siku. Wchodzę do wielkiego salonu. Widzę długi korytarz. Dopiero czwarte drzwi były otwarte, ale w środku znalazłam tylko jakąś gejowską parę w łóżku. Jest łazienka, widzę. Wchodzę i poznaje twarz tego chłopaka. To ten rudy drwal.
-Hej - mówię.
-O cześć - uśmiecha się - potrzebujesz pomocy?
-Tak. - mowię zrezygnowana. - Widziałeś może gdzieś czarną torebkę?
-Nie - odpowiada zdezorientowany - zgubiłaś ją, tak?
-Niestety.... I z tego co jeszcze wiem to Selly wczoraj pojechała do domu, nie informując mnie o tym.
-Wiesz o torebce nie słyszałem, ale radzę Ci poszukać w miejscu w którym spałaś. - mówi - A Selly... Hmm prawda, że wczoraj pojechała. Jednak nie wiem co się stało.
-Dzięki. A więc sprawdzę jeszcze raz w pokoju. - uśmiecham się. W sumie to za bardzo mi nie pomógł. Pójdę jeszcze do tej łazienki.
Znowu jestem w tym pokoju. Jest! Jest w szufladzie! Cudownie! Biorę telefon i natychmiast dzwonię do Sel. Ma wyłączony telefon. Próbowałam kilka razy. Cholera... co się mogło stać... czy to może być spowodowane tym ze spałam w jednym łóżku z jej chłopakiem. Nie mam pojęcia w sumie jak się tam znalazłam... Ale ja tylko z nim spałam. Chyba. Z tego co pamietam nie było niczego więcej.
Selly, kochana. Co się stało? Dlaczego tak nagle zniknęłaś? I dlaczego masz wyłączony telefon? Jak tylko odczytasz, proszę zadzwoń do mnie. Martwię się.
Mam nadzieje, że niedługo to odczyta.
Od jakiś dwóch godzin siedzę na wjeździe do domu i tylko odmachuje wszystkim na pożegnanie. Super. Selly nadal się nie odezwała.
-Hej, może Cię podwieźć co? - słyszę znajomy głos za placami i czyjąś rękę na ramieniu. Odwracam się. - Jestem Edgard.
To ten sam chłopak.
-Noami. - odpowiadam.
-Chodź, zawiozę Cię, tutaj zaparkowałem. - wskazuje na czarny, terenowy samochód. Nie znam się na markach, ale widzę ze był drogi, cholernie drogi.
-To bardzo daleko... jakoś sobie poradzę. - chyba zauważył, że ściemniam. Może to i lepiej.
-Nie ma problemu, mów gdzie to.
-Everett.
-Wsiadaj. - podnosi mnie z jakiegoś kamienia. Chyba siedzę tu już naprawdę bardzo długi czas, bo nie czuje tyłka.Droga minęła nam głównie w ciszy. Dowiedziałam się tylko, ze zna dobrze Nicka.
-To tutaj. - wskazuje na mój dom. - Dziękuje Ci bardzo, gdyby nie Ty pewnie siedziałabym teraz jeszcze przed tym domem.
-Nie ma za co. Polecam się na przyszłość. - uśmiecha się.
-To pa. - otwieram drzwi.
-Poczekaj - czuje jak łapie mnie za nadgarstek. - zapisz sobie mój numer telefonu, gdybyś może kiedyś znowu potrzebowała pomocy, albo chciała po prostu pomilczeć.
Podaje mu swój telefon. Zapisał się normalnie, swoim imieniem, Edgard.
-Dziękuje Ci jeszcze raz, cześć.
-Trzymaj się Noami. - mówi uśmiechając się i drapiąc swoją brodę.
Chce odrazu pójść do mojego pokoju.
-Nem, co tak długo? Dochodzi dwudziesta. Ja rozumiem, że lubisz się dobrze bawić, popić i szaleć... też byłam w Twoim wieku, ale do cholery mogłabyś odebrać ten telefon! - chyba jest wkurzona - Martwiłam się o Ciebie. - przytula mnie.
-Przepraszam... jesteś pewna, że dzwoniłaś?- przecież nic nie słyszałam.
-Tak dzwoniłam chyba z milion razy, złotko. Umówiłam się z Twoim ojcem u niego. Właśnie przyjechał. Obiad masz w mikrofali. Pa. - całuje mnie przelotnie w policzek. Sprawdzam mój telefon. No i nic... żadnych powiadomień. Włączam głośno muzykę i kładę się na kanapie w salonie. Czemu moja matka nadal się z nim spotyka? Może gdyby się dowiedziała o tym co kiedyś mi robił, przestałaby... Z jednej strony chciałabym jej powiedzieć, ale z drugiej nie chce żeby była nieszczęśliwa. Nie pamiętam kiedy ostatnio była tak radosna, jak przez kilka ostatnich dni.
Patrzę w ten telefon z nadzieją, że Sel w końcu się odezwie. Słyszę dzwonek do drzwi... pewnie znowu przylazła sąsiadka, że muzyka za głośno i nie może się skupić. Trochę wyrozumienia babo, każdy może mieć gorszy dzień. Szarpie za klamkę.
-Nick?!
YOU ARE READING
Soften
Romance- Noami, słońce... co się stało? - Świetnie! Tylko jego mi tu brakowało. Spierdolonego,ale zabójczo przystojnego, mojego ojca.