~*rozdział 11*~

1.9K 108 13
                                    


Isaac zarzucił nonszalancko nogi na stół patrząc na mnie i Dylana z tym swoim irytującym uśmieszkiem. Co on tu robi?

-Mieliśmy porozmawiać niestety za bardzo stchórzyłeś więc przyszedłem ponownie.

-Gówno mnie to obchodzi.-warknął gniewnie Dylan a ja spostrzegłam jak zaciska dłonie w pięści.-Nie chcę cię widzieć pod tym dachem ani o tobie słyszeć. Wynoś się stąd.

Stałam obok brata uważnie przyglądając się całej sytuacji. Nie macie pojęcia jak bardzo ciekawiła mnie cała ta sytuacja i chłopak, który nie był zbyt mile widziany tutaj a fakt, ze był przystojny przyciągało bardziej moją uwagę.

-Dylan mam problem.-Isaac zdjął nogi ze stołu, wstał z krzesła a jego wyraz twarzy stał się poważny i...przestraszony? Zmartwiony?-Zależy mi żeby..-zaczął ale Dylan nie dał mu kończyć.

-A co mnie to obchodzi?-zaśmiał się O'Brien zakładając ręce na klatce piersiowej.-Po tym co zrobiłeś nie powinieneś mieć czelności być w Milven.-Czy ktoś mi w końcu wyjaśni o chodzi?-Wynoś się.-rzekł na zakończenie, odwracając się aby wyjść z kuchni.

Gdy już miał pchnąć drzwi Isaac krzyknął.

-Chodzi o Zoey!

Brunet zatrzymał się, powolnie zwracając w stronę Isaaca. Zmartwienie ale jednocześnie gniew był widoczny na jego twarzy. Nie mam pojęcia co tu się dzieję a chciałabym wiedzieć. Kimkolwiek by ta Zoey nie była, jej imię sprawiło zapomnienie przez Dylana o kolejnej tajemniczej wizycie Isaaca i jego gniewie w stosunku do chłopaka.

-Melanie wyjdź.-wyszeptał Dylan skupiając swój wzrok na ścianie. Wyglądał jakby był obecny tutaj ciałem jednak myślami wypłynął daleko stąd.

-Ale..-mimo tego, ze widziałam powagę sytuacji moja ciekawość przerosła mnie. Nie chciałam wychodzić.

-Nie ma żadnego "ale"-przerwał, wskazując na drzwi niemal ciskając we mnie piorunami. Te oczy nie były już brązowe a czarne.-Wychodzisz stąd w tej chwili Melanie, poza tym masz dziś szkołę i zaraz się spóźnisz więc wyjazd.

-Dobra.-przewróciłam oczami, chwytając jeszcze jabłko i wyszłam z kuchni.

Będąc w holu, założyłam baletki, zarzuciłam parkę z wieszaka oraz owinęłam się szalem. Przejrzałam się w lustrze a gdy stwierdziłam, że wyglądam dobrze wyszłam z domu.

Chwila.

Weszłam znowu do niego a "podświadoma ja" uderzyła głową o mur. Żałowałam, że nie przyjęłam propozycji sheriffa i nie mam pojęcia czemu o tym nie pomyślałam gdy mu odmawiałam. Jak miałam dotrzeć do szkoły jak nawet nie wiedziałam gdzie ona jest.

Brawo dla ciebie Nicolson.

Gdy już miałam wchodzić do kuchni usłyszałam rozmawiających chłopców. Z głowy kompletnie uleciało mi to po co w ogóle wróciłam do domu a skupiłam się na podsłuchaniu dyskusji.

-Jak to on...

-Powiedział...nie wiem...chcę zemsty.

-Jak zemsty. Kurwa Isaac.

Słabo ich słyszałam więc przybliżyłam się bliżej do drzwi co było błędem. Zapomniałam, że to są jedne z tych, które nie mają blokady i w momencie oparcia o nie poleciałam na nie-w skutek czego leżałam przed chłopakami na podłodze przeklinając swoją głupotę. Podniosłam się z niej myśląc jednocześnie nad wymówką czemu wpadłam przez drzwi gdy miałam iść do szkoły.

Odważyłam się podnieś wzrok czego natychmiast pożałowałam. On mnie zabije.

-Tak, cóż, ja..uhm-zaczęłam mówić, czując ich spojrzenia na sobie.- No bo widzisz Dylan...-zaśmiałam się panicznie, przeczesując ręką włosy chcąc zyskać na czasie.-Bo ja...

WBREW REGUŁOM || Isaac LaheyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz