Rozdział VII

1.2K 88 4
                                    

Zaczął się następny cudowny dzień. Wyszykowałam się tak jak zawsze i poszłam przywitać się ze wszystkimi. Zaczęliśmy gadać, ale podczas rozmowy zauważyłam, że Steve jest przygaszony, ciekawe dlaczego? Później z nim o tym pogadam. Teraz chce się przejść do parku. Gdy tam doszłam, usiadłam na ławce naprzeciwko stawu. Oglądałam pływające na nim kaczki i czasami rzucam im kawałki wafelka po lodzie. Podczas gdy tak siedziałem ktoś obok mnie usiadł. Gdy obróciłam się, zobaczyłam Steva.

- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.

- Mów śmiało.

- Przyjeżdża do nas ktoś z TARCZY i znowu chcą z tobą porozmawiać.

Czego oni znowu ode mnie chcą. Mało im po tym jak ostatnio mnie zranili. Ostatnio chciałam popełnić śmierć głodową, żeby nie myśleć o tym co zrobił mi ojciec. Jednak tym razem się nie załamie, tylko wygarnę im co o nich myślę.  

- Ej, nie martw się. Poradzę sobie.

- Jesteś pewna?

- Zawsze.

Przytuliłam go i razem wróciliśmy do Stark Tower, trzymając się za ręce. Weszliśmy do środka i dołączyliśmy do reszty. Gadaliśmy, śmieliśmy się i trochę dokuczaliśmy sobie nawzajem.
Nadchodziła godzina w której mieli mnie przesłuchać. Nie boje się tego, mam przy sobie Steva i resztę. Poszłam do pokoju w którym miało odbyć się przesłuchanie, trochę czekałam, ale w końcu ktoś otworzył drzwi. Obróciłam się i mój humor całkowicie się zmienił. Zobaczyłam tam mojego ojca.

- Co ty tutaj robisz!?

- Dostałem takie zadanie od TARCZY.

- Co chcesz?

- Chce ci powiedzieć jedną rzecz i sobie pójdę.

- Mów.

- Często wspominam jedno wydarzenie. Od sześciu lat mieszkałaś w sierocińcu, a ja znałem tam jedną osobę. Postanowiłem wtedy, zrobić test na twoją siłę i nasłałem go na ciebie.

- Przestań.

- Jednak ty byłaś za słaba. Opowiedział mi po tym wszystkim co i jak ci to zrobił.

- Przestań!

- Rzucił tobą na podłogę. Zerwał z ciebie ubrania, złapał za ręce i zgwałcił.

Nie wytrzymałam, dopadła mnie straszna złość. Wszystko zaczęło się unosić i już miałam posłać to w jego stronę, ale ktoś wszedł do pokoju. Nie odwróciłam się, chce zrobić mu krzywdę i nikt mi nie przeszkodzi. Skoncentrowałam się na najostrzejszym przedmiocie, czyli nóż. Wszystkie inne rzeczy upadły, a ja już wycelowałam nóż w jego ramię. Byłam już blisko wysłania go, ale poczułam jak ktoś złapał mnie za ramiona.

- Nie rób tego. - to Steve.

- Zasłużył sobie na to, przez to co mi zrobił.

- On chce żebyś go zraniła, żeby mieć powód że jesteś niebezpieczna. - wtedy się do niego obróciłam

- Jesteś pewien?

- Tak.

Opuściłam nóż. Ojciec wyszedł, a ja zostałam sama ze Stevem. Spojrzałam mu w oczy i przytuliłam go. Ojciec mnie zdenerwował i chciał ze mnie zrobić psychopatkę, ale dzięki mojemu chłopakowi nic mu nie zrobiłam. Podniosłam głowę i spojrzałam jeszcze raz na twarz Steva, a on niespodziewanie mnie pocałował. Przez chwilę nie wiedziałam co mam zrobić, ale oddałam pocałunek. Chyba będę częściej pakowała się w tarapaty, żeby dostać taką nagrodę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Sekret (Avengers)Where stories live. Discover now