1

196 17 0
                                    


- Tato czym ty się zajmujesz ?

- Pracuje skarbie - uśmiechnął się do mnie mężczyzna. Odwrócił głowę, a jego oczy  były roześmiane.  - Skarbie,  a w co się bawisz? - wziął mnie na ręce i wskazał na moje ubranie.  Miałam na sobie czarną spódniczkę,  ołówkowy żakiet mamy i czarną torbę taty.

- Przyszłam do pracy ci pomóc... - uśmiechnęłam się promienie,  lecz po chwili się zarumieniłam  - Ale  ja nie wiem co ty robisz.

- Oj kochanie, chcesz mi pomóc.  - przytulił mnie mocno- Chcesz wiedzieć czym się zajmuję?   

- Tak!! - odwrócił nas na krześle i wskazał mi monitor. Było tu mnóstwo kartek z jakimiś rysunkami.  Na monitorze wyświetliła się jakaś tabela.

- Widzisz te wszystkie rysunki ?-  kiwnęłam głową na tak - To są projekty budynków,  tutaj jest projekt galerii do której chodzimy wszyscy razem -  podsunął mi kartkę z dużym rysunkiem.  Każda linia idealnie równa,  wymiary takie same wszystko wygląda jakby zrobione było przez komputer.  - Jestem architektem i technikiem budowlanym. - popatrzyła na niego nic nie rozumiejąc, leciutko marszcząc nosek, tata jedynie się uśmiechnął i kontynuował. - Projektuje domy i budynki, następnie po sprawdzeniu projektu czy jest dobry pracowniczy zaczynają budować według planu.

- Czyli jesteś jak Frankenstein!- mężczyzna krzywi lekko głowę w geście niezrozumienia.

- Nie rozumiem możesz mi powiedzieć skąd to porównanie ? - Zapytał ze śmiechem

- Kiedy oglądałam z El film był w nim taki pan, który właśnie tak się nazywał. Postanowił on stworzyć sobie przyjaciela i robił to co ty. - popatrzyłam na niego wielkimi niebieskimi oczami. - Najpierw zrobił projekt, po zrobieniu testów wykonał wszystko według planu.

- To naprawdę ciekawe porównanie kochanie - mocno mnie przytula i śmiejąc całuję w głowę

- A co tu się dzieje kiedy mnie nie ma ? - odwróciliśmy głowy w stronę drzwi stała tam piękna kobieta o oczach koloru czekolady i długich prostych czarnych jak heban włosach. Uśmiechała się do nas. - Jak wam minął dzień łobuziaki ?

- Bardzo dobrze kochanie. Zostałem Frankensteinem. - tata postawił mnie na podłodze i podszedł do mamy dając jej buziaka usiadali razem na kanapie przytulając się. - A jak tam u ciebie kochanie w pracy? Zmęczona ? Zrobię dla ciebie herbatę, dobrze ?

- Dziękuję Ian, ale chcę najpierw się z wami przywitać i dowiedzieć dlaczego mój kochany mąż został Frankensteinem? - zaśmiała się i spojrzała na mnie przywołując gestem ręki

- Nasza córeczka chciała mi dziś pomóc w pracy, a więc opowiedziałem jej czym się zajmuję.

- Aha, ale nadal nie rozumiem co ma z tym wspólnego jakiś Frankenstein. - usiadłam między rodzicami i słuchałam jak tata tłumaczy dlaczego go tak nazwałam.

- Nasz skarb porównał mnie z Frankensteinem, ponieważ  on też robił projekty do budowy swojego potwora. - mama się śmiała, a tata zaczął mnie łaskotać.

- Zjem wa...- usłyszeliśmy jakiś hałas, następnie strzały.

- Szybko schowaj ją w bezpiecznym miejscu, ja się tym zajmę ! - krzyknęła mama kiedy tata wziął mnie na ręce i popędził w stronę kuchni. Zaczęłam płakać chcąc zobaczyć mamę. Tata otworzył jakieś przejście przy lodówce i włożył mnie tam.

- Zostań tu i nie płacz dobrze ? Muszę iść pomóż mamusi rozumiesz? Wrócę po ciebie razem z mamą, ale musisz być cichutko dobrze? - kiwnęłam głową na zgodę podciągając ostatni raz  nosem, tata pocałował mnie w czoło, dał mi do ręki telefon i zamknął wejście. - Kocham cię skarbie.

Siedziałam w zamknięciu po cichu próbując nie płakać, obiecałam, że będę cicho. Słyszałam krzyki, strzały i to jak coś co chwile spada na podłogę rozpijając się.  Chciałam tam wyjść zobaczyć co się dzieję. Usłyszałam głos taty i mamy, kłócili się z kimś.

- Ktoś taki jak ty wyszedł za mąż za nic nie wartego frajera. Gdybyś tylko była tak mądra jak na misjach nie wydarzyłoby się nic takiego jak teraz.

- Nigdy bym za ciebie nie wyszła! Byłeś i jesteś śmieciem ! Bawi cię krzywdzenie innych. 

- Zostaw ją w spokoju ! - krzyczy tata, ale zaraz zostaje uciszony.

- Ktoś taki jak ty myśli, ze może mi coś zrobić?

- Zabiję cię !

- Możesz próbować lecz jakiś zwykły budowlaniec nie jest mi nic zrobić. - odpowiada mu mężczyzna, po głosie mogę stwierdzić, że ma koło 35 lat.

- Przekonamy się. - dźwięk przewracanego krzesła zagłusza wymianę zdań i na koniec strzały.

- Mari !!! Proszę zostań ze mną ! Błagam nie umieraj !

- Ian... gdzie.. Rose ? Musisz.. ją... stą..d zabrać. Oni... tu wró...- Dlaczego mama tak dziwnie mówi?  Dlaczego tata płacze? Ja chcę stąd wyjść!

- Nie nie Mari ! Nie rób mi tego !

Słyszę kroki w kuchni, naglę wejście się otwiera i widzę zapłakanego tatę wyciąga mnie i z kryjówki i mocno przytula. Jego podkoszulek zielony podkoszulek jest we krwi tak samo jak kawałek spodki  i ręce.

- Przepraszam... Rose, to... moja winna. - mówi do mnie przerażony jeszcze bardziej mnie tuląc.

- Tato gdzie jest mama? - o tylko napina mięśnie i bierze moją twarz w jego duże ręce.

- Mama teraz nie może z nami iść, ale kazała nam iść teraz do wujka  George.- zabrał mnie na ręce i pobiegł w stronę drzwi. Tata schował mi głowę, abym nic nie widziała, ale pamiętam wszystko trzech ludzi w maskach i mamę leżącą we krwi na ziemi. Gdy wyszliśmy tata się lekko zachwiał i głośno wciągnął powietrze.

- Tatusiu co ci jest ? - zapytałam zmartwiona, patrząc na jego smutną twarz.

- Nic kochanie, tatuś się tylko zranił, ale to nic poważnego. - chciał skręcić w lewo ale cofnął się z powrotem i pokazał palcami, abym była cicho.  Posadził mnie przy koszu na metal i zasłonił kawałkiem tektury, leżącej obok.

- Zostań tu ja muszę się czymś zając ty poczekaj tu na mnie 10 minut jeśli nie wrócę zadzwoń po cichu do wujka dobrze.

- Tak - tata wstał i odwrócił się w moją stronę, czule się uśmiechając.

- Kocham cię różyczko. - to ostanie słowa jakie wypowiedział tata za nim zniknął i nie wrócił z uliczki.

Po wyznaczonym czasie zadzwoniłam do wujka, ten po rozłączeniu się przyjechał i mnie zabrał do siebie.

Mam na imię Rose Foster mam 18 lat, wychowuje mnie wujek i jestem tajnym agentem.

 

Dziewczyna ze staliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz