Rozdział IV

117 10 0
                                    

To koniec. Nic co wokół nie istnieje. Nie ma świata. Nie ma zamieszania. Nie ma światła. Nie ma krzyku i płaczu. Jest tylko ona - ta mała istota, wysłanniczka i córka diabła. Ucieleśnienie najgorszych koszmarów Anny. Jasna cera, kilka blond włosów i cholerne niebieskie oczy. Te same oczy, które patrzyły na nią 16 lat temu. Te same oczy, które patrzyły na nią 10 i 5 lat temu. Te same, które szarpały jej umysł jeszcze w zeszłym roku. 

Przypomina go w każdym calu. W innej rzeczywistości tatuś byłby na prawdę dumny, że córcia jest do niego taka podobna. W momencie, w którym Anna zdążyła już zaakceptować swój los, rzeczywistość uderza w nią ze zdwojoną siłą. Nie daje zapomnieć, czego owocem jest to niebieskookie niemowlę.


  - Panno Wakuluk, urodziła pani śliczną, zdrową córeczkę! Ale urodę maleńka odziedziczyła chyba po tatusiu, bo do pani w ogóle nie podobna. - Pielęgniarka uśmiecha się, nieświadoma chyba, co właśnie powiedziała.  

- Nie chcę jej.

- Ale panno Wakuluk, panienka jest w szoku poporo... - Nie dokańcza, słysząc płacz Anny.

- Nie. Chcę. Jej. - Dziewczyna syczy przez zęby, a po jej policzkach zaczynają płynąć niechciane łzy.


Anna teraz na spokojnie przygląda się śpiącej dziewczynce. Nikt na poważnie nie potraktował jej słów. Pielęgniarka miała rację - mała aryjka ani trochę nie przypomina ciemnowłosej, brązowookiej matki. To boli. Mimo to, zadziwiające jest, jak zwykły sen, zwykłej istoty może uspokajać. Napawa nadzieją, że teraz wszystko zacznie nabierać jakiegoś kształtu. Anna będzie miała teraz jakiś cel - wychowanie małego człowieka. 


***


Cerkiew jest wypełniona po brzegi. Lena przyjmuje chrzest razem z dwojgiem innych dzieci - Kacprem i Adamem. Z osób przebywających w środku, Anna zna tylko Tomasza. Z widzenia kojarzy jeszcze organistę oraz popa. W momencie polania główki wodą święconą mała zaczyna płakać. Anna stara się ją uspokoić lekkim kołysaniem i - o dziwo - się udaje. 

Pop wyraził zgodę, aby Anna nie wybierała chrzestnej. Ojcem chrzestnym Leny został Tomek. Wszystko wskazuje na to, że będzie dobrze się sprawdzał.


Ania jest pełna sprzecznych emocji. Często z odrazą patrzy w stronę błękitnego łóżeczka i ma ochotę pozbyć się dziewczynki, zabrać ją jak najdalej od siebie i swojego życia. Ale  szybko stara się pozbywać takich myśli. Dziecko nie jest niczemu winne. Przyszło na świat bezbronne i czyste - takie, jak Anna kiedyś była. Teraz, jedyne co jej pozostało to zajmowanie się tą maleńką jasnowłosą istotką i wspieranie w stawianiu pierwszych kroków w jej życiu. Anna ma szansę razem z córeczką przeżyć to, co jej samej było bestialsko zabrane. Nieopisane jest uczucie władzy nad małym człowiekiem, spowodowany nią strach. To okropne, że życie niewinnego niczemu dziecka jest całkowicie zależne od rodziców i innych ludzi w otoczeniu. Teraz Anna to widzi. Nad nią też ktoś miał ogromną władzę, którą wykorzystał w najgorszy możliwy sposób. Ona nic nie mogła na to poradzić. Była na to skazana. Jedyne, co w tej chwili może zrobić to dopilnowanie, aby Lenka nie podzieliła jej losