Czas się obudzić

345 30 7
                                    

Nie ma ich. Zniknęły. Moje ukochane zdjęcia tej rudej lafiryndy wyparowały. Jak mogłem być tak głupi i nie zrobić żadnej kopii? Pieprzona suka. Jak ją dorwę, to nie ręcze za siebie. Myśli, że ma jakąkolwiek szansę na uwolnienie się ode mnie? Śmieszne. Nie ma nawet takiej możliwości. Tylko ja ją mogę mieć. Muszę ją znaleźć. Chwyciłem, więc ostry przedmiot i szybko opuściłem swój pokój. Szukałem jej kilka godzin, aż w końcu znalazłem ją samą, wpatrzoną w ekran telefonu. Szybko ruszyłem w jej stronę, chwyciłem za rękę i pociągnąłem w stronę lasu.
- Zostaw mnie ty psycholu! Mówiłam Ci, że masz się do mnie nie zbliżać! -Krzyczała, usilnie próbując się wyrwać z mojego uścisku. W końcu dotarliśmy do lasu, pchnąłem ją w stronę pierwszego lepszego drzewa i mocno przytrzymałem.
- Ty kurwo! - Czułem, jak tracę nad sobą panowanie.
- O co Ci chodzi do cholery?! Daj mi spokój!
- Nigdy. Rozumiesz? Nigdy! - Wyjąłem sztylet, który wziąłem ze sobą i przyłożyłem jej do twarzy. Widziałem, że coś do mnie mówi, ale nie byłem w stanie nic usłyszeć. Złość, którą jeszcze minute temu byłem wypełniony, zamieniła się w chorą fascynację. Z biegiem czasu dociskałem mocniej sztylet do jej policzka, nie zwracając uwagi na szkarłatną ciecz, która zaczęła spływać po jej twarzy. Byłem podekscytowany przerażeniem, które widziałem w zapłakanych oczach swojej własności. Tak, ona jest moja i nikogo więcej. Tylko ja mam prawo ją dotykać. Tylko moje ręce mogą jej sprawiać przyjemność lub ból.
- Zostaw mnie ty psycholu! To już przesada! To boli kretynie! -Krzyczała płacząc i wijąc się pode mną. Jej łzy mieszały się z krwią, a ja nie potrafiłem się uspokoić. Chciałem ją naznaczyć, żeby wszyscy widzieli, że jest moja, żeby nikt się do niej nie zbliżył.
- Sougo zostaw mnie, proszę. - "proszę", to słowo zadziałało na mnie jak odtrutka. Czułem, jak się trzęsie. Co ja zrobiłem?
- Kagura, ja..ja...- Puściłem ją i odsunąłem się. - Ja przepraszam. - Jak mogłem jej to zrobić? Przesadziłem. Muszę jej to jakoś wynagrodzić. Musi mi wybaczyć. Patrząc na nią, czułem jakby coś mi pękło w sercu. Widziałem tylko jak wstaje i powoli odchodzi, sam nie byłem w stanie się ruszyć. Siedziałem i patrzyłem na swoje dłonie, które były mokre od jej łez i krwi. Nie zasługuje na to, żeby mi wybaczyła. Czy ja ją pokochałem? Pod tą maską nienawiści to wszystko w sobie kryłem tak długo, że przestałem rozróżniać, co jest prawdą. Ostatecznie wszystko zniszczyłem, jak zawsze.
==============================
Nawet nie uciekałam. Wiedziałam, że nie będzie mnie gonił. To, co się wczoraj stało, było czymś strasznym. Mam nadzieję, że nie zostanie mi blizna. To nie był on. Jest psychopatą, ale nie aż takim. Nie wiem dlaczego to zrobił. Przywiązał się do swojej zabawki i boli go, że ją stracił? Nie chce już stąd nigdy wyjść. Chcę zostać w swoim pokoju do końca życia. Nic mi tu nie grozi. Nikt mi nie zrobi krzywdy. Myśląc to, trzęsłam się i bujałam na boki. Leżałam tak od kilkunastu godzin, a w nocy nie zmrużyłam oka. Za każdym razem jak zamykałam oczy, widziałam jego twarz. Nie pojawiłam się przez to na zajęciach i na pewno szybko się nie zjawię. Telefon wibruje od kilku godzin, ale nie mam siły wstać, żeby odebrać. Nawet mi się nie chce z nikim gadać, więc nawet jakbym wstała to tylko po to, żeby go wyłączyć. Ignorowałam pukanie do drzwi i krzyki zza nich "Kagura, co się dzieje?"; "Kagura, otwórz."; "Kagura, idę do woźnej po klucz". Bla, bla. Zaraz tu ktoś wpadnie i siłą zmusi mnie do wyjścia z łóżka. Nawet nie musiałam długo czekać. Usłyszałam grzebanie w zamku, a następnie energiczne otwarcie drzwi.
-Kagura! Czy ty oszalałaś? Nie ma z Tobą kontaktu! Martwiłem się. Nie ignoruj mnie. Co się dzieje? - Usiadł na łóżku i czekał na moją reakcje, ale ja nie zamierzałam nic mówić.
-Kagu, co się stało? Możesz ze mną porozmawiać?
-Zostaw mnie. Wyjdź stąd. - Powiedziałam stanowczo, licząc, że się posłucha.
-Chyba sobie żartujesz. Popatrz na mnie i porozmawiaj że mną. - Troska w jego głosie sprawiła, że postanowiłam jednak z nim porozmawiać. Podniosłam się i spojrzałam na niego.
-Boże, co Ci się stało w policzek?
-Ktoś mnie napadł. - Nie byłam pewna, czy powinnam mu mówić, że to Sougo. W końcu to jego przyjaciel, nie chce żeby się jeszcze bardziej przeze mnie pokłócili.
-Nie wiesz kto?
-Nie. - Postanowiłam kłamać. Nie chce żeby ktokolwiek wiedział.
-Trzeba to zgłosić dyrektorce i policji.
-Nie chcę i nie proś mnie o to, a jak sam to zrobisz, to nigdy więcej mi się nie pokazuj na oczy. - Stwierdziłam oschle. Zauważyłam zmieszanie i smutek w jego oczach. Na pewno chciał pomóc, ale nie bardzo wiedział jak. Sama tego nie wiedziałam.
-Dobrze, nie zrobię nic, czego nie chcesz. A teraz chodź się chociaż przytul. - Wtuliłam się w jego tors i szybko uspokoiłam. Jego objęcia zawsze na mnie tak działały. Był jak Kamui. Mam nadzieję, że nie zniknie z dnia na dzień, tak jak on.
-Chcesz, żebym został?
-Jak chcesz. - Skoro nie wyczułam ruchu, prawdopodobnie postanowił zostać. Może uda mi się usnąć, w końcu tu jestem bezpieczna, prawda? Nic mi już nie grozi. On mnie obroni. Na pewno tak będzie.

Przepraszam, że taki krótki rozdział i dzisiaj, a nie wczoraj, ale robię prawo jazdy i mam trochę mniej czasu. Pozdrawiam cieplutko. :)

Na WłasnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz