Minęły już ponad trzy lata od debiutu, a od kiedy ich poznał już około sześciu. I po tym całym czasie, który z nimi spędził, razem mieszkając, jedząc, ćwicząc, występując na scenie, ale też - co chyba najważniejsze - spełniając wspólne marzenia, potrafił powiedzieć o nich tylko jedno. Naprawdę ich kochał. Jasne, czasem niesamowicie go wkurzali i miał ochotę pieprzyć to wszystko, ale nigdy by tego tak naprawdę nie zrobił. Czuł, że po tych wszystkich latach naprawdę stali się rodziną. Ale jak tak nad tym myślał, wydawało mu się, że nie było innego możliwego zakończenia. No bo jak inaczej mogło by być? Przed debiutem często się nad tym zastanawiał. Co jeśli osoby z którymi ma być w zespole totalnie mu nie podejdą? Co jeśli będą go wkurzać na każdym kroku i naprawdę nie da się z nimi dogadać? I na początku rzeczywiście tak było. Byli dla siebie jak najmilsi, wiedząc, że muszą się dogadać, ale to wszystko było sztuczne. On też wtedy był małym bachorem myślącym jedynie o tym by dowieść swoich racji i osiągnąć sukces. Potem skład zespołu zaczął się zmieniać. Osoby, z którymi myślał, że zadebiutuje, zaczęły odchodzić, a na ich miejsce pojawiały się nowe. Zaczął wątpić w to czy w ogóle kiedykolwiek osiągnie sukces. Zaczął podchodzić obojętnie do nowych osób, nie sądząc żeby w ogóle był sens lepiej się poznawać. Najbliżej był z Hobim i Suga. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że to Hoseok był z nim najdłużej, a Suga dzielił z nim pasję. Obaj kochali tworzyć muzykę, ale poskąpiono im talentu wokalnego. Nadrabiali za to rapem. Przez trzy lata treningów, zanim zadebiutowali, mieszkali w siódemkę w jednym pokoju. Komfort był żaden, ale patrząc z perspektywy czasu Nam uważał to za dobre. Dzięki temu udało mu się poznać resztę chłopaków i w jakiś sposób do nich przywiązać. Potem dołączył Jiminnie i kilka miesięcy później usłyszeli, że zadebiutują. Wtedy już zaczął traktować ich jak kogoś na równi z nim. W końcu musiało tak być.
Mimo tych wszystkich myśl i tego że rzeczywiście jakoś się dogadywali nadal nie zawsze ich rozumiał.
- Nam, kurwa. Ile razy mam Ci mówić, że masz nie zostawiać w łazience swoich brudnych gaci! - wrzask Jina przerwał jego patetyczne sielankowe rozmyślania i przywrócił go do rzeczywistości. No dobra, może nie było idealnie ale naprawdę było jak w rodzinie.
- Nie drzyj się! Obudzisz resztę a ja tu pracuję! - odkrzyknął znad kartki na której widniało kilka słów przed chwilą przez niego napisanych. Mieli dzisiaj luźniejszy dzień, ale nie mógł spać. Właśnie dlatego wstał wcześniej i chciał trochę popisać. Jednak najwidoczniej jeśli nie pojedzie do studia, to nie będzie miał spokoju.
- Gówno mnie to obchodzi! - wrzasnął, wbiegając do kuchni gdzie siedział raper - sięgnałem ręką po krem i zamiast niego napotkałem twoje śmierdzące gacie, kurwa! Czemu leżały na mojej półce z kosmetykami do kurwy!!! - oj, Nam dawno nie widział go aż tak wkurwionego. Na jego czerwonej ze złości twarzy oprócz złości malowała się odraza.
- Dobra, spokojnie. Przepraszam. Ale nie krzycz i nie klnij. Jest ósma rano. Wróciliśmy bardzo późno, daj im się wyspać.
- Chuj mnie to obchodzi. Idź posprzątać w kiblu w tej chwili. I nigdy więcej nie waż się tam zostawiać swoich obrzydliwych gaci - przez jego twarz przebiegł grymas obrzydzenia. Nam ledwo powstrzymywał śmiech, ale wiedział, że jeśli teraz zacznie się śmiać to Jin rozpęta piekło. Przez te sześć lat już zdążył poznać granice. Niestety zostawianie swoich ubrań we wspólnych pomieszczeniach je przekraczało. Ale co miał na to poradzić, skoro po prostu zapomniał? Przecież nie wrzucił ich do jego pokoju. Ale wolał już się nie kłócić, bo Jin był już na granicy.
- A poza tym masz się do mnie odzywać z szacunkiem i idź to kurwa posprzątać bo muszę się skończyć ogarniać a za godzinę wychodzę - dopiero teraz Nam zwrócił uwagę na to że Jin rzeczywiście ma na sobie tylko różowy szlafrok do tego ma mokre włosy.
- Dobrze, Jin-hyung, przepraszam no. Zaraz tam posprzątam.
- W tej chwili! - warknął. Był już mocno wytrącony z równowagi, więc młodszy postanowił jednak go nie wkurwiać jeszcze bardziej. Poszedł więc posprzątać powód tych wrzasków. Będąc już w pokoju zauważył, że tak jak przypuszczał Jin obudził maknae. Nie był pewny co do reszty, ale zakładał, że jedyną osobą która ewentualnie mogłaby to zignorować i spać dalej był Yoongi, ale on akurat mógłby spać wszędzie.
- Co zrobiłeś hyungowi? - rozespany JungKook z podkrążonymi od niewyspania i zmęczenia oczami wywołał u niego wyrzuty sumienia.
- Nic. Zapomniałem zabrać rzeczy z łazienki. Nie przejmuj się i śpij jeszcze króliku - poczochrał go po i tak poplątanych przez sen włosach i po odłożeniu rzeczy na miejsce - to jest na łóżko - i opuścił pokój.
Pozbierał wszystkie kartki, które zostawił na stole i schował laptopa do torby. Zjadł szybko kanapkę, a gdy Jin wyszedł z łazienki i wszedł do kuchni, zatrzymał go na chwilę.
- Hyungnim, wiem że to ja zostawiłem syf, ale niepotrzebnie obudziłeś dzieciaki. Hyung, oni naprawdę ciężko pracowali ostatnio. Teraz powinni trochę odpocząć...
- Wiem. Przepraszam. Po prostu nie cierpię jak zostawiasz syf. Mieszkamy w siódemkę w jednym domu więc proszę szanuj to. Jesteś liderem, ale nie będę przez następne lata po tobie sprzątać. Nam tylko westchnął. Jin znów się wkurwił. To właśnie on był osoba której mimo tych sześciu lat NamJoon nie potrafił zrozumieć.
- Hyung, wiesz, że nie o to chodzi... Nie chcę żebyś po mnie sprzątał ani nic. Po prostu to, że Ty wychodzisz, nie znaczy że musisz wszystkich budzić.
- Kurwa Nam! Jesteś cholernym dupkiem! Nikogo nie słuchasz i nie szanujesz, a potem zawsze obracasz to tak, że wychodzi na to że jesteś dobrym troskliwym liderem, a ja wychodzę na rozwydrzonego bachora - wkurzył się. I to mocno. Musiało się coś dziać bo Jin nigdy nie mówił o co naprawdę mu chodzi. Obrażał się wtedy i chodził naburmuszony nie mówiąc czemu. Ewentualnie jak już miarka się przebrała to wybuchał i teraz tak właśnie było.
- Jin, spieszysz się. Jeśli chcesz to pogadamy o tym potem. Jedziesz do Saendula albo Kena?
- Nie twoja sprawa. Nie mamy o czym gadać - i teraz był typowy foszek.
- Okej, to inaczej. Chcę podjechać do wytwórni. Podrzucisz mnie czy mam dzwonić po taksówkę?
- Za pięć minut masz być w samochodzie.
Jin podwiózł lidera pod wytwórnię. Przez całą drogę się do siebie nie odzywali. Jin wyraźnie się obraził, a Nam nie wiedział co miałby powiedzieć.
Gdy samochód się zatrzymał, Joon otworzył drzwi i odpiął pas ale jeszcze zanim wyszedł spojrzał na visuala.
- Przepraszam, hyung. Będę po sobie sprzątał.
- I tak nie będziesz, ale proszę cię, żebyś chociaż nie rozrzucał swojej brudnej bielizny - uśmiechnął się lekko - nie chciałem obudzić reszty - posłał mu słaby uśmiech który po chwili się poszerzył gdy poczochrał włosy Nama.
- Pracuj dobrze, ale nie przemęczaj się - Jin czasem przyjmował ton typowej eommy którą nie raz był nazywany przez fanów.
- Dobrze, hyungnim - uśmiechnął się i szybko ruszył do budynku. Może i kłócili się więcej niż powinni, nieraz o pierdoły, ale w końcu zawsze potrafili się jakoś dogadać. Zawsze. W końcu to Jin. Zniknął za dźwiękoszczelnymi drzwiami studia i starał się odrzucić myśli o starszym i skupić się już tylko na muzyce.______________________________________
No i mamy pierwszy rozdział :))
Rozdział (jak i najprawdopodobniej wszystkie następne) betowany przez Keiseki za co jej bardzo dziękuję :3
CZYTASZ
Just us [NamJin]
FanficWrzuceni razem i zmuszeni do towarzyszenia sobie w niemalże każdej chwili. W takiej właśnie sytuacji się znaleźli. Nie znając się, nie rozumiejąc i nie potrafiąc znaleźć kompromisu. Czy jest do tego jakiś klucz? Czy tylu różnych ludzi na raz może si...