Biłem się z myślami. Nie wiedziałem, czy powinienem zakłócać spokój tej nieznanej mi osobie. Może i byłem duchem, jednak i tak uważałem, że lepiej było stąd odejść i zostawić dziewczynę samą. Bo czasem człowiek potrzebował chwili wytchnienia. Wczytania się w swoje myśli, czy uczucia. Dać sobie czas na znalezienie odpowiedzi na nurtujące go pytania. A co najważniejsze, odnalezienia dalszej drogi egzystencjalnej. Często przychodzi w naszym życiu taki moment, kiedy gubimy sens. Gubimy siebie. Gubimy swój cel, który wyznacza dalsze działanie. Który sprawia radość i wywołuje szczery uśmiech na twarzy. Dobrze znałem ten stan. Aż za dobrze. Dlatego obawiałem się podejść do owej, zrozpaczonej istoty i zbadać sytuację, w której ją znalazłem. Jednak nieustanny szloch, wydobywający się z wnętrza zrozpaczonej duszy kazał, a wręcz wzywał do podjęcia jakiejkolwiek próby pomocy. W takich okolicznościach, musiałem coś zrobić. Czułem, że powinienem działać. Bo mi nie było dane znaleźć schronienia pośród ludzi. Nie odnalazłem ukojenia wśród żywych. Lecz doznałem zniszczenia. To oni doprowadzili mnie do owego stanu. Stanu zawieszenia, między żywymi, a zmarłymi. Więc jako duch, pragnąłem choć w niewielkim stopniu, zniwelować ból tej kruchej, rudowłosej dziewczyny. Ja znałem to cierpienie. Ja sam je doznałem. Dlatego nie mogłem patrzeć na upadek młodego człowieka. I choć w pewnym stopniu nienawidziłem ludzi za ich wścibskie twarze, długie, fałszywe języki i nieprawdziwą postawę wobec bliźniego, to w tym przypadku, chciałem zrobić wyjątek. Chciałem pomóc nieznanej osobie. Więc nie zastanawiając się już dłużej, zacząłem działać.
Powoli stawiałem pierwsze kroki. Powoli, krok po kroku, przybliżałem się do zrozpaczonej istoty i dostrzegłem, jak jej cienka linia życia, ginęła w oczach. Widziałem smutne, zapłakane spojrzenie, którego blask uchodził wraz z wypływającą łzą, niszczącą piękne rysy jej twarzy. Z każdym cichym westchnięciem, drobne ciało dziewczyny drżało od nadmiaru wyniszczających emocji. To był przytłaczający, wręcz katorżniczy widok. Rudowłosa znalazła samotność wśród natury. Wśród spokojnych drzew, ozdobionych licznymi liśćmi, które powoli zmieniały swój mocny odcień zieleni na dużo bardziej kolorowe plejady barw. Przybierały inne, weselsze tonację, by przygotować się na nadejście jesieni. Choć świat podczas owej pory roku, stawał się coraz piękniejszy i malowniczy, to ludzie często popadali w smutne nastroje. Dzień powoli skracał swoje godziny, a noce wydłużały się, powodując w głowie człowieka, wiele niepokojących myśli. Wszystko osiągało większą monotonnie. Wszystko było nieco inne. Bardziej tajemnicze. Wyciszone. Bierne. W dodatku niższe temperatury sprawiały, że żywe istoty częściej przebywały w zaciszu ciepłego, bezpiecznego domu, niż cieszyły się porannym spacerem w świetle słońca. Jesień była bardzo melancholijną porą. Z pozoru cichą i spokojną, ale jednak niebezpieczną dla głębokich refleksji i ciągłej gonitwy przeróżnych myśli.
Wręcz przezroczysta postać nieznajomej dziewczyny, siedziała na chłodnej i wilgotnej ziemi, opierając się plecami o gruby konar drzewa. Podkulone nogi w kolanach, przyciągnęła do swojej klatki piersiowej, a ja patrząc na jej delikatne rysy, wiedziałem. Wiedziałem już, że to był obraz zagubionego człowieka, który w świetle nadchodzącego poranka, próbował zrozumieć istotę świata. Mogłem to wszystko wyczytać z twarzy dziewczyny, pokrytej licznymi piegami i wieloma innymi niedoskonałościami. Lecz jedna rzecz, wciąż była zagadką. Mianowicie co lub kto, doprowadził ową osobę do takiego stanu? Do grozy i zatracenia się w swoim własnym smutku.
- On tutaj jest. Jest. Tuż obok. Razem ze mną. Ze mną. - Słowa, które wzbiły się w powietrze, były wiązanką niezrozumiałego dla mnie bełkotu. Nieznajoma mruczała coś pod nosem, kołysząc się przy tym w tył i przód. Smutne oczy tępo wpatrywały się w pustą przestrzeń, znajdującą się tuż przed jej zamglonym wzrokiem. Miałem wrażenie, że chciała ona przejrzeć otoczenie. Przebić granicę między światem rzeczywistym, a tym drugim, znaczniej odległym, nie do końca możliwym do wytłumaczenia. - Jesteś tu, prawda? Zayn, słyszysz mnie?
CZYTASZ
Utracone kolory
FanfictionKawałek po kawałku odkrywasz świat. Pędzisz krętymi ścieżkami, docierając do raju. Napawasz się jego pięknem i wspaniałością. Wdychasz aromat ukojenia, a serce oddajesz Stwórcy. Ale co jeśli raj, wcale nie jest usłany różami? Problemy, tak dobrze zn...