Rozdział 7

217 22 4
                                    

perspektywa Simona

To dziwne że Luna wszystko chce o mnie wiedzieć.Rozumiem że chce mnie poznać ale żeby tak dogłębnie.W dodatku wie że byłem w domu dziecka i mnie adoptowali.Skąd?!Przecież nic nie mówiłem!A może?Nie napewno nie.

-Cześć stary!O czym tak rozmyślasz?-jak zawsze Gaston musiał się przypałętać.Teraz zacznie się przesłuchanie.

-O niczym ważnym stary.Tak sobie.-błagam niech to kupi.PROSZE!

-Ta jasne gadaj o co chodzi.-powiedział dość groźnie.

-Jak zawsze o to samo...-zrobiłem przerwę i westchnąłem.-Luna.

-Aaaaa...Widze że zakręciła ci w głowie.Nono.-zaśmiał się.

-Zwariowałeś idioto!Kocham Ambar!-mam ochotę zdzielić go w twarz i przyrzekam że wkońcu to zrobie, jak nie przestanie gadać takich głupot.

-Wyluzuj Simon, przecież żartuję.Ale nie wydaje ci się to dziwne że wciąż myślisz o Lunie.Normalnie dwadzieścia cztery na dobe!-i tutaj kretyn ma racje.FUCK!

-I co ja mam niby zrobić?!Nie wymarze sobie pamięci!To złe Gas.Bardzo złe.Nie chce ranić Ambar.

-Wiem stary, wiem.Ale jeśli jednak czujesz coś do Luny co z tym zrobisz?

-Nic.To minie.MUSI.

Czemu ja to powiedziałam?!-Soy LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz