[4] Pocałunek

4.6K 203 51
                                    

Co masz do stracenia? 

Te słowa już od dwóch dni nękały mnie w każdym momencie mojego życia. Nie ważne czy szłam jeść, pracować czy nawet sikać to pytanie cały czas podążało za mną. 

Co masz do stracenia? 

Spojrzałam na telefon, a w mojej głowie znów rozegrała się walka z samą sobą. Przymknęłam powieki, aby wrócić do sytuacji w samochodzie.

Wyciągam rękę, żeby podał mi swój telefon. Wpisuję swój numer, wybieram go i jak tchórz wymazuje go z pamięci jego komórki. Z moich ust padają krótkie słowa "Może za dużo" i wychodzę. 

Gapię się w jego numer tak jakby miał do mnie przemówić i doradzić co zrobić. Przygryzłam lekko dolną wargę, przecież kurwa nie jestem tchórzem, nigdy nim nie byłam! W końcu naciskam ten cholerny przycisk. Wyślij.

Co mam do stracenia? 

Odpowiedź przyszła praktycznie natychmiast 

Najlepszy orgazm w życiu, oczywiście jeśli powiesz nie.

Roześmiałam się , co za arogant!

A co jeśli powiem tak? 

Madison Square Garden. Dziś. 22. 
Bądź przy wejściu D02. Nie spóźnij się!

Nic nie odpisałam, chyba oboje dobrze wiedzieliśmy, że się pojawię, inaczej w ogóle bym się nie odezwała. W sumie sama nie wiedziałam dlaczego, aż tak się wzbraniam przed tym facetem. Jest niesamowicie pociągający i domyślam sie, że seks zapewne będzie nieziemski, ale, ja unikam takich mężczyzn. Dominujących, absorbujących i niebezpiecznych - a on jest kombinacją tego wszystkiego, mieszanką wybuchową, która nieco mnie przeraża. To ja zazwyczaj dyktowałam warunki, a tu... Może być ciekawie.

- Myślałam, że zaprowadzisz mnie prosto na trybuny a nie prosto do paszczy lwa - mruknęłam, a Mike, manager Nate się roześmiał. 

- Chłopak chce sie z Tobą zobaczyć zanim wyjdzie na ring - zatrzymał się nagle, a ja wpadłam na jego plecy, odwrócił się w moją stronę i spojrzał poważnie w oczy. - Żadnego seksu  - pogroził palcem, a ja zdębiałam. Serio? - Niech to napięcie rozładuje na przeciwniku podcazas walki, a nie...

- Koleś - warknęłam - nie wiem jak to do tej pory wyglądało, ale nie życzę sobie, żeby traktowano mnie jak jakąś napaloną fankę- chciał się odezwać, ale uciszyłam go podnosząc rękę - Laski też mu nie zamierzam zrobić, zrozumiano?
- Pewnie, już Cię lubię - odpowiedział puszczając mi oczko.

- Byle nie za bardzo - usłyszałam rozbawiony głos Nate'a.  Zadarłam głowę i wtedy go zobaczyłam, stał opary o ścianę, a w jego oczach połyskiwały iskierki rozbawienia. Mike również odwrócił się w jego stronę.

- Spokojnie stary, Marry jest moim numerem jeden. A z Tobą zobaczę się na  trybunie - powiedział tylko i się ewakuował.

- To mówisz, że mam na nic nie liczyć? - zapytał idąc w moją stronę. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej i dopiero teraz dostrzegłam, że ma na sobie jedynie spodenki w których będzie walczyć. Zlustrowałam wzrokiem jego umięśnione ciało i znów poczułam jak budzi się we mnie pożądanie.  
Z każdym jego krokiem w moją stronę, ja robiłam krok w tył, aż w końcu poczułam ścianę za swoimi plecami. Dzieliły nas od siebie centymetry, a on jeszcze bardziej zmniejszył tą odległość nachylając się nade mną. Oddech mi przyśpieszył, ale starałam się nie dać nic po sobie poznać. Dobra chłopaku, chcesz się pobawić to się pobawmy.
- I co zamierzasz teraz ze mną zrobić? - zapytałam powolnie oblizując wargi. Widziałam jak wyraz jego twarzy się zmienia. Zniknęło to rozbawienie, a pojawiło się pożądanie. Nie ukrywam, że zaczęło mi to schlebiać.  

- Prowokujesz - warknął, a ja uśmiechnęłam się szeroko 

- Może troszeczkę - wyszeptałam, a mój wzrok spoczął na jego ustach.

- Będziesz tego żałować - mruknął, a nasze wargi prawie się stykały 
- Prawdopodobnie - przymknęłam powieki i sekundę później zamiast poczuć jego usta na swoich, jak jego język wdziera się do środka to usłyszałam kpiące:

- Psycho, Psycho, Psycho chyba powinieneś siedzieć w szatni i czekać na łomot jaki dostaniesz od Daniela, a nie urządzać tu sobie jakiś schadzki.

Nate zdążył odwrócić się w jego stronę i widziałam jak zaciska pięści

- Schadzki? Ty tak na poważnie? - nie mogłam się powstrzymać i zapytałam- co to za słownictwo?

Plecy Nate'a napięty się jeszcze bardziej, chyba nie spodziewał się, że przemówię.
Teraz wzrok wysokiego, umięśnionego blondyna skierowany był na mnie. Ups.
Facet zignorował moja wcześniejszą zaczepkę i zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów, pokiwał delikatnie głową, jakby z uznaniem i powiedział:
- Jak Ci się znudzi zabawianie z przegrywającymi to zapraszam do siebie. Pokaże Ci co znaczy być z prawdziwym facetem.
Otworzyłam usta, ale Psycho ubiegł mnie z odpowiedzią:
- Łomot to dziś dostanie Twój braciszek, a ty będziesz następny. Myślisz, że dam się tak łatwo sprowokować? - zaśmiał się szyderczo - A teraz wybacz, ale za dwadzieścia minut mam jednego skurwiela do znokautowania. 

- Co to było? - zapytałam kiedy weszliśmy do jego szatni, a on spojrzał na mnie z politowaniem 
- Zapytałbym Cię o to samo - mruknął biorąc do ręki bandaże, usiadł na fotelu do masażu i zaczął owijać dłonie. - To norma, wiesz, wyprowadź przeciwnika z równowagi.


Oczywiście, że wiedziałam jak to działa, ale w całej tej sytuacji chyba chodziło o co innego. Nate od razu się spiął, jak tylko usłyszał jego głos. Taa, to zdecydowanie coś więcej.


- Skoro tak mówisz - wzruszyłam ramionami i podeszłam do niego. Chwyciłam go za dłoń i dokończyłam owijanie lewej. 

- Całkiem nieźle Ci to wyszło - stwierdził podziwiając moje dzieło.

- Kilka razy w życiu to robiłam - powiedziałam cicho patrząc mu w oczy, a napięcie między nami po raz kolejny wzrosło.
- Taak? - mruknął obejmując mnie w pasie i przysuwając bliżej siebie, przygryzłam dolną wargę i czekałam, aż w końcu mnie pocałuje. 
- Nate wychodzimy!!!! - do szatni wpadł wysoki, siwy mężczyzna. Nate zaklął pod nosem, a ja się roześmiałam i odsunęłam od bruneta. 


Dziś zdecydowanie to nie był nasz dzień. 

- Wygraj to - szepnęłam mu do ucha wychodząc z szatni - jak to mówią do trzech razy sztuka. 

Ponownie siedziałam w pierwszym rzędzie. Kiedy wychodził na ring z głośników ponownie wydobyły się dźwięki Psycho zespołu Muse.

Wskoczył na ring w czarnozielonym szlafroku, na głowie miał kaptur. Ludzie skandowali Psycho.
Napiął mięśnie i wskazał na napis znajdujący się na plecach szlafroka, po czym zaczął obracać się tak by każdy mógł go dostrzec - PSYCHO. Kiedy zakończył swój obrót zrzucił szlafrok i odkrył twarz. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał wprost na mnie. Boże jeśli można przeżyć orgazm od jednego spojrzenia to chyba właśnie go przeżywam!

Oblizałam usta i puściłam mu oczko.

To napięcie, ta gra między nami coraz bardziej wciągała, podobało mi się to i serio, niesamowicie nie mogłam się doczekać kiedy w końcu mnie chociaż pocałuje i na dobrą sprawę nie musiałam długo czekać. 

Daniela Craigo znokautował w drugiej rundzie. Tłum oszalał, ja też podniosłam się z krzesła i wiwatowałam. Patrzyłam jak sędzia unosi jego dłoń do góry, ja trener mu gratuluje. 

Te emocje, ta adrenalina. Chyba się od tego uzależnię. 

Nate zeskoczył z ringu i po chwili pojawił się tuż obok mnie.

- Do trzech razy sztuka - wychrypiał w moje usta i już dłużej nie czekał. Pocałował mnie, a ja czuję jego smak.  Wpił się w moje usta, wsunął język, objął w tali, a ja przywarłam do niego całym ciałem. To było niesamowite uczucie, chciałam więcej i więcej. 

- Wow - wydyszałam jak tylko się od siebie oderwaliśmy, a on uśmiechnął się łobuzersko.

- A to dopiero początek - szepnął przygryzając płatek mojego ucha.


***

Z opóźnieniem, ale w końcu! Strasznie opornie mi to szło ... 



FightersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz