Rozdział I

1K 114 40
                                    

Zapukał do drzwi domu przy Privet Drive 4. Uśmiechnął się, gdy spojrzał we wręcz przerażone oczy Petunii Dursley.
- A-ale - wyszeptała. - Nie żyjesz... Oboje jesteście martwi - szeptała, patrząc na nich i ciężko oddychając.
- Tuniu, możemy wejść? Raczej nie wypada rozmawiać w progu, prawda? - Lily Potter, z domu Evans, uśmiechnęła się delikatnie do swojej siostry.
- Tak, tak, oczywiście, nie wypada - wymruczała nieprzytomnie. Cofnęła się, wykonując zapraszający gest w stronę salonu.

*******

Minął tydzień wakacji. Zmarnowany tydzień spędzony w domu wujostwa, które tym razem postanowiło go ignorować. Leżał na starym łóżku Dudleya, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. Voldemort wrócił. To było pewne. Ba, użył nawet jego krwi do wskrzeszenia ciała. Zacisnął zęby, starając się wyrzucić z głowy Cedrika. Jego puste, nieprzytomne oczy, zimne, pozbawione duszy ciało. Mimo, że pogodził się z jego śmiercią, to wspomnienie nadal powodowało nim małe poczucie winy i żal. Odepchnął tę myśl, pozwalając na jej miejsce przyjść następnej. Dlaczego Dumbledore znowu odesłał go do Dursleyów, skoro Voldemort wrócił? Mówił, że krew matki, która płynie w nim, jego ciotce... Usiadł gwałtownie. Przecież... Voldemort użył jego krwi! To jego, Harry'ego, krew płynęła w żyłach Czarnego Pana i pomogła mu wrócić do życia. Zamarł, przerażony, bojąc się, choćby w myślach, wypowiedzieć swoje obawy.
To nie możliwe, krzyknął w myślach, Dumbledore na pewno by mnie nie okłamał, nie w tak ważnej sprawie, prawda?
Nagle usłyszał głos cioci.
- Harry? Czy mógłbyś przyjść?
Przez chwilę patrzył zaskoczony na drzwi. Dopiero po chwili otrząsnął się i zszedł na parter. Ciocia Petunia stała przy schodach, wyglądając na przerażoną. Machnęła ręką w stronę salonu.
Harry niepewnie wszedł do pomieszczenia i zatrzymał się zszokowany.
Para ludzi, mężczyzna i kobieta, siedzący na sofie, wyglądali całkowicie nie na miejscu. Budzący szacunek, otoczeni przez aurę władzy i pewności siebie z poważnymi, chłodnymi twarzami i wyniosłymi spojrzeniami. Pomyślał, że tak pewnie wygląda prawdziwa arystokracja, zarówno mugolskiego, jak i czarodziejskiego świata.
Mężczyzna, blady brunet z kpiącym uśmiechem na ustach ubrany był w czarne spodnie i niedopiętą koszulę ze srebrnymi zdobieniami. Siedział w dosyć niedbałej pozycji, wyglądając na znudzonego.
Kobieta również była blada, ale jej kręcone włosy przypominały barwą ogień, rude, wręcz czerwone, ze złotymi refleksami. W przeciwieństwie do swojego brata lub męża, elegancka sukienka miała wesoły, zielony kolor.
Harry patrzył, jak na jego widok ich spojrzenia ocieplają się, a twarze łagodnieją. Zastanawiał się, jak mógł ich wcześniej nie poznać.
Kobieta wstała, uśmiechając się delikatnie.
- Synku - szepnęła, obejmując go mocno.
- Mamo. - Zamknął oczy, czując, jak jego oczy zaczęły piec.
- Nie ma nic złego w płaczu, Harry - usłyszał ciepły głos ojca obok.
Rozpłakał się.

*******

Nie wiedział, ile minut minęło, nim się uspokoił. Siedział, przytulany przez swoją mamę, słuchając kojącego głosu ojca, mówiącego o wszystkim i o niczym.
- W jaki sposób przeżyliście? - spytał, po raz ostatni wydmuchując nos.
- Zaklęcie połączone z odpowiednim eliksirem. W razie jakiegoś... wypadku mieliśmy zapaść w śpiączkę trwającą około miesiąca - powiedział James, wzdychając. - Niestety, coś poszło nie tak, jeszcze nie wiem co i zamiast miesiąca spaliśmy 13-naście lat. Obudziliśmy się niecały tydzień temu. Musieliśmy załatwić sprawę naszego powrotu w ministerstwie. Dopiero dzisiaj mogliśmy do ciebie przyjść i, jeśli oczywiście chcesz, zabrać cię do domu.
Harry przez chwilę patrzył na swojego ojca, a po chwili uśmiechnął się.
- Chodź, spakujemy twoje rzeczy - Lily uśmiechnęła się.

*******

James z niechęcią rozglądał się po pokoju swojego syna. Był mały, brudny i zagracony. Zacisnął zęby, obiecując, że niedługo odpowiednio podziękuje Dursleyom za opiekę nad synem.
- To są twoje ubrania? - spytał, patrząc na odzież, zbyt dużą już na pierwszy rzut oka.
Chłopak nieśmiało pokiwał głową. Wymienił szybkie spojrzenia z żoną.
- W skarbcu było dość złota, byś mógł kupić sobie pasujące ubrania. Dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytała Lily.
- Nie miałem kiedy. Na Pokątnej jestem raz w roku z panią Weasley i kupuję wtedy tylko rzeczy potrzebne do szkoły, a klucz do skrytki ma dyrektor - odpowiedział, wpatrując się w podłogę.
- Rozumiem. W takim razie pójdziemy dzisiaj - powiedział James. - W tym czymś nie będziesz chodził - dodał stanowczo. Harry jedynie kiwnął głową.
Lily krótkim machnięciem różdżki odesłała ubrania do szafy, a resztę rzeczy do kufra, który na koniec zamknął się z trzaskiem i zniknął.
- To wszystko? Zatem chodźmy - rzucił wesoło James.

*******

Ulica Pokątna była dosyć spokojna. Nie panował na niej taki gwar, do jakiego Harry się przyzwyczaił. Szedł obok rodziców, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Oszołomiony, patrzył, jak ich twarze znowu zamieniają się w maski, ale o wiele mniej chłodne.
Tak jak przeczuwał, weszli do sklepu Madame Malkin.
- Ach, Lord Potter! I Lady! Miło mi znowu państwo widzieć! W czym mogę pomóc? - spytała z uśmiechem madame Malkin.
- Nasz syn chciałby wymienić garderobę - powiedziała Lily z cieniem uśmiechu na ustach.
- Rozumiem, rozumiem. Jaka kolorystyka? - spytała kobieta z miłym uśmiechem.
- Eee... nie wiem... Może... ciemna? -wydukał Harry, a jego policzki delikatnie się zaróżowiły.
- Dobrze, proszę, stań na stołku.
Harry posłusznie zrobił to, co mu kazano. Przez kwadrans stał w miarę nieruchomo, pozwalając dwóm pracownicom mierzyć szerokość barków, bioder, długość ramion i nóg oraz wielu innych. Następną godzinę spędził, wybierając z rodzicami kroje nowych ubrań, które od razu były wysyłane do krawcowych.
Po prawie dwóch godzinach od przyjścia do sklepu mógł już wyjść, przebrany w nowe ubrania. Spojrzał na swoich rodziców.
- Gdzie teraz idziemy? - spytał.
- Do domu - Lily uśmiechnęła się lekko.

*******

Stał przed bramą swojego nowego domu razem z rodzicami, których jak myślał, błędnie zresztą, stracił. Posiadłość była duża, a sam budynek i ogród wyglądał na zaniedbany i opuszczony. Uśmiechnął się i wszedł na żwirową prowadzącą do wejścia. Patrzył, jak zaklęcia iluzji znikają, ukazując całkiem nowy świat. Elegancki dwór, bardziej przypominający zamek lub twierdzę. Ogród wypełniony wieloma roślinami, których nie znał. Zatrzymał się zaskoczony ogromem wszystkiego.
- Witaj w domu, Harry.

******

Zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko dzieje się bardzo szybko, ale pomyślałam, że nie warto wszystkiego przeciągać. I tak, wiem, psychika postaci leży, kwiczy oraz czeka na szybką śmierć. Właściwie ten rozdział to tylko wprowadzenie do prawdziwej akcji, która rozpocznie się w, mam nadzieję, następnym rozdziale.
Wolicie krótki opis wydarzeń czy bardziej szczegółowy? ;)

~Isabella Lucilla DeVil

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 05, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Harry Potter - Powrót LordaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz