I Rachel i Oktawian - te dwa magiczne słowa I
* Oktawian przeżył wojnę z Gają *
Perspektywa Rachel
Minęły już dwa tygodnie od naszego zwycięstwa nad Gają i gigantami. Obóz herosów został całkowicie odnowiony, Leo zrobił dla nas kilka ulepszeń mających chronić nas przed potworami oraz dodaliśmy domki dla mieszkańców obozu Jupiter . W międzyczasie zawarliśmy przymierzę z naszym rzymskim rodzeństwem i wtedy zaczął się mój największy koszmar, poznałam Jego! Zadufanego, zapatrzonego w siebie sadystycznego mordercę pluszowych maskotek! Kto normalny rozpruwa słodkie misie i grzebie w ich wnętrznościach, no kto? Na pewno ten gość, nazywa się Oktawian i jest potomkiem Apolla. Spokojnie, spokojnie zaraz dowiecie się o co mi chodzi.
Aktualnie razem z dziećmi Ateny i Hefajstosa znajduję się w rzymskim obozie. Pomagamy zaprojektować większe baraki dla kohort i nową stajnię dla jednorożców.
- Czy zawszę muszę zapomnieć tych głupich planów? - Spytałam samą siebie, kiedy wracałam do Via Pretoria po plany architektoniczne dla Malcolma i Annabeth.
Spokojnie weszłam do pomieszczenia, modląc się do bogów aby Jego tam nie było. Niestety Afrodyta prawdopodobnie ma ochotę na kabaret. Zobaczyłam bladego, chudego osiemnastolatka o blond włosach i oszalałych niebieskich oczach. Ubrany był w niebieską koszulkę i za duże dżinsy, a na to narzucona biała toga. Opierał się o regał z segregatorami, w których znajduję się cała dokumentacja Obozu Jupiter. Powolnym krokiem starając się nie patrzeć na jego ironiczny uśmiech, podeszłam do stolika z planami budowy. Nigdzie nie mogłam znaleźć tych przeklętych papierów. * Najwyraźniej Afrodyta ma wobec mnie wielkie plany *. Będę musiała poprosić tego idiotę o pomoc. Skierowałam na niego swój wzrok i zapytałam :
- Oktawian czy mógłbyś... - Tutaj ten sadysta pluszowych misi mi przerwał.
- Tak kochanie, zabić,porwać, przytulić, pocałować, oświadczyć się? Zrobię to od razu!
- ... Podać mi plany architektoniczne? Leżą obok ciebie.
- Oczywiście kotku, już podaję.
- Nie mów na mnie kotku!
- Dobrze... kotku!
Nie no trzymajcie mnie, zaraz mu coś zrobię! Wzięłam od niego dokumenty, zwinęłam je w rulon i uderzyłam go w ten jego napuszony łeb. Nie patrząc na jego reakcję wyszłam z Via Pretoria. Szybkim tempem skierowałam się w stronę baraku Piątej Kohorty, oczywiście ten idiota pobiegł za mną. Dogonił mnie w połowie drogi.
- Dokąd uciekasz kwiatuszku?
- Jak najdalej od ciebie.
- Nie będziesz tęsknić? - Spytał z dziecinną naiwnością w głosie. Jeśli myśli, że będę tęsknić to się grubo myli! - Bo jeśli tak, to mam coś dla ciebie.
Odczepił od swojego paska największego misia i podał mi go. Przyznaje się to było słodkie z jego strony, co nie zmienia faktu, że dalej za nim nie przepadam. Miś był ubrany w rzymską togę, miał złoty wieniec laurowy na głowie i małe czarne okulary przeciwsłoneczne. Misiek był koloru miodowego z jaśniejszym pyszczkiem i brzuszkiem, jego oczka były ciemnobrązowe, prawie czarne.
- Dziękuję, jest śliczny!
- Nie ma za co księżniczko.
Pomiędzy nami nastała niezręczna cisza, chciałam jak najszybciej zostać sama. Przyśpieszyłam kroku, niestety On też przyśpieszył tępa.
- Właściwie, to dlaczego za mną idziesz?
- Żeby dotrzymać ci towarzystwa. Wiesz która godzina?
Spojrzałam na mój zegarek. wskazówki pokazywały godzinę 14:30 , muszę się śpieszyć inaczej nie zdążymy przed wieczorem. Co może zaskutkować opóźnieniem prac o dwa dni.
- 14:30 - Powiedziałam mu krótko.
- Wiem - Odpowiedział wesoło. To dlaczego mnie o to pytasz? O bogowie zaraz nie wytrzymam.
- Chciałem tylko jakoś zagadać.
Kiedy uśmiechnął się w swój charakterystyczny ironiczny sposób uświadomiłam sobie, że może nie jest taki zły jak myślałam. Może powinnam dać mu szanse?
- Bo wiesz, kto by nie chciał być w moim blasku sławy. - A było już tak dobrze, Najwyraźniej tryb idioty postanowił się włączyć.
- Jakbyś go chociaż miał. - Odgryzłam się.
- Daj spokój, przecież wiem że mnie chcesz, zakład że do końca tego roku pójdziesz ze mną na randkę ?
Stanęłam jak wryta. Jak on śmie? Jak ja mogłam pomyśleć o tym napuszonym dupku jak o istocie myślącej, no jak? Powoli odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy, był ode mnie wyższy więc musiałam nieznacznie unieść głowę. Nawet się nie przestraszył, dalej uśmiechał się pewny siebie.
- Posłuchaj mnie bo drugi raz nie powtórzę. Nigdy, przenigdy mi się nie podobałeś i raczej nie spodobasz.
Dla podkreślenia swoich słów pomachałam mu palcem przed oczami. Nagle nie wiadomo skąd pomiędzy nami pojawił się Valdez.
- Czy tylko ja słyszę jak weselne dzwony biją? - spytał śmiejąc się pod nosem.
- TAK!!! - Krzyknęłam ile sił w płucach, chyba słyszeli mnie nawet w Nowym Yorku. Ops...
- Odpuść sobie i zostaw mnie w spokoju.
- Pójdę sobie jak tylko powiesz mi dwa magiczne słowa. - Odpowiedział.
W tym momencie wpadł mi do głowy wspaniały pomysł. Niedawno przeczytałam książkę o młodym czarodzieju i jedno zaklęcie szczególnie utkwiło mi w pamięci.
- Avada Kedavra. - Powiedziałam odwracając się. Przerzuciłam włosy niczym modelka Victoria Street i odmaszerowałam w stronę Malcolma i Annabeth.
Perspektywa Oktawiana
Patrzyłem spokojnie jak odchodzi. Jak jej rude włosy powiewaj a na wietrze. Dlaczego nigdy nie daje mi szansy? Dlaczego zawsze mi odmawia, mimo że tak się staram?
- No i pozamiatane stary. Ale głowa do góry, nie było najgorzej. Mogła np. dać ci w twarz. - Valdez starał się mnie pocieszyć.
- Lepiej już nic nie mów. - Załamany ukryłem twarz w dłoniach. Ale nie poddam się, będę próbował dalej. W końcu musi się zgodzić. Z tym postanowieniem szedłem dalej przez życie.
- Jeszcze będziesz moja Dare. - Szepnąłem cicho, a moje słowa porwał letni wiatr. Nie sądziłem tylko, że te słowa spełnią się dopiero za wiele dni, może i nawet za parę lat.
O <----------<<< O <----------<<< O <----------<<< O <----------<<< O <-----<<<
Witam was w trzecim rozdziale, po dość długiej przerwie. Jeśli rozdział wam się spodobał proszę skomentujcie. Dajcie znać jeśli chcecie następny rozdział z podrywami Oktawiana. Wesołych świąt ! Następny rozdział ukaże się jeszcze dzisiaj do zobaczenia później. Dedykacja taka jak zwykle.
Rozdział ma 970 słów
[ Ciasteczkowy potwór ]
CZYTASZ
Boska codzienność
FanfictionZastanawialiście się kiedyś jak wygląda zwariowane życie bogów? Dlaczego Leo Valdez dostał od ojca prawdziwy szlaban drogowy? Do czego jest zdolna Afrodyta gdy złamie paznokcia? Jak Ra ulepszył swoją magiczną Łódź Słońca? Jaką pomyłkę popełni Hera n...