Światło dogasających pochodni oświetlało tylko kontury postaci siedzących przy wielkim, dębowym stole. Stół był o tyle niezwykły, że w tym bladym świetle migotały na nim sylwetki pięciu wielkich, majestatycznych zwierząt.
Uwagę przyciągały dwa topazy, umieszczone na środku stołu, symbolizujące największego z nich Paese'vead, władcę pozostałych pięciu, Strażnika Równowagi. Przy stole, wyłączając postać okrytą fioletowym woalem i starego kapłana, nie siedział nikt. Kapłan wstał, złożył ręce w okolicach drogocennych kamieni symbolizujących oczy Paese'veada i zaintonował z cicha lekką, dziękczynną modłę. Jego głos wzbijał się od lekkiego piano-vibrato, przez crescendo do wesołego mezzo-forte.
Gdy Kapłan dotarł już do finalnego decrescendo, a jego towarzysz dołączył do melodii swym barytonem wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie.
Pochodnie w komnacie zgasły, wraz z nadejściem mocnego, ciepłego podmuchu o delikatnym zapachu wanilii, postać w fiolecie osunęła się na stół, zalewając go lepką, ciepłą substancją, topazy symbolizujące oczy Pase'veada zalśniły złotem, rozległ się głęboki pomruk, Kapłan usłyszał szczęk metalu upadającego na kamienną posadzkę i odgłos upadającego ciała.
Po chwili pochodnie znów zapłonęły mętnym światłem, a Kapłan z przerażeniem odkrył, jaka scena odegrała się pod zasłoną ciemności. Nif'dea, brat wielkiego Kapłana leżał martwy na świętym stole, krew tryskająca z rozciętej tętnicy szyjnej pulsującymi strumieniami wypełniała żłobienia przedstawiające Gesabria.
Z początku przejęty śmiercią brata, Kapłan nie zauważył drugiego trupa, leżącego tuż przy oknie. Z przerażeniem wpatrywał się, jak ciało jego ukochanego brata, adepta Sio-Gęsi traci płyny życia.
Dopiero, gdy ochłonął z pierwszego szoku, zauważył leżącego pod oknem napastnika. Kapłan z odrazą podszedł do trupa, odgarnął mu maskę z twarzy i spojrzał głęboko w oczy. Charakterystyczne blizny na policzkach upewniły go w przekonaniu, że jest to członek Geadi'save, klanu Teevini. „A więc się zaczęło" – pomyślał i wezwał strażnika, któremu kazał uprzątnąć miejsce zdarzenia oraz przenieść Tesa-Gesabria do podziemnej świątyni wielkiego Pałacu na Wzgórzu.
-Cóż się wydarzyło na moim zamku? – Wydudnił stary Kaj'serniv siedzący na pięciogwiezdnym tronie – czy to prawda, żeś został zaatakowany podczas obrzędu Spojenia? – Dodał ze zdenerwowaniem.
-Niestety, to prawda Ekscelencjo. Rytuał został przerwany przez zabójcę w kulminacyjnym momencie, sądzę, że nie wróży to nic dobrego. Równowaga została zachwiana – rzekł starzec łamiącym się głosem.
-Czy to znaczy, że ...? – Król z przerażeniem szukał oznak zbliżającego się zaprzeczenia ze strony kapłana, lecz na jego twarzy odbity był tylko głęboki smutek.
-Tak, mój Panie. Paese'vead zstąpi na ziemię. Wskazują na to wydarzenia, które miały miejsce w królestwie, oraz to co wydarzyło się w komnacie dziękczynnej. Zaraz po morderstwie dokonanym na mym bracie, Nif'dea, oczy wielkiego Gesabri rozbłysły i sprowadziły śmierć na zabójcę – streścił dokładnie Kapłan.
-Że też coś takiego musiało spotkać akurat nas.. – Rzekł w myślach do swojego Keo-Pa – czy wszechświat zmierza ku przepowiedzianej zagładzie?
-Nie – odparł Siven, srebrny kruk – to się już kiedyś wydarzyło. Przed wszystkim, co pamiętali twoi ojcowie. Ale On znów przybędzie. O ile już nie przybył – zaskrzeczało ptaszysko na granicy jego świadomości.
-On coś ukrywa – w świadomości Króla rozległo się głębokie dudnienie Oseara, królewskiego byka –nie jest z nami do końca szczery.
-Obydwoje wiemy, że ma takie prawo. Podlega tylko woli Gesabria, a w szczególności woli Paese'veada. Ja jestem tylko namiestnikiem i jego przyjacielem. Nie zapominajmy o tym.
-Nie oznacza to, że ma przed nami ukrywać prawdę! – Rozjuszony głos Oseara odbił się echem w głowie starego króla – On wie! Wyczuwam w nim ogromny strach, lęk przed tym, czego nie chce nam wyjawić. Jest mi winny posłuszeństwo. Jestem najstarszym potomkiem Edwarda.
-Panie, czy coś się stało? – Kapłan od dłuższej chwili obserwował króla, który najwidoczniej spierał się w myślach ze swoim Keo-pa – Wyglądasz na wielce zmartwionego.
-Owszem, jestem zmartwiony. Moja gorycz sięgnęła dziś granic, zaczynając od buntu na wschodniej granicy, przez morderstwo w moim pałacu, aż po zwiastun nadejścia końca. Tak Kapłanie, jestem zmartwiony, lecz czy to Cię dziwi? – Król wpatrywał się z uwagą w srebrne oczy Sivena, szukając w nich jakiś wskazówek, ponoć w oczach Keo-Pa można było dostrzec odbicie duszy związanego z nim Inao, lecz Król widział w nich tylko odbicie wspaniałej komnaty tronowej.
-Panie, nie jesteśmy z Sivenem pewni, czy znak, jaki dostaliśmy jest zwiastunem tego, o czym mówisz. W jednym jesteśmy natomiast zgodni. Paese'vead przybędzie na Evean'dę, by zaprowadzić na niej znów równowagę. Lecz nie jesteśmy pewni, kiedy to nastąpi bądź czy cały proces już się nie zaczął – Kapłan chciał uciec. O tak, był bardzo przerażony całą zaistniałą sytuacją. Czy król domyślał się, że nie powiedział mu wszystkiego?
-Nie ładnie i nie mądrze okłamywać swego monarchę – zakrakał Siven z nutką rozbawienia – choć... Nazwijmy to przemilczeniem. Bo nie masz zamiaru mu powiedzieć, jaką formę przyjmie Paese'vead?
-Nie, nie mam. Sam jej nie znam, ty doi-tanu! Przecież wiesz, że jako jedyny z niebiańskich strażników nie został umieszczony w pełni na Tesa-Gesabria... - Kapłan wiedział, że nie była to prawda. Zobaczył przebłysk, widział całą postać Paese w momencie, gdy rozbłysły topazy.
-A jednak go widziałeś – zaskrzeczał Siven złowrogo – nie okłamuj mnie, przecież wiesz, że widzę to, co Ty, dokładnie tak samo, jak Ty widzisz moimi oczami.
-Masz rację... Ale mnie wolno nam wpływać na bieg wydarzeń. Doskonale wiesz, co stanie się, gdy Kaj'serniv dowie się o Nim. Za wszelką cenę musimy go chronić – Kapłan wiedział, że podjął dobrą decyzję, niezależnie od tego, co myślał sobie Siven – postanowiłem już, wiem, komu jestem winny posłuszeństwo – komu wszyscy jesteśmy. Na tym kończymy rozmowę z tą dwójką.
-Powiedz mi jeszcze, mój drogi przyjacielu... Czy Paese'vead objawił Ci się podczas tego wieczoru? – Król trafił w samo sedno, wyraz twarzy Kapłana, jego przyśpieszony oddech, rozszerzające się źrenice powiedziały mu wszystko.
– Coś się stało? Zbladłeś przyjacielu. Może zechcesz się położyć? Wyślę z tobą paru strażników, niech odprowadzą Cię do twych komnat – Miał już w głowie cały plan. Kapłan nie dotrze do swoich komnat, zamiast tego, trafi do lochu, gdzie królewscy „charyzmatyczni" wydobędą z niego całą prawdę. Chyba, że zechce ją wyjawić sam.
-Nie, Panie. Paese'vead nie objawia się swym kapłanom inaczej niż poprzez rozbłyski światła w dwóch drogocennych kamieniach – Kapłan nie kłamał.
To, co powiedział było w 99,9% prawdą, Paese'vead nie objawił się jak dotąd żadnemu z Kapłanów w inny niż opisany przez niego sposób. On był pierwszym. To nagięcie prawdy pozwoliło mu wyrównać oddech i przybrać obojętny wyraz twarzy.
-Rozumiem. W takim razie... Odejdź, jesteś już wolny. Liczę na raport, gdyby coś niespodziewanego się jeszcze wydarzyło – Król opadł na oparcie i bez celu wpatrywał się w eter.
-Znów nici... Gdy tylko zaczyna się dziać coś godnego uwagi, nie dostaję żadnych szczegółowych informacji... Myślę, że czas wprowadzić część naszego planu w życie, mój drogi – niewypowiedziane słowa skierowane do Oseara wprowadziły nagle ciężką atmosferę w całej komnacie.
Kapłan skłonił się nisko i pośpiesznie opuścił komnatę. Używając znanych tylko sobie tajnych przejść, przedzierał się labiryntami zbudowanymi przez starożytnych na najniższe piętro budowli.
-Było blisko, naprawdę blisko... Myślałem, że każe paru strażnikom nas pilnować i 'zabrać na wycieczkę po lochach' – Strumień jego myśli od razu dotarł do Sivena, który w odpowiedzi tylko zakrakał i zatrzepotał skrzydłami.
Weszli do słabo oświetlonej komnaty, ze starożytnym stołem po środku. Przy stole siedziała postać odziana we fiolet.
-Witam nowego adepta, mam nadzieje, że nie skończysz jak poprzednik – rzucił Kapłan z uśmiechem– zaczniemy od rozpoznawania podstawowego keo Gesabria.
Postać w woalu uniosła głowę, na której zalśniły dwie ukośne blizny na policzkach. Siven zakrakał przeraźliwie i zerwał się w powietrze, a w komnacie zapanowała ciemność.
CZYTASZ
Wojna Klanów
FantasyKsiążka podzielona jest na "Przypowieści" i "Rozdziały" - nie są one ze sobą powiązane fabularnie, jednak jako autor uważam, że warto czytać je po kolei - jedno dopełnia drugie, rozwiewając narastające wątpliwości i przytaczając (w przypadku przypo...