Źle spałam. Przez całą noc myślałam o tym esemesie. Kto mógł go napisać? "Tęsknie za Tobą". Naprawdę tego nie rozumiem.
Mama ma dzisiaj dobry humor, to dobrze.
-Umówiłam się dzisiaj z Selly. Mamy spotkać się o osiemnastej, więc masz mamo całą noc dla siebie.
-Ooo, bardzo mi się ten pomysł podoba! - widzę blask w jej oczach. Jestem strasznie głodna, wczoraj tak naprawdę nic treściwego nie zjadłam.
-Co jemy?
-Hmm... mamy duży wybór, jednak myślę, że naleśniki będą najlepszym rozwiązaniem. - na wspominkę o naleśnikach robi mi się gorąco.
-O taaak - zgadzam się z nią, wie jak bardzo je uwielbiam. Zaczyna robić ciasto i jej smażyć.
-Rozpuść czekoladę i pokrój owoce - mówi z uśmiechem. Wyjmuje dwie tabliczki mlecznej czekolady i rozpuszczam je w gorącej wodzie.
-Truskawki, maliny, brzoskwinie czy borówki? - pytam.
-Wszystko kochanie, wszystko. - jej pozytywna energia jest zaraźliwa.
Słyszę jak muzyka rozbrzmiewa w całym domu. Wraca do kuchni, wymachując patelnią i poruszając biodrami raz w prawo, raz w lewo. Nie widziałam jej w takim stanie odkąd... odkąd pamiętam.
-Gotowe! - mówi podskakując i układając wszystko na wyspie kuchennej. Wlewa nam pełne szklanki soku pomarańczowego. Zjadłam chyba z pięć naleśników. Zaraz zwymiotuje.
-Ale mamy burdel w tej kuchni - stwierdza śmiejąc się. Pomagam jej sprzątać. Zrobiłyśmy sobie maseczkę z reszty czekolady.
-Mamo, co się stało, że masz taki dobry humor?
-To źle?
-Nie, wręcz przeciwnie, ale po prostu jestem zdziwiona.
-Więc nie rozmawiajmy o tym. Idę wziąć kąpiel. Zaprosiłam wieczorem koleżanki, skoro Cię nie będzie. Zrobimy sobie damski wieczór. - chyba plotkarski, myślę.
-Tak się cieszę. - rzucam się jej na szyje.
Kurde dochodzi szesnasta. Trochę za długo trwała moja drzemka, ale byłam taka najedzona, że nie byłam w stanie zrobić nic innego. Idę szybko wsiąść prysznic. Myje włosy i się depiluje. Wychodzę w samym ręczniku. Pachnę jak... jak milion dolarów.
Idziemy na imprezę. Przygotuj się. Całuski.
Selly będzie wyglądać zjawiskowo jak zawsze. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie chcę być gorsza.
Robię sobie makijaż. Nakładam dość dużo podkładu, korektora i pudru. Podkreślam brwi. Są mocno wykonturowane. Dobrze to wygląda. Używam brązowego cienia do powiek, robię grube kreski i doklejam rzęsy. Usta maluje na czerwono. Dawno się tak sobie nie podobałam. Suszę i prostuje włosy. Zakładam klasyczną, cielistą bieliznę, stanik jest z delikatnym wypełnieniem. W co ja mam się ubrać? Mam mnóstwo ubrań, ale jest to naprawdę trudny wybór. Naciągam czarne rajstopy. Mimo że jest lato, wieczory są chłodne.Wkładam prostą, ołówkową, czarną sukienkę na ramiączkach. Nakładam czarne szpilki. Mają chyba z trzynaście centymetrów. Biorę małą, czarną torebkę, żeby schować w nią najważniejsze rzeczy. Widzę jak samochód Sel podjeżdża na mój podjazd. Nakładam jeszcze tylko kolię i pierścionek, biorę pod pachę czarną skórę i schodzę.
-O cholera! Mała wyglądasz bombowo. - mama mnie przytula. - Tylko pamiętaj, że w wieku niepełnych czterdziestu lat nie chcę być babcią. - mówi z ironią.
-Jasne, postaram się pamiętać. - śmieje się razem z nią.
-Dobrej zabawy! - mówi klepiąc mnie w tyłek. Nie poznaje jej.
-I nawzajem. - mówię już stojąc na zewnątrz.
-Cześć słońce! Wyglądasz cudnie. Dawno nie widziałam cię tak promieniejącej. - wita mnie szczerym uśmiechem i daje mi buziaka. - Co się stało?
