SPRAGNIONY

2.2K 185 104
                                    

Alkohol lał się litrami. Dosłownie. Naruto po niecałej godzinie nie był pewny, gdzie się właściwie tak naprawdę znajduje, ani kim są faceci siedzący obok niego. Nie, żeby miało to jakieś większe znaczenie; fakt był taki, że się świetnie bawił; śmiał się, chociaż sam nie wiedział z czego i podrygiwał do nieprzyjemnie głośnej muzyki. Słowem: było zajebiście!

Jego zamglony wzrok błądził po twarzach zebranych, próbując bezskutecznie i z niezwykłym uporem rozpoznać kogokolwiek. I, gdy już niemal się poddał, koło siebie ujrzał dziwnie znajomą twarz. Blisko. Była przystojna, stwierdził, mrużąc powieki. Nawet bardzo. I blada. Do tego te oczy — kocie, hipnotyzujące, intensywnie czarne... I usta... niezwykle kuszące i... i chyba coś mówiły. Tak, z pewnością coś mówiły.

—...jak się czujesz, Naruto? — Sarkastyczny głos dobył do uszu Naruto lekko przytłumiony i nim blondyn zrozumiał sens trochę potrwało, niemniej Uchiha niezrażony czekał na odpowiedź. Z niezwykle zadowolonym uśmiechem. Ba! Z bezczelnym, satysfakcjonującym i perfidnie oznajmującym światu, że oto szanowny Uchiha, jak zwykle zresztą, wygrał.

— D—dobrze — wybełkotał Naruto, biorąc ufnie kieliszek od Sasuke, który znowu mu polał. To dziwne, pomyślał, przypatrując się brunetowi ze zmarszczonymi brwiami. Uchiha wyglądał całkiem normalnie, to znaczy — trzymał się. I to nawet lepiej niż wszyscy tu zebrani, chociaż gdyby zebrać trzeźwość reszty to, prawdę mówiąc, wyszłoby na zero. Poprawka, ujemnie.

— Sas, muszę ci powiedzieć, że ty to masz mocną głowę — oświadczył błyskotliwie Uzumaki, biorąc kolejnego głębszego.

Sasuke uśmiechnął się jeszcze bardziej. I również napił, wcześniej stukając kieliszek blondyna i mówiąc:

— Za głębszą... znajomość!

— Za głębszą znajomość! — poparł Naruto, nie zauważając przejęzyczenia Sasuke.

***

Sasuke był faktycznie trzeźwy; nie pił dużo i omijał kolejki, ale tego Uzumaki nie mógł zobaczyć, a na pewno nie w tak tragicznym stanie. Sasuke równie dobrze mógłby zrobić striptiz na stole, a blondyn co najwyżej by się zastanowił, kto strącił jego kieliszek. Prawdopodobnie. Nie, jednak nie — po namyśle Uchiha zadecydował, że jego striptiz Naruto z pewnością zauważyłby.

Znajomi Sasuke kibicowali mu, posyłając od czasu do czasu znaczące spojrzenia, przez co jego ego rosło coraz bardziej. Nagle jednak Sasuke spostrzegł, że matoł przymyka oczy i prawie śpi. I to na jego ramieniu! Niedoczekanie!

— Młotku, obudź się! — niekulturalnie Uchiha strącił blondyna z ramienia, powodując, że ten gwałtownie się ocknął i spojrzał nierozumiejącymi oczami w jego stronę. Sasuke, nie mogąc się oprzeć, oblizał usta. I co dziwne Naruto zerknął w to centralne miejsce, gdzie język zetknął się ze skórą. Czyżby Sasuke się wydawało, czy naprawdę w tych błękitnych oczach czaiło się szaleństwo i... głód?

— My się już zbieramy — oświadczył z mocą Sasuke, nie odrywając wzroku od Naruto. Chłopaki w jednym momencie jęknęli z żalem, ale nie ośmielili się ich powstrzymać. Tylko coś niezrozumiałego szepnęli do Saska, a on mógł się jedynie domyślić, iż to owo "coś" było w stylu: "Daj mu popalić" lub dużo gorszego. Nieważne. Sasuke w ogóle to nie obchodziło. Jedyną rzeczą, która zaprzątała mu głowę, był, nie kto inny, niż niczego nieświadomy blondynek, który szedł potulnie, a raczej staczał się obok bruneta z błogim uśmiechem na ustach i szklistymi oczami. Chwiał się, więc Sasuke łaskawie podtrzymywał go w pasie.

— Saaasssuke, gdzie idziemy? — spytał Uzumaki, dmuchając swoim nieświeżym oddechem do ucha Uchihy. Ten jedynie prychnął. Dopiero po kilku długich minutach ciszy zdecydował się odpowiedzieć na jakże mądre pytanie:

Cykl "Jestem" (SasuNaru) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz