VI

55 4 0
                                    

Co on tu robi?!
- Cześć kochanie - przysuwa się do mnie i całuje w szyje. Odsuwam się ale łapie mnie za biodra, próbuje się uwolnić. - Nie wmawiaj mi nawet, że nie chcesz. Czemu rano uciekłaś i nic mi nie powiedziałaś, co? Było mi tak dobrze, mała.
- Słucham? - patrzę się na niego zdziwiona. Próbuje mnie pocałować. - Ruchałam się z Tobą?
- Jeszcze się pytasz? To był jeden z lepszych orgazmów w moim życiu.
- Kurwa. Nie wierze Ci. Jestem pewna, że nigdy bym tego zrobiła Sel.
- No widzisz a jednak. - znowu chce mnie pocałować. Wyrywam mu się.
- Wypierdalaj stąd!
- Musiałoby mi się teraz cudownie Ciebie jebać, jesteś taka wkurwiona. - znowu podchodzi do mnie.
- Nie rozumiesz kurwa! Zaraz zadzwonię na policję!
- Dobra spokojnie, zaraz cię wyładujemy. - Nie wytrzymałam. Moja ręka automatycznie go uderzyła. Nie wiem skąd wzięłam tyle siły, ale aż odszedł do tyłu.
- Ty suko! - Stoi już w drzwiach. Odwrócił  się i uśmiechnął się do mnie.
On jest jakiś chory. Gdzie jest mój telefon? Mam trzy nieodebrane połączenia od: nieznany. Nie obchodzi mnie to. Natychmiast dzwonię do Selly. Po czterech sygnałach rozłączam się. Włożyłam szybko czarne jeansy, białą koszulkę, adidasy i wybiegłam na przystanek. Autobus mam za 13 minut. Zadzwonię do niej jeszcze raz. Nic z tego. Robi to specjalnie, specjalnie nie odbiera tego telefonu. Po kilku minutach na przystanku robi się gęsto. Stoją jakieś starsze panie, młoda kobieta z dzieckiem w wózku i grupa jakiś nastolatków palących najtańsze szlugi. Przyjechał. Wsiadam do niego, jest cholernie tłoczno, staje obok młodego mężczyzny w garniturze i teczką w ręku. Pewnie wraca z pracy. Za mną stoi kobieta w średnim wieku razem z wnuczkiem, tak podejrzewam, że to jej wnuczek. Przejechałam kilka przystanków i nie jestem w stanie znieść tego szmeru i jazgotu. Wkładam do uszu słuchawki i włączam pierwszy lepszy album jakiegoś rockowego zespołu. Kocham to. To uczucie gdy nagle wszystko staje się już nieważne. Jest dotarłam na końcowy. Muszę przejść się jeszcze kawałek.
Widzę dom Sel. Nie ma samochodu jej rodziców, ani jej samochodu. Mam jednak nadzieje, że jest w środku. Pukam do drzwi. Nic z tego. Dzwonię do niej, ale oczywiście nie odbiera. Czemu ona do kurwy nie chce mi dać się wytłumaczyć?! Tym razem z całej siły wale w drzwi. Może jej nie ma. Trudno, poczekam. Nie wrócę do domu dopóki z nią nie porozmawiam.
Dochodzi już siódma, ściemnia się. Dzwonię do mamy Sel, muszę się dowiedzieć co się z nią dzieje do cholery!
- Tak, słucham...? - słyszę zdziwiony głos pani Jought.
- Dobry wieczór, przepraszam że przeszkadzam, ale czy wie może pani co dzieje się z Selly? - dopiero po chwili zrozumiałam, że moje pytanie nie ma sensu. Dzwonię do matki mojej przyjaciółki, która ma z nią świetny kontakt, więc jest oczywiste, że wie co dzieje się z jej dzieckiem.
- Och Nem, tak mi przykro, ale z mężem kilka dni temu wyjechaliśmy na bardzo ważną konferencję. Ostatni raz rozmawiałam z Sel przedwczoraj. Jest już pełnoletnia więc się o nią tak nie martwię - ciekawe gdzie podział się młodszy brat Sel... - Myślisz, że mogło jej się coś stać.
- Nie na pewno nie, pewnie zostawiła telefon i gdzieś poszła. - teraz mam złe przeczucia.
- Spróbuj wejść drzwiami z tyłu, zawsze kiedy wychodzimy z domu, zamykamy je.
- Oo dziękuje bardzo, zaraz pójdę to sprawdzić.
- Muszę kończyć, Pa Noami, trzymaj się. - ona w ogóle nie martwi się o swoją córkę. To dziwne. Może coś wie...
- Dziękuje bardzo, dobranoc.
Natychmiast kieruje się w stronę ogrodu. Bramka jest otwarta. Trawnik jest jak zawsze w nienaruszalnym stanie. Trawa była niedawno koszona, a wszystkie krzewy i kwiaty są wypielone i idealnie przeciętne. Wchodzę powoli po schodach, drzwi są oczywiście tez otwarte. Czemu kurwa nie wpadłam na to kilka godzin wcześniej?!
Otwieram delikatnie drzwi. Dom wygląda jak zawsze. Wszystko w drewnie. Nawet te skrzypiące schody są z drewna, jednak żeby dowiedzieć się czy Sel jest w domu muszę pójść na górę. Cholera ile ona ma hajsu. Ten dom jest ogromny i piękny. Otwieram drzwi do jej pokoju. Nie ma jej, jednak słyszę jak w łazience leje się woda. Siadam na łóżku. Rozglądam się po pokoju, w sumie dawno tu nie byłam.... jest jasny. Białe ściany, białe meble, wszystko białe. Na laptopie otwartych jest kilka zakładek, widzę tylko otwarty jakiś portal społeczny.
Nowa wiadomość od: Roger Mart.
Nie mam pojęcia kim może być ten chłopaka, to imię nic mi nie mówi, muszę się powstrzymać od tego żeby nie przeczytać tej wiadomości. Jestem wścibska... to po matce.
Czerwone stringi wiszą na oparciu fotela.
- Noami?! - odwracam się. - Czego jeszcze ode mnie chcesz?! - to nie będzie przyjemna rozmowa. - Jak się tu w ogóle dostałaś?!
- Chcę z tobą porozmawiać... nie odbierałaś telefonu, martwiłam się. - spoglądam jej w oczy. Jest zła, wkurwiona.
- No właśnie, skoro nie odbierałam, to oczywiste, że nie miałam ochoty z Tobą rozmawiać, nie uważasz?
- Mogłaś napisać...
- Kurwa dziewczyno przespałaś się z moim chłopkiem...
- Nie!
- Nie przerywaj mi. Miej chociaż tyle godności. W dupie mam to, że Nick ruchał się z inną. Jednak on ruchał się z Tobą. Z moją jedyną przyjaciółką, która wie o mnie więcej niż ja sama o sobie. Nie potrafię tego zrozumieć. Nawet nie chcę. Zachowałaś się jak łatwa dziwka. Doskonale widziałaś, że jest mój, przynajmniej na jakiś czas.
- Selly ja się z nim nie przespałam!
- Jesteś tego pewna?
- Tak.
- Więc zobacz. - bierze telefon z biurka. Kurwa. Pokazuje mi zdjęcie... widać idealnie moja twarz i Nicka. Wchodzi we mnie od tyłu, trzyma moje włosy w ręce, a ja pokazuje środkowy palec do obiektywu.
- Ale...
- Nic cię nie usprawiedliwia. Nic. Piłaś, ćpałaś. Okej ja też. Ale kurwa ruchałaś się ostro z moim chłopkiem. Mam na to dowody. Nie wyprzesz się. Zniszczyłaś naszą przyjaźń Noami, więź i uczucie które budowałyśmy latami. 
- Przepraszam cię! Cholernie cię przepraszam. Dobrze wiesz, że nie chciałam. Nie wiem co się ze mną stało. Nic nie pamiętam... Kurwa - czuje jak łzy napływają mi do oczu. - jest mi tak głupio.
- Wyjdź Noami. Proszę nie próbuj się ze mną kontaktować, nie dzwoń, nie pisz, ani tym bardziej tu nie przychodź.
- Możesz mi powiedzieć kto zrobił to zdjęcie?
- Czy to jest kurwa dla Ciebie ważne?! Idź stąd! Zniszczyłaś wszystko! Wszystko, rozumiesz?! - krzyczy przez łzy. - W dupie miałaś mnie i moje uczucia. Dupczyłaś się z moim chłopakiem! Nigdy Ci tego kurwa nie wybaczę!
Wiatr ochładza mnie. Czuje jak ktoś wbija mi coraz głębiej nóż w serce. W moim życiu były tylko dwie ważne osoby dla mnie, osoby dla których byłabym w stanie zrobić wszystko. Moja mama i Selly. Właśnie jedną straciłam. Jestem tak zajebiście na siebie zła. Dochodzi jedenasta, autobus mam za pół godziny. Szybciej dojdę na piechotę. Słyszę dzwonek telefonu.
Nieznany.
Wyłączam telefon. Nie mam siły, ani ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Idę chodnikiem, mijam mnóstwo ludzi. Łzy ciągle spływają mi po policzkach.
W końcu jestem. Mama jest w środku. Nie chce jej widzieć. Poczekam aż uśnie i dopiero wtedy wrócę do domu. Siadam na krawężniku przed bramą.
Ciągle płacze, nie wiem ile już tu siedzę. Moje myśli ciągle się plączą... nie mam siły na myślenie o tym wszystkim, jednak jest to silniejsze ode mnie. Słyszę zapalający się silnik samochodu na moim podwórku. Brama się otwiera i wyjeżdża auto, którego wcześniej nawet nie zauważyłam. Zatrzymuje się.
- Noami, słońce... co się stało? - Świetnie! Tylko jego mi tu brakowało. Spierdolonego ale zabójczo przystojnego, mojego ojca.
- Nic. - Patrzę się w kostkę ułożoną na chodniku.
- Czemu tu siedzisz? To przeze mnie? Przeze mnie nie weszłaś do domu?
- Nie.
- Powiesz mi co się stało?
-  Nic się nie stało. Możesz mnie zostawić w spokoju?
- Nie. - Kuca obok mnie. Wkłada palce pod moja brodę i podnosi moja twarz, tak żebym spojrzała mu w oczy. Jego zielone oczy wpatrują się we mnie, chyba się martwi.
- To jak pogadamy? Czy zaprowadzić Cię do mamy? - pyta spokojnie.
- Nie! Do mamy nie. Nie mam siły się jej tłumaczyć.
- Więc? Chcesz wrócić do domu? - spogląda na budynek.
- Wrócę jak mama pójdzie spać. - odpowiadam.
- Czyli mam tu z tobą siedzieć i czekać, aż twoja matka pójdzie spać, żebyś mogła w spokoju wrócić do domu, tak? - uśmiecha się delikatnie.
- Nie. Nie czekaj.
- Chodź. - Podaje mi rękę.
- Gdzie? - dalej siedzę.
- Zabiorę Cię do mojego mieszkania. Prześpisz się, ogarniesz i rano odwiozę cię do domu.
- Nie, dziękuje.
- Proszę zaufaj mi. - uśmiecha się, a ja wstaje.
- Wsiadaj.
Ten samochód jest cudowny. Nie znam się na nich, jednak wiem które mi się podobają. I ten jest cudowny. Siedzenia są obite jasna skórą, tylne szyby przyciemniane, a w głośnikach cicho rozbrzmiewa jakaś miła dla ucha, nieznana mi melodia.
- To niedaleko, zaraz będziemy. - uśmiecha się do mnie. Dodaje mi to trochę śmiałości.    Słyszę szum silnika. Przez cała drogę czuje jak zerka na mnie. Wiem że nie wyglądam zbyt dobrze.
W końcu wjeżdżamy na podziemny parking. Wychodzimy w ciszy z samochodu.
- Posłuchaj mała, szybko skoczę do sklepu, muszę kupić pare rzeczy. Tam masz windę. - wskazuje palcem na drzwi znajdujące się ode mnie kilka metrów dalej. - Wysiądź na ósmym piętrze. Mieszkanie numer 63. Tu masz klucze. - daje mi kępkę kluczy do dłoni - Rozgość się. - wysyła mi jeszcze przelotny uśmiech i znika na schodach prowadzących na chodnik obok ruchliwej ulicy.
Wchodzę do windy. Jest duża. Wiszą w niej lustra i dopiero teraz widzę jak okropnie wyglądam... ten makijaż mam już od dwóch dni. Po kreskach nie ma śladu. To znaczy jest ślad, ale w postaci czarnych plam na policzkach i powiekach. Włosy robią się już tłuste u nasady i są okropnie poplątane. Słyszę dźwięk dający mi do zrozumienia, że dotarłam już na ósme piętro. Szukam numeru 63, jest tam. Kieruje się w stronę ciemnobrązowych drzwi. Kilka chwil zajmuje mi znalezienie pasującego klucza. Wchodzę do środka. O mój Boże. Jak tu pięknie. Zdejmuje buty i wchodzę dalej. Widzę ogromną biło-szarą kuchnie, jadalnie i salon z widokiem przez ogromne okno na ścianie na chyba całe Everret. To miasto jest tak pięknie oświetlone. Siadam na jasnej, ogromnej kanapie. Przede mną, na ścianie wisi duży, czarny telewizor. Po prawej stronie widzę dość długi korytarz i chyba z sześć par drzwi, nie jestem pewna. Chętnie bym pozwiedzała, jednak mam wrażenie, że on zaraz wróci, byłoby trochę głupio.
Minął już jakiś czas, pozwoliłam sobie włączyć wieżę i słuchać muzyki z włożonego w nią pendrive. To mój typ muzyki. Wiem po kim go odziedziczyłam. Drzwi się otwierają. Odwracam się, muszę się przesunąć, żeby zobaczyć czy to na pewno on. Ma sporo siatek. Ściąga buty, zamyka drzwi na zamek i kieruje się do kuchni. Siatki kładzie na blacie w kuchni.
-Kupiłem Ci pare rzeczy - kładzie obok mnie cztery torby. Kupił mi kilka rzeczy... kilka... - nie jestem przyzwyczajony do pobytu jakichkolwiek kobiet w moim mieszkaniu. - uśmiecham się do niego na słowo kobiet. - Chodź pokaże Ci, gdzie jest łazienka. - zaprowadził mnie do jednych z białych drzwi. - To tu, wejdź do środka i poczekaj chwile.
Łazienka jest naprawdę cudna. Ogromne lustro wiszące na ścianie odbija w sobie widoki z kolejnego wielkiego okna z widokiem na miasto. Idealnie.
- Może być ci niezręcznie, ale chcę żebyś czuła się jak najlepiej. Kupiłem ci jakieś majtki na zmienę i podstawowe, niezbędne rzeczy do higieny. Tu masz tez ręcznik. Ubrania zostaw gdzieś tutaj, zabiorę je potem i upiorę, dostarczę kiedyś do twojego domu osobiście. - uśmiecha się do mnie, odwzajemniam - Na jutro też Cię zaopatrzyłem więc nie martw się. Nie musisz się spieszyć. Radzę żebyś zrobiła sobie gorącą kąpiel. Jak będziesz miała jakiś problem to mnie zawołaj...
- Długo jeszcze? Zaraz się zsikam. - przerywam mu.
- Uch... Sory. Więc miłej kąpieli. - wychodzi śmiejąc się.
Wlewam gorącą wodę do wanny. W siatce jest szczoteczka do zębów, mnóstwo jakiś żeli i soli do kąpieli. Wybieram czekoladową sól i waniliowy żel. Woda wygląda jak gówno. Serio. Ogoliłam wszystko. Jest cudownie. Nie chce wracać do tego co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru w domu Sel, jednak mój mózg chce mnie znowu zdołować. Nie mam pojęcia w jakim stanie upojenia alkoholowego lub pod jaką ilością liści musiałam być, że przespałam się z Nickiem. Nic nie pamiętam. Kurwa, tak bardzo chce pamiętać, ale się nie mogę. Nie potrafię sobie nic przypomnieć.
-Nem - słyszę głos Jakxona dobiegający z korytarza. - Nie chcę ci przeszkadzać, ale dzwoniła twoja mama i mówiła ze masz wyłączony telefon... ona się o ciebie martwi. Zadzwonisz do niej?
- A może mógłbyś jej powiedzieć, że jestem u Ciebie? Tylko nie mów proszę w jakim stanie byłam.
- Jasne. - słyszę jak odchodzi.
W sumie to co zrobiłam potem tez było chore. Co ja teraz robię? Biorę gorącą kąpiel w mieszkaniu mojego ojca gwałciciela, u którego zamierzam spędzić noc. Jestem pojebana.
Wychodzę z wanny. Wycieram się dokładnie. Myje zęby. Smaruje się jakimś balsamem który również był w tej torbie. Kupił mi czarne koronkowe majtki. Mam dupę jak szafa, a on kupił mi rozmiar S. Wkładam zwykła czarną koszulkę, męską, pewnie jego. Próbuje znaleźć suszarkę, jednak nici z moim poszukiwań. Wychodzę. Leży na kanapie, ma na sobie dres i tylko dres. Kurwa. Jego ciało jest z niczym najlepszego porno.
- Ehem... - odwraca się. Przygląda się chwilę. - No co?
- Przecież nic nie mówię. - uśmiecha się.
- Masz może gdzieś suszarkę do włosów? - pytam.
- Tak, chodź dam ci. - idę za nim
- I co mam zrobić z tymi ubraniami? - pokazuje ubrania, które cały czas trzymałam.
Odwraca się tylko i otwiera kolejne drzwi. Jest to chyba coś w stylu pralni.
- Tu je połóż - wskazuje na jakąś półkę - A tutaj masz suszarkę.
- Dziękuje - puszcza mnie przodem. Wiem, że patrzy się na mój tyłek. Czuje się niezręcznie.
Staje w łazience przed lustrem i susze włosy. Zauważam, że stoi w drzwiach, opiera się o futrynę i wgryza się w jabłko. Spoglądam na niego pytająco.
- Były otwarte - mówi - chcesz gryza? - wysuwa owoc w moją stronę.
- Nie dzięki.
- Zamówiłem jakąś chińszczyznę, pewnie jesteś głodna? - uśmiecha się.
- Oo tak. - mówię związując włosy w kok.
Wychodzę, mijam się z nim w drzwiach i idę odłożyć suszarkę.
- Tu będziesz spać. - zaprowadził mnie do sporego pokoju z ogromnym łóżkiem i dużym oknem.
- Lubisz, żeby całe miasto patrzyło się na twoje umięśnione ciało? - patrzy się na mnie zdziwiony. - W każdym pomieszczeniu masz wielkie okno z widokiem na Everret i chodzisz bez koszulki.
- Może chcę żebyś to ty patrzyła na moje ciało...? - mówi trochę pytająco.
- Czyli uważasz, że jesteś przystojny? - mowię to z ironią w głosie. Zrobił kilka kroków w moją stronę. Nachylił się nade mną.
- Sama to wcześniej powiedziałaś - szepcze prosto w moje usta. Czuje zapach mięty, wishky i jabłka. Uśmiecham się do jego ust. Zbliża się do mnie. Nagle słyszę dzwonek do drzwi.
- Kurwa - szepcze.
- Uderzam go pięścią w pierś. - idę w stronę kuchni. Nalewam sobie wodę do szklanki.
- Dobry wieczór, 59,80 się należy - słyszę głos kobiety.
- Witam panią, jasne... proszę. Reszty nie trzeba.
- Ale ten napiwek jest wart prawie tyle co to zamówienie.
- Dla tak pięknej kobiety to i tak za mało.
Idę w stronę drzwi. Specjalnie podciągam koszulkę, żeby było widać bardziej moje majtki. Prześwitujące majtki. Obieram się o ścianę. On mnie nie widzi.
- Do... dobranoc, udanej nocy i zabawy życzę, smacznego. - Wychodzi
- Nawzajem, do zobaczenia.
Odwraca się z plastikowymi pudełkami w ręce. Stoję tak samo jak wcześniej.
- Uważaj bo zaraz ci wypadną. - zabieram pojemniki z jego rąk.
Siadam przy wyspie w kuchni. On staje na przeciwko mnie, opierając się o blat.
- Zerżnąłbyś ją w tych drzwiach. - mówię już w połowie jedzenia.
- Słucham? - mówi z pełną buzią. Jest zdziwiony.
- No słuchaj dalej. Jesteś chyba z moją matką, nie? - patrzę się na niego, a on wybija kolejny łyk whisky - Leciałeś na nią.
Podchodzi do mnie. Przysuwa mnie do siebie, staje między moim nogami.
- Nie tak jak na Ciebie... - szepcze mi w szyje.
- Taak? - mówię z zaciekawieniem.
- Taak. - jego usta wędrują po mojej szyi i dekolcie. Jedną rękę trzyma na moich plecach, a drugą na karku.
- Jesteś taka piękna... - mówi patrząc mi w oczy i trzymając dłoń na moim policzku. Jego oddech jest coraz bliżej, czuje zapach whisky... delikatnie muska moich ust, jest taki mięki i zimny, gorzki a jednocześnie słodki. Nasze języki potrafią się idealnie zgrać. Kładzie ręce na moich pośladkach i podnosi mnie. Czuje jak jego nagie mięśnie na plecach twardnieją. Jest taki idealny. Nasze języki ciągle wirują. Stoi mu. Otwiera jakieś drzwi. Kurwa jestem taka na niego napalona. Kładzie mnie na łóżku i całuje w głowę.
- Dobranoc mała. - szepcze w moje włosy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 13, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SoftenWhere stories live. Discover now