-Możemy kiedy indziej o tym porozmawiać. Teraz chcę o wszystkim zapomnieć i bawić się dzisiaj na maksa! - muszę niemal krzyczeć, bo nie słychać mojego głosu przez muzykę.
Samochód jest jak zwykle w idealnym stanie. Jasna skóra jest tak cudownie wygodna i nawet nie przeszkadza mi to, że się do niej przylepiam. Wszystkie szyby są otwarte, czuć miły powiew wiatru. Sel wygląda ku mojemu zdziwieniu nawet dobrze. Zawsze jest ubrana o wiele bardziej wyzywająco. Jej piersi i tyłek są prawie widoczne w całej okazałości. Dzisiaj włożyła na siebie czarna bluzkę z odkrytymi ramionami, wydaje mi się, że jest to body, bo idealnie dopasowuje się do jej ciała. Zaraz nad biodrami nasuniętą ma bordową, rozkloszowana spódnice i cieliste szpilki. Na ręce ma ogromną, złotą bransoletkę w stylu "węża" i długie kolczyki, sięgające do ramion. Z tyłu leży jeszcze jakaś kurtka, ale nie widzę jej dokładnie.
-Gdzie właściwie jedziemy? Do klubu, czy może jakaś domówka? - pytam z nadzieją, że będzie to ta druga opcja. Mam tak dobry humor, że mam go ochotę poprawić sobie sporą ilością alkoholu. W klubach są różni ludzie i zawsze trzeba mieć oczy dookoła głowy, z tego względu nie jestem jakaś fanką śmierdzących potem pomieszczeń w których pełno jest pijanych, napalonych, zdesperowanych i obleśnych facetów.Natomiast domówki, na które ja chodzę to jest klasa sama w sobie, dopóki w grę nie wkracza alkohol. Śmieje się sama ze swoich myśli.
-Widzę, że masz dobry humor. Poprawię ci go jeszcze dwoma wiadomościami. Jest to domówka u mojego chłopaka. - Nie znam nowego chłopaka Sel, jestem teraz bardzo podekscytowana. - Powiedziałam mu, że muszę cię wsiąść ze względu na to, że też jak ty nie będę tam nikogo znać.
-Teraz już nie muszę cię pytać czemu tak wyglądasz. - zaczynamy się śmiać. Reszta drogi mija nam w śpiewaniu piosenek i wygłupianiu się.
Dochodzi już dwudziesta. Jej chłopak mieszka naprawdę daleko. Wjeżdżamy na podjazd domu, willi. Sel mówiła mi, że jest bogaty, ale to co widzę przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Takie domy widziałam tylko w filmach, czy w internecie. Na parkingu jest chyba z piętnaście samochodów. Kurde, grubo.
-Cześć kochanie! - słyszę głos. Odwracam się i widzę jak Sel już obściskuje się ze swoim chłopakiem. Jest wysoki i dobrze zbudowany, napakowany wręcz. Jego ciemne oczy wpatrują się w moją przyjaciółkę, a czarne włosy lśnią przy świetle lamp. Jest ubrany w białą koszule, ciemne rurki i jakieś buty, nie znam tej marki, ale jestem pewna że były cholernie drogie.
-To Noami, moja najlepsza przyjaciółka. A to Nick, mój najnowszy model. - wypowiadając te słowa Nick szczypie ja w pośladek. Myśli, że tego nie widzę.
-Cześć, miło mi Cię poznać, dużo o tobie słyszałem, między innymi to, że jesteś w miarę ładna, ale jeśli wszystkie przyjaciółki Sel są w miarę ładne to chyba co noc będę uprawiać sex z inną. - mówi. Niby to jest komplement, ale czuje się niezręcznie. Mam wrażenie, że podrywał mnie przy Selly.
-Mi ciebie również. Niestety ja o tobie nie słyszałam nic. - zaczynamy się oboje śmiać. Sel jest ewidentnie na niego wkurzona. Nie dziwię się jej. Nick bierze ją na ręce i puszcza mi oczko, jednoznaczne z tym, że poszedł się nią zająć, a ja mam czuć się jak u siebie. Fajny z niego chłopak, psują do siebie, jednak jeśli tak ma wyglądać mój wieczór, mój humor napewno się popsuje.
Wchodzę do domu. Czuje spojrzenia obcych mi ludzi na sobie. Biorę lampkę szampana i siadam na kanapie obok niskiej, rudej i piegowatej dziewczyny. Ma na sobie podarte szorty i koszulkę przez która widać jej toples cycki, a właściwie ich brak. Widzę, że jest już ostro narżnięta. Rozglądam się chwilę po ogromnym salonie, przez otwarte drzwi balkonowe widzę, że na tarasie jest basen. Kilka osób kręci się obok, może mają wobec niego jakieś zamiary.
Czuje czyjś dotyk na ramieniu. Odwracam się za siebie, to tylko Nick. Wszyscy patrzą się na nas, jak na parę.
-To jest Noami, przyjaciółka mojej dziewczyny, która czeka na mnie na górze. - wszyscy wiedzą co ma na myśli. Słychać szepty i śmiech. Dziecinada. - Nem jest naprawdę spoko. Schlejcie ją do upadłego. - żartuje, a ja wymierzam mu cios palcem w brzuch. Gdy znika w jednym z pokoi na górnym piętrze wszyscy kierują wzrok na mnie.
-No dobra to sprawdźmy czy masz mocną głowę. - odzywa się jedna z grupki dziewczyn typu "Króliczki Playboya". Nie wiem która bo wszystkie wyglądają tak samo.
-Okej! - krzyczę z entuzjazmem. Wiem że to nie jest najlepszy pomysł, ale trudno.
-Musisz dobrać sobie jakąś osobę, będziecie rywalizować w parach. - to lepiej.
-Ale ja tu nikogo nie znam, nie wiem kto ile może wypić... - mowię z zażenowaniem, gdy z tłumu wychodzi ta ruda laska.
-Ja będę z Tobą w parze! - krzyczy
-No chyba sobie żartujesz. - już teraz ledwo co trzyma się na nogach. Muszę szybko coś wymyślić, bo inaczej będę na nią skazana.
-Ja z nią będę. - słyszę męski głos dochodzący tuż za mnie. Odwracam się i widzę tylko jego szare oczy, są jak hipnoza. Stoi przede mną brązowo włosy chłopak, o bardzo ciemnej karnacji i blizną na policzku. Jest ubrany w zwykłą, białą koszulkę wycięta w serek, szare, podarte jeansy i białe trampki. Ma kolczyk w wardze. Widzę w zdumienie w oczach każdego, bez wyjątku.
-Kto chce z nimi rywalizować?
-Nawet gdyby ta laska po jednym kieliszku dała zgona, będąc w parze z Rogerem nikt nie ma szans. - mówi jakiś chłopak.
-Przecież tu nie chodzi o to kto wygra, tylko o dobrą zabawę, nie? - mowię.
-No właśnie nie do końca. Para, która przegra zazwyczaj jest już nieświadoma tego co dzieje się wokół niej, podejmuje nieprzemyślane decyzje, takie jak udział w kolejnej rundzie. Oczywiste jest to, że po kilku kolejnych kieliszkach są nieprzytomni, a potem upokarzani w rożny sposób. - tłumaczy mi to chłopak w marynarce. Wydaje się być miły i rozsądny.
-Przecież to chore! - krzyczę i zarzucam rękami.
-Fajnie Ci się cycki trzęsą jak się denerwujesz. - słyszę komentarz jakiegoś napalonego i zdeterminowanego chłopaka. Wychodzę z tego domu, żegnając wszystkich środkowym palcem podniesionym do góry.
Mam dystans do siebie i lubię się bawić, ale to jest przesada, "upokarzani w rożny sposób", żenada.
-Nem stój! - słyszę czyjś głos za plecami. Nie mam zamiaru się odwracać. - Wkręcaliśmy Cię, chcieliśmy tylko sprawdzić, czy jesteś płytka i zrobisz wszystko by zaistnieć w naszej grupie. Nie tolerujemy takich. Musieliśmy cię sprawdzić, zawsze to robimy, wybacz nam. - zatrzymuje się. Stoi za mną ten chłopak który wciskał mi ten podobno kit.
-I niby czemu miałabym ci teraz uwierzyć? - pytam.
-Przepraszam.
-No dobra to wracamy, trudno najwyżej mnie zgwałcą. - mówię klepiąc go w ramie i zaczynamy śmiać się w głos.
Wchodząc z powrotem do domu, słyszę okrzyki i oklaski. Wdzieram się znowu w środek, nadal stoi tam ten chłopak, podobno Roger.
-Dobra dałam się wkręcić, przyznaje. - mowię z uśmiechem. - Więc za to, że nadużyliście moich nerwów, pozwólcie, że sama wybiorę sobie przeciwników. - oświadczam z dumą i pewnością siebie.
-Ale to... - zaczyna chłopak w marynarce. Znam, to znaczy rozmawiałam tylko z nim z tych wszystkich osób tutaj i nawet nie wiem jak ma na imię.
-Bez dyskusji, bo zaraz będziesz musiał znowu za mną biec. - mowię ze śmiechem i przewagą. Czuję się bardzo dobrze w towarzystwie tych nieznanym ludzi.
-Brawooo! - zaczyna jakaś dziewczyna, a potem słychać znowu krzyki i oklaski.
-Więc chcę żeby naszymi przeciwnikami byli... Ty - wskazuje na chłopaka w marynarce - i Ty - ciągnę za rękę jedną z "Króliczków Playboya".
-Nie, dzięki. - mówi wytapetowana blondyna.
-Oj księżniczko, nie narzekaj tylko chodź. - zachęcam ja uśmiechem. Jest łatwa, przekonało ją to.
-No to zaczynamy. - ogłasza chłopak który prowadzi naszą grę. Ma urodę typu drwal. Rude włosy i rudą, gęstą brodę. Jego zielone oczy przeszywają mnie na wylot. Jest ubrany w ciemno zieloną koszulę i czarną kamizelkę, jasne, krótkie, jeansowe spodenki i jakieś tenisówki. Jest naprawdę przystojny. Jego słowa poprzedzają okrzyki, oklaski i gwizdy.
Po sześciu kieliszkach przestałam liczyć. Narazie czuje się jeszcze w porządku, jednak tego samego nie mogę powiedzieć o Jemi, poznałam imię króliczki i jest naprawdę okej. Mój partner trzyma się na nogach i w ogóle po nim nie widać, że wypił trzy razy więcej ode mnie. Nic do mnie nie mówi, nawet nie nawiązujemy kontaktu wzrokowego. Wydaje się być zamknięty w sobie, co ja mowię, on jest zamknięty w sobie.
Czuje, że powoli alkohol zaczyna krążyć mi w żyłach i działa na mój mózg. Luis, chłopak w marynarce został sam, jego para odpadła pare kolejek wcześniej. Dwóch chłopków zaniosło ją do jakiegoś pokoju. Został sam i to widać, ledwo co stoi na nogach.
-Daje Ci jeszcze trzy kieliszki maks, potem dołączysz do swojej partnerki. - mowię szyderczo wytykając go palcem.
-Spadaj mała - podchodzi do mnie jedna ręka łapie mój pośladek, wypija kolejny kieliszek. Przybliża swoją twarz do mojej, czuje podniecenie pod skóra, nasze wargi dzieli dosłownie kilka milimetrów, kiedy stacza się na podłogę. Wynoszą go.
-Ogłaszam, że Nem i Roger wygrali tę rundę. Zapraszam kolejne pary. - mówi drwal.
Wychodzę ma zewnątrz, żeby się przewietrzyć. Roger siedzi na murku z głowa schowaną między kolanami.
-Dobry jesteś - mowię, delikatnie szturchając go ramieniem. Podnosi wzrok i spogląda mi w oczy.
-Zostaw mnie. - mruczy.
-Ej co jest? Nie powiesz mi chyba, że się nachlałeś, podobno jesteś tutaj niepokonany. - żartuje.
-Powiedziałem żebyś mnie zostawiła! - warczy.
-Nie zostawię! - zaczynam go przedrzeźniać i śmiać się. Łapie mnie za nogi, przerzuca mnie sobie przez ramię i niesie gdzieś. Nie chcę mi się nawet wyrywać, śmieje się tylko najgłośniej jak potrafię. Słyszę okrzyki typu "Ooo" i "Uuu" gdzieś niedaleko. Puścił mnie. Cholera jak zimno i mokro! Gdzie ja jestem? Wrzucił mnie do basenu! Wynurzam się i wychodzę z niego w mgnieniu oka. Skaczę mu na barana, zakrywam jego oczy dłońmi o zaczynam się wiercić.
-Kurwaaa - syczy - ale jesteś upierdliwa. - osiągam cel. Oboje lądujemy w basenie.
Budzi mnie brzęk tłoczącego się szkła. Moja głowa pęka, co jest? Już południe. O Cholera co on robi w moim łóżku?! Przespałam się z nim?! Widzę zużytą prezerwatywę, leżącą na podłodze. KURWA.
![](https://img.wattpad.com/cover/89499810-288-k106095.jpg)
YOU ARE READING
Soften
Romance- Noami, słońce... co się stało? - Świetnie! Tylko jego mi tu brakowało. Spierdolonego,ale zabójczo przystojnego, mojego ojca.