Chłopak siedzący w trzeciej ławce od końca wybijał rytm bliżej nieokreślonej melodii palcami na zeszycie do matematyki i patrzył przed siebie tępym wzrokiem.
— Longwell, jesteś cholernym szczęściarzem. Kolejne zadanie rozwiążesz na tablicy. — Nauczycielka gestem ręki wskazała chłopaka, wykrzywiając przy tym usta w coś, co prawdopodobnie miało być uśmiechem.
Już się tak nie wysilaj, jeszcze się przemęczysz i padniesz nam tu na zawał albo inną cholerę.
Ciemnowłosy chłopak westchnął cicho, powoli podniósł się z miejsca i powlókł w stronę tablicy w takim tępie, że mogłoby się wydawać, iż ma kulę przywiązaną u swojej nogi. Kątem oka spoglądał na nauczycielkę, która bacznie mierzyła go wzrokiem.
Ciekawe gdzie kupiła perukę, pomyślał, zapisując rozwiązanie na tablicy. Zadanie nie sprawiło mu większego problemu. Szczerze, nie sprawiło żadnego.
— Dobrze, siadaj — oznajmiła kobieta po zerknięciu na tablicę.
Chłopak wrócił z powrotem na swoje miejsce i oklapł na nie ciężko. Spojrzał na zegar wiszący nad drzwiami. Jeszcze tylko dziesięć minut. Jednak jeśli rozłożyć to na mniejsze części, to jest to aż sześćset sekund. Sześćset sekund dzieliło go od upragnionej długiej przerwy, którą ponownie przesiedzi u szkolnego psychologa. Niby tak krótko, a jednak czas zdawał się zatrzymać w miejscu.
***
— Elo — powiedział, wchodząc bez pukania do gabinetu szkolnego psychologa.
Rzucił torbę na ziemię i bez ogródek walnął się, nie ma lepszego słowa na określenie tego, co zrobił, na dość spory jak na tak małe pomieszczenie fotel.
— Niczego nie nauczyła cię sytuacja sprzed — mężczyzna zerknął na kalendarz — czterdziestu siedmiu dni?
Chłopak zmarszczył czoło, zastanawiając się nad odpowiedzią.
— Hm... Nie, chyba nie. — Uśmiechnął się kpiąco. — Na pewno nie.
Psycholog odłożył na bok papiery, zdjął okulary i przetarł twarz dłonią. Spojrzał na nastolatka i uśmiechnął się pobłażliwie.
— Ta szkoła to patologia — westchnął, stukając palcami o blat drewnianego biurka. — Bez obrazy.
Brunet zaśmiał się cicho i zaczął wyginać palce.
— Wiesz czemu tu przychodzę na każdej długiej przerwie? — spytał mężczyzny, który chyba już nałogowo pił herbatę. — Jest kilka powodów. Wymienić? — Skinął tylko głową, wiedząc, że chłopak i tak będzie kontynuował swój wywód. — Po pierwsze, tak jak zechciałeś napomknąć, ta szkoła to patologia, a twój gabinet wydaje się, wbrew pozorom, najnormalniejszy. Po drugie, warto czasem porozmawiać z kimś inteligentnym, a głupio tak samemu ze sobą, co nie? No i po trzecie, czuję pewien niedosyt, jeśli chodzi o zakres przekazywanej mi tu wiedzy, czuję się jakbym był w przedszkolu, a ty jesteś już stary. Mógłbyś mi w związku z tym przekazać trochę wiedzy, inna sprawa, że tego nie robisz.
Starszy mężczyzna zaśmiał się, słysząc te słowa. Pokiwał kilka razy głową.
— Bardzo schlebia mi, że uważasz mnie za inteligentną osobę, Benedictcie — parsknął, a szczerym, donośnym śmiechem zaniósł się dopiero, widząc wyraz twarzy chłopaka po wypowiedzeniu jego imienia.
— Dobrze wiesz, że... Eh, nieważne — westchnął, machnąwszy ręką. — Plus jest taki, że ciotka zaprosiła mnie do siebie na święta. Chociaż coraz poważniej zastanawiam się czy to plus, a nie minus.
CZYTASZ
All unspeakable thoughts
Short Story„- Męczy mnie to od dłuższego czasu(...). Wszystkie niewypowiedziane myśli..." Rozmowa o wszystkich niewypowiedzianych myślach jest tylko pretekstem do opowiedzenia czterech tak różnych od siebie, a zarazem tak sobie bliskich, zabawnych, czase...