Kochany Kamilu,
nie wiem kiedy weszło mi w nawyk pisanie listów, które nigdy nie zostaną przeczytane. Czasem, gdy śnie, wydaje mi się, że muskam twój adres dotykiem podświadomości, że mży mi się przed oczami, ale im bardziej skupiam na nim wzrok, tym mocniej jest niewyraźny. Rozpaczliwie staram się rozpoznać rozmazane litery. Potem budzę się z poczuciem pustki i porażki. Kolejny raz nie udało mi się zdobyć klucza do mojego szczęścia, do Ciebie. Innym razem czuję złość. Jak mogłam być na tyle naiwna, by wierzyć, że jest to w ogóle możliwe.
Najbardziej żal mi naszego pożegnania. Jestem wściekła na siebie, że nawet w obliczu wyjazdu nie zdołałam powiedzieć Ci prawdy i na Ciebie, że wcale mi tego nie ułatwiłeś.
Tak bardzo się bałam, że gdybyś się dowidział, odszedłbyś, znienawidził mnie, że już nigdy więcej nie przeżyje z tobą pięknych chwil. Gdybym wiedziała, że to wszystko i tak nadejdzie... Prawda podobno potrafi wszystko zniszczyć, ale jest i najsilniejszą podstawą do budowania. Obawa przed pierwszym, zabrał mi szansę, na ratunek.
To właśnie strach przed utratą pcha w nas w największe dylematy - powiedzieć czy zachować w tajemnic? Pokazać czy ukryć? Zgodzić się czy odmówić? Powiedzieć prawdę czy zataić?. Cały ten brak otwartości ma swoje podnóże w strachu. Boimy się stracić cząstkę siebie, którą nasi bliscy w sobie noszą. Często wydaje nam się, że trafiła ona mimowolnie w ich posiadanie. Ale wcale tak nie jest. Oddajemy się innych chętnie i niezauważenie. Tacy już jesteśmy. Potrzebujemy drugiego człowieka, jak tlenu. Ja Ciebie tak potrzebowałam. Gdzie jesteś? Czym mam teraz oddychać?
Wierzę, że życie jest wagą, której szale wciąż dążą do równowagi. Na jednej z nich jest smutek, na drugiej - radość. Za każdą minutę szczęścia będzie nam dane kiedyś zapłacić. Może właśnie dlatego nasze pożegnanie było takie tragiczne. Było zapłatą, za nasze poznanie.
Wciąż z uśmiechem wspominam ten dzień, gdy jako młoda licealistka szłam podziemnym tunelem i już po pierwszej chwili dopłynęły do moich uszu łagodne dźwięki gitary. Od razu poczułam spokój. Może już to powinno być dla mnie pierwszym znakiem. Im bliżej byłam tych dźwięków, tym większą radość czułam w środku. Już po chwili dołączył do nich Twój piękny głos. Gładki i czysty, jak morze podczas odpływu. Pamiętaj, jak zatrzymałam się i oparłam o ścianę. Wiedziałam, że głosy dochodzą zza rogu i chciałam cieszyć się tą chwilą, jak najdłużej. Podziwiałam Cię całym moim wrażliwym serduszkiem. Jednak gonił mnie czas, więc już po chwili, jak gdyby nigdy nic wyszłam z mojej kryjówki. Oniemiałam. Jak mogłeś nie uwieść mnie już tym pierwszym spojrzeniem? Patrzyłeś mi tak głęboko w oczy, że wydawało mi się, że przewiercasz się przez nie do mojego wnętrza i poznajesz wszystkie troskliwie chowane tajemnice. Speszona spuściłam wzrok i umknęłam na powierzchnie. Stałeś się jednak dla mnie słońcem w ten deszczowy dzień. I na pewno nie tylko dla mnie. Ludzie wpadali szybko, przemoknięci do tego tunelu, który był dla nich chwilowym schronem, przed zimnem, a ty ogrzewałeś ich swoją ciepłą muzyką. Do puki tylko mogłam chwytałam się najcichszych dźwięków twojego śpiewu.
Nic więc dziwnego, że gdy wracałam tą samą drogą poczułam uniesienie, jeszcze zanim ujrzałam wejście do podziemnego przejścia. Przyśpieszyłam kroku na samą myśl o Tobie. Stałeś się dla mnie jak część obrazu. Jakbyś zawsze tam był i czekał, aż Cię usłyszę. Dlatego moje serce przeszyła pustka, gdy wpierw nie usłyszałam żadnych dźwięków, poza rytmicznym stukaniem butów, a później przywitała mnie pustka na twoim miejscu. Pomyślałam, że poszedłeś do domu. Ściskałam w ręce 10 zł i stałam w miejscu, w którym powinieneś być Ty. Byłam rozżalona, że nie miałam na tyle śmiałości, by podejść do Ciebie wcześniej, ale obiecałam sobie, że zacznę częściej przechodzić tamtędy z nadzieją, że Cię jeszcze kiedyś spotkam i znów twoja muzyka ukoi moje nerwy. Ruszyłam już ku schodom, gdy nagle wpadł na mnie ktoś z naprzeciwka. Utonęłam w twoich brązowych oczach. Na plecach miałeś gitarę, a w ręce kufer i siatkę z zakupami. Cofnąłeś się przejęty i trzymając w ustach precel wysepleniłeś: "Przepraszam". Wybuchłam śmiechem oczarowana tym widokiem. Odpowiedział tym samym, przez co ledwo udało mu się złapać upadające ciastko.
CZYTASZ
Listy do przeszłości
Romance"Nie wiem kiedy weszło mi w nawyk pisanie listów, które nigdy nie zostaną przeczytane..." Jedna historia, przerwana jedną decyzją. Dwoje ludzi, próbujących ułożyć sobie życie na nowo. Ona za wszelką cenę, chcę go zapomnieć, a on odnaleźć ją w pamię...