Oto kolejny rozdział opowiadania dla blackxhime.
Rozdział niesprawdzany, więc za wszelkie ewentualne błędy interpunkcyjne, czy literówki, których nie zauważyłam, a których Word mi nie podświetlił jako błąd, serdecznie przepraszam.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i przepraszam, ale jest trochę taki depresyjny (odzwierciedla nastrój autorki, ale to nie o to tu chodzi ;-;).
Miłego czytania i jak chcecie, to włączcie sobie piosenkę załączaną w mediach razem z gifem Irenki ^^
Przepraszam też za to, że jest dość krótki, obiecuję, że następnym razem bardziej się postaram.HOPE YOU LIKE IT!
ENJOYKat ^^
- Proszę.
Doktor Myungsoo wręczył mi średniej wielkości notes o czerwonej okładce. Popatrzyłam najpierw na przedmiot w jego dłoniach, które wydawały się strasznie delikatne jak na mężczyznę, a potem przeniosłam swój wzrok na jego twarz. Był naprawdę przystojny, z takim wyglądem mógł spokojnie zostać aktorem czy nawet idolem i mieć miliony fanek. Miał brązowe włosy, które chyba sprawiały problem z ujarzmieniem ich, bo co się z nim spotykałam były roztrzepane, jakby wciąż przeczesywał je palcami albo w ogóle ich nie czesał. Brązowe oczy spoglądały na mnie ciepło. Nie oceniały mnie jak spojrzenie doktora Junga. On nie traktował mnie jak obiekt swoich badań. Uśmiech, który często gościł na jego dość wąskich ustach - choć tu trzeba było zauważyć, że były pełne, zwłaszcza jego dolna warga - był uroczy, jego oczy przybierały wtedy delikatny kształt pół księżyców.
- Po co mi to? - spytałam, nie rozumiejąc dlaczego chce mi to dać.
- Możesz uznać to za głupie, ale chciałbym byś zapisywała tu wszystko, co będziesz chciała. To byłby taki twój dziennik, w którym spisywałabyś swoje odczucia - wyjaśnił, kładąc zeszyt przede mną.
- Odczucia w stosunku do czego?
- Na przykład co myślisz o mnie, czy o innych pacjentach, z którymi masz okazję spędzać czas - wzruszył ramionami. - Słowem, co tylko chcesz.
- I potem mam ci to oddawać? - zmrużyłam podejrzliwie oczy. Dość łatwo przyszło mi mówienie mu na ty, sama nie wiem czemu. Zwykle miałam problem z nowymi osobami. Nie umiałam się do nich przekonywać, ale on praktycznie od razu wzbudził moje zaufanie, przez co czułam się nieco skonsternowana, wręcz zdumiona.
- Jeśli tylko będziesz chciała. Jak uznasz, że nie powinienem tego czytać, bo jest kilka czy kilkanaście notatek, których nie powinienem ujrzeć, bo są zbyt osobiste, to uszanuję twoją decyzję. Ale warunek jest taki, że o większości rzeczach, które tam zapiszesz będziesz mi mówić na naszych spotkaniach. To jest bardzo ważne, jeśli mam ci pomóc dojść do siebie - powiedział, obserwując uważnie moją reakcję.
Irytowała mnie strasznie ta jego ciągła obserwacja. Bałam się, że moje zachowanie może zdradzić za dużo. W końcu sam mówił, że z obserwowania kogoś można się wiele dowiedzieć. Miałam ogromny mętlik w głowie. Z jednej strony potrzebowałam pomocy, chciałam czyjejś pomocy. Chciałam znów żyć. Jednak z drugiej zastanawiałam się, czy tak jak jest teraz, nie jest lepiej. Siedzę tutaj, nikomu nie zawadzam, wszyscy są szczęśliwi. Skąd to przekonanie? Bo od dwóch miesięcy, odkąd tu jestem, nikt nie przyszedł mnie odwiedzić, nikt nawet nie zadzwonił i nie spytał jak się czuję. Rozumiałam, że lekarz mógł im wszystkie informacje przekazywać, jednak nie lepiej było spytać się o wszystko mnie? Widocznie nie.
- Dobrze - westchnęłam cicho, poddając się. Nie miałam siły na walkę. Z nikim i niczym. Chciałam mieć po prostu święty spokój, a żeby go uzyskać, najlepiej było na wszystko przytakiwać, na wszystko się zgadzać. Już wiele razy chciałam poddać się tak całkowicie. Jednak zawsze coś mi w tym przeszkadzało. I to wcale nie była ta połowa mnie, która usilnie chciała żyć. Chwyciłam notes w swoje ręce i położyłam go na kolanach.