-Nel, Nel, Nel, kuźwa Nela!
Otworzyłam powoli oczy, próbując zrozumieć czemu Lydia budziła mnie w sobotę, kiedy nie mamy szkoły, o godzinie..7 rano. Zabije ją. Miałam trudny tydzień a ona, wiedząc, że uwielbiam spać, powtórzę się: BUDZI MNIE O 7 RANO! Przekręciłam się na drugi bok z nadzieją, że nikt nie przeszkodzi mi w zaśnięciu. Usłyszałam oddalające się kroki przyjaciółki i w myślach przybiłam sobie mentalną piatkę. Udało się, odeszła. Punkt dla ciebie Nicolson.
Jak to mówią? Nie chwal dnia przed zachodem słońca? Tak zdecydowanie jestem zwolenniczką tej teorii, od dzisiejszego poranka.
- MELANIE ANNABELLE NICOLSON W TEJ PIEPRZONEJ CHWILI PROSZĘ PODNIEŚĆ SWOJE ZGRABNE CZTERY LITERY I DOPROWADZIĆ SIĘ DO STANU NORMALNOŚCI!- wydarła się przez megafon Lydia..swoją drogą, kiedyś jej go wyrzucę i zwalę winę na Ed'a. Tak, zdecydowanie muszę przemyśleć ten pomysł.
Z wielką niechęcią, podniosłam głowę z poduszki, patrząc znienawidzonym wzrokiem na przyjaciółkę. Kocham ją, co nie zmienia faktu, że kiedyś utnę jej śliczną główkę. Stanęłam na podłodze, wkładając na stopy moje ukochane cieplutkie papcie. Odwróciłam się w kierunku rudoblondowłosej.
-Lydia kochanie-uśmiechnęłam się do niej z nienawiścią, strzelając w jej wiecznie zadowoloną twarz błyskawicami- mogę skarbie wiedzieć, czym sobie zasłużyłam na taki miły poranek?
-Ależ oczywiście kwiatuszku-nie graj mi na nerwach Martin-dzisiaj masz wizytę
-Nic szczególnego kolejna rodzinka, która odda mnie po tygodniu, nie rozumiem po co tyle zamieszania Lydia
-Dlatego, że dyrektorka po ostatniej "rodzinie" stwierdziła lub określiła twój stan psychiczny za nadszarpnięty uczuciowo-ugh..wyczujcie moje zirytowanie-więc tymczasowo odsyłała ludzi, którzy przychodzili, bo nie chciała, żebyś cierpiała. Więc to musi być ktoś serio wpływowy Nela,że zgodziła się na wizytacje i "wstępne oględziny". Także proszę cię, bardzo abyś w ciągu-przerwała aby spojrzeć na zegarek-15 minut ogarnęła się i starała sprawiać wrażenie, dziewczyny nie obudzonej parę minut przed ich wizytą.
Odwróciła się na pięcie, zmierzając w kierunku wyjścia zarzucając włosami na praw ramię. Gdy otwierała drzwi, ostatni raz spojrzała na mnie już z poważniejszą miną.
- Mam nadzieję, ze teraz ci się uda Mel.
I wyszła, zostawiając mnie w swoich własnych czterech ścianach. Mój pokój, zamieszkały przeze mnie,od jakiś 5 lat był hmm...zwykłym pokojem nastolatki z domu dziecka. Trafiłam tu w wieku 12 lat, gdy moi rodzice...zginęli?Zmarli?Zakończyli swój żywot na tym świecie? Są różne określane. W każdym bądź razie nazywam się Melanie Annabelle Nicolson, mam 17 lat. Moją najlepszą przyjaciółka a zarazem dawną współlokatorką jest Lydia Martin. Rudo lub blond włosa dziewczyna, z przepięknymi oczami, znakomitym charakterem, zaadoptowana około..pff. Około. Dokładnie 5 miesięcy i 2 dni temu przez rodzinę bogatych i wpływowych z tego co mi opowiadała ludzi w Malden. Byłam "adoptowana" już paręnaście razy, ale za każdym razem "mój charakter-spokojnej dziewczyny" odbierali jako przejawy depresji, anoreksji, bulimii i innych tego typu rzeczy. Wracałam wtedy najczęściej do pokoju, w którym niestety nie było Martin..już nie. Nie zdziwię, jeśli tym razem wrócę do swojego ukochanego pokoju po tygodniu..jak wyglądał? Na środku pokoju stały dwa łózka. Moje było bardziej od strony okna. Pod oknem 2 biurka, szafa, drzwi, lustro, toaletka i wejście do łazienki. Udałam się w jej stronę ,zgarniając po drodze potrzebne rzeczy.
~*~
Po szybkim prysznicu, weszłam owinięta ręcznikiem do pokoju, ubierając bieliznę, czarne spodnie, białą bluzkę oraz szary sweter-w końcu trzeba zrobić pierwsze dobre wrażenie. Podeszłam do toaletki, podłączając prostownicę do kontaktu aby się nagrzała. Na swoją twarz nałożyłam..właściwie nic, dałam tylko pod oczy korektor i lekko przeczesałam rzęsy maskarą. Na powieki dałam odrobinę cieniu, który miał chociaż odrobinę je rozświetlić. Gdy twarz,była hmm..jako tako..uporządkowana, tak to odpowiednie słowo, wzięłam do ręki prostownicę, zakręcając końcówki włosów w lekkie loki. Do dzisiaj powinnam być wdzięczna Martin, że pokazała mi co to znaczy dbać o siebie. Gdyby nie ona pewnie pomyliłabym broznzer z pudrem. Tsa, nie znałam się zbytnio na tym. To cud że nie wyhodowałam sobie monobrwii.
Po chwili do mojego pokoju, wpadła zdyszana, zawsze perfekcyjna Martin o mało co nie zabijając się w tych swoich szpilach.
-Co się stało, że wpadłaś tu o mało co nie popełniając samobójstwa, skarbie?- spojrzałam rozbawiona na dziewczynę z naburmuszona miną , poprawiającą włosy. Uwielbiam ją.
-Przyjechali.
Jedno słowo, spowodowało wstrząs całym ciałem a mina zrzedła mi kiedy to usłyszałam. A więc to dzisiaj, zaraz Nela poznasz kolejnych ludzi, którzy ostawią cię po tygodniu. Przełknęłam gulę, uformowaną w przełyku i biorąc swój telefon, wyszłam za Lydią z pokoju a trzask drzwi upewnił mnie w tym, że nie wrócę prędko do tego pokoju.
Hejka wszystkim, którzy czytają moje pierwsze wypociny WBREW REGUŁOM w roli głównej z Isaac'iem Lahey. Bardzo prosiłabym nawet jeżeli czytasz to opowiadanie, gdy się zakończyło o komentarz i opinię na jego temat i gwiazdkę. Do następnego :*
Wasza Holly <3
~718 słów
CZYTASZ
WBREW REGUŁOM || Isaac Lahey
Fanfiction- Isaac? Podniósł wzrok znad pudełka, które parę sekund temu było źródłem wszelkiego zamętu w ciągu ostatnich tygodni. Przełknęłam gulę, ciążącą mi jak kotwica rzucona wgłąb wodnej otchłani. Zimne, szare przeszywające spojrzenie kasztanowłosego...