Harry Styles, dwudziestopięcio letni pracownik korporacji nie mógł uwierzyć w swój pech. Spotkał, a raczej wpadł na chłopaka, pięknego chłopaka. Idealnego pod każdym względem, można by powiedzieć ze zakochał się od pierwszego wejrzenia. Problem w tym, że nie zdążył nawet zapytać o imię nieznajomego.
Następnego dnia, mężczyzna postanowił przestać użalał się nad sobą i pójść w miejcie gdzie spotkał chłopca. Nigdy jeszcze nie czuł się tak...przytłoczony emocjami, które się w nim kłębiły. Wydawało mu się że nie potrafi o niczym innym myśleć, tylko o karmelowłosym.
Harry szukał, szukał jego Boo, tak nazwał nieznajomego. Nie tracił nadziei, na spotkanie chłopaka. Bo jeśli był tutaj wczoraj, to może dzisiaj tez się zjawi. Ale jak to mówią nadzieja matką głupich. Pię nie zjawił się na Baker Street ani tego dnia, ani następnego, ani przez najbliższy tydzień.Loczek codziennie przychodził w to samo miejsce, po pracy, wpatrując Boo.
🙈🙈🙈🙈🙈🙈
Harry miał zepsuty dzień. Nie dość ze spóźnił się do pracy. Nie zdążył zjeść śniadania to jeszcze gdy już zmierzał iść, jak codzień wypatrywać chłopaka z ulicy winda która jechał zepsuła się i musiał czekać, aż strażacy jakoś z ciągną go na dol.
Super zdenerwowany, głodny i zdesperowany Harry postanowił podejść do kawiarni blisko jego punkty obserwacyjnego. W tamtej chwili pragnął tylko cieplej kawy i czegoś do jedzenia
Gdy wszedł do lokalu, rozejrzał się. Było w nim bardzo przytulnie. Przejechał wzrokiem po drewnianych stolikach i zapalonym kominku. Zaciągnął kurtkę. Wtem usłyszał głos, który nawiedza go w nocy, w te dobre dni.-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥🐥
Chujowe wiem..😉
