I Rozdział 3 I

326 15 35
                                    

I Rachel i Oktawian - te dwa magiczne słowa I

* Oktawian przeżył wojnę z Gają *

Perspektywa Rachel

Minęły już dwa tygodnie od naszego zwycięstwa nad Gają i gigantami. Obóz herosów został całkowicie odnowiony, Leo zrobił dla nas kilka ulepszeń mających chronić nas przed potworami oraz dodaliśmy domki dla mieszkańców obozu Jupiter . W międzyczasie zawarliśmy przymierzę z naszym rzymskim rodzeństwem i wtedy zaczął się mój największy koszmar, poznałam Jego! Zadufanego, zapatrzonego w siebie sadystycznego mordercę pluszowych maskotek! Kto normalny rozpruwa słodkie misie i grzebie w ich wnętrznościach, no kto? Na pewno ten gość, nazywa się Oktawian i jest potomkiem Apolla. Spokojnie, spokojnie zaraz dowiecie się o co mi chodzi.

Aktualnie razem z dziećmi Ateny i Hefajstosa znajduję się w rzymskim obozie. Pomagamy zaprojektować większe baraki dla kohort i nową stajnię dla jednorożców.

- Czy zawszę muszę zapomnieć tych głupich planów? - Spytałam samą siebie, kiedy wracałam do Via Pretoria po plany architektoniczne dla Malcolma i Annabeth.

Spokojnie weszłam do pomieszczenia, modląc się do bogów aby Jego tam nie było. Niestety Afrodyta prawdopodobnie ma ochotę na kabaret. Zobaczyłam bladego, chudego osiemnastolatka o blond włosach i oszalałych niebieskich oczach. Ubrany był w niebieską koszulkę i za duże dżinsy, a na to narzucona biała toga. Opierał się o regał z segregatorami, w których znajduję się cała dokumentacja Obozu Jupiter. Powolnym krokiem starając się nie patrzeć na jego ironiczny uśmiech, podeszłam do stolika z planami budowy. Nigdzie nie mogłam znaleźć tych przeklętych papierów. * Najwyraźniej Afrodyta ma wobec mnie wielkie plany *. Będę musiała poprosić tego idiotę o pomoc. Skierowałam na niego swój wzrok i zapytałam :

- Oktawian czy mógłbyś... - Tutaj ten sadysta pluszowych misi mi przerwał.

- Tak kochanie, zabić,porwać, przytulić, pocałować, oświadczyć się? Zrobię to od razu!

- ... Podać mi plany architektoniczne? Leżą obok ciebie.

- Oczywiście kotku, już podaję.

- Nie mów na mnie kotku!

- Dobrze... kotku!

Nie no trzymajcie mnie, zaraz mu coś zrobię! Wzięłam od niego dokumenty, zwinęłam je w rulon i uderzyłam go w ten jego napuszony łeb. Nie patrząc na jego reakcję wyszłam z Via Pretoria. Szybkim tempem skierowałam się w stronę baraku Piątej Kohorty, oczywiście ten idiota pobiegł za mną. Dogonił mnie w połowie drogi.

- Dokąd uciekasz kwiatuszku?

- Jak najdalej od ciebie.

- Nie będziesz tęsknić? - Spytał z dziecinną naiwnością w głosie. Jeśli myśli, że będę tęsknić to się grubo myli! - Bo jeśli tak, to mam coś dla ciebie.

Odczepił od swojego paska największego misia i podał mi go. Przyznaje się to było słodkie z jego strony, co nie zmienia faktu, że dalej za nim nie przepadam. Miś był ubrany w rzymską togę, miał złoty wieniec laurowy na głowie i małe czarne okulary przeciwsłoneczne. Misiek był koloru miodowego z jaśniejszym pyszczkiem i brzuszkiem, jego oczka były ciemnobrązowe, prawie czarne.

- Dziękuję, jest śliczny!

- Nie ma za co księżniczko.

Pomiędzy nami nastała niezręczna cisza, chciałam jak najszybciej zostać sama. Przyśpieszyłam kroku, niestety On też przyśpieszył tępa.

- Właściwie, to dlaczego za mną idziesz?

- Żeby dotrzymać ci towarzystwa. Wiesz która godzina?

Spojrzałam na mój zegarek. wskazówki pokazywały godzinę 14:30 , muszę się śpieszyć inaczej nie zdążymy przed wieczorem. Co może zaskutkować opóźnieniem prac o dwa dni.

- 14:30 - Powiedziałam mu krótko.

- Wiem - Odpowiedział wesoło. To dlaczego mnie o to pytasz? O bogowie zaraz nie wytrzymam.

- Chciałem tylko jakoś zagadać.

Kiedy uśmiechnął się w swój charakterystyczny ironiczny sposób uświadomiłam sobie, że może nie jest taki zły jak myślałam. Może powinnam dać mu szanse?

- Bo wiesz, kto by nie chciał być w moim blasku sławy. - A było już tak dobrze, Najwyraźniej tryb idioty postanowił się włączyć.

- Jakbyś go chociaż miał. - Odgryzłam się.

- Daj spokój, przecież wiem że mnie chcesz, zakład że do końca tego roku pójdziesz ze mną na randkę ?

Stanęłam jak wryta. Jak on śmie? Jak ja mogłam pomyśleć o tym napuszonym dupku jak o istocie myślącej, no jak? Powoli odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy, był ode mnie wyższy więc musiałam nieznacznie unieść głowę. Nawet się nie przestraszył, dalej uśmiechał się pewny siebie.

- Posłuchaj mnie bo drugi raz nie powtórzę. Nigdy, przenigdy mi się nie podobałeś i raczej nie spodobasz.

Dla podkreślenia swoich słów pomachałam mu palcem przed oczami. Nagle nie wiadomo skąd pomiędzy nami pojawił się Valdez.

- Czy tylko ja słyszę jak weselne dzwony biją? - spytał śmiejąc się pod nosem.

- TAK!!! - Krzyknęłam ile sił w płucach, chyba słyszeli mnie nawet w Nowym Yorku. Ops...

- Odpuść sobie i zostaw mnie w spokoju.

- Pójdę sobie jak tylko powiesz mi dwa magiczne słowa. - Odpowiedział.

W tym momencie wpadł mi do głowy wspaniały pomysł. Niedawno przeczytałam książkę o młodym czarodzieju i jedno zaklęcie szczególnie utkwiło mi w pamięci.

- Avada Kedavra. - Powiedziałam odwracając się. Przerzuciłam włosy niczym modelka Victoria Street i odmaszerowałam w stronę Malcolma i Annabeth.

Perspektywa Oktawiana

Patrzyłem spokojnie jak odchodzi. Jak jej rude włosy powiewaj a na wietrze. Dlaczego nigdy nie daje mi szansy? Dlaczego zawsze mi odmawia, mimo że tak się staram?

- No i pozamiatane stary. Ale głowa do góry, nie było najgorzej. Mogła np. dać ci w twarz. - Valdez starał się mnie pocieszyć.

- Lepiej już nic nie mów. - Załamany ukryłem twarz w dłoniach. Ale nie poddam się, będę próbował dalej. W końcu musi się zgodzić. Z tym postanowieniem szedłem dalej przez życie.

- Jeszcze będziesz moja Dare. - Szepnąłem cicho, a moje słowa porwał letni wiatr. Nie sądziłem tylko, że te słowa spełnią się dopiero za wiele dni, może i nawet za parę lat.

O <----------<<< O <----------<<< O <----------<<< O <----------<<< O <-----<<<

Witam was w trzecim rozdziale, po dość długiej przerwie. Jeśli rozdział wam się spodobał proszę skomentujcie. Dajcie znać jeśli chcecie następny rozdział z podrywami Oktawiana. Wesołych świąt ! Następny rozdział ukaże się jeszcze dzisiaj do zobaczenia później. Dedykacja taka jak zwykle.

Rozdział ma 970 słów

[ Ciasteczkowy potwór ] 

  [ Ciasteczkowy potwór ] 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Boska codziennośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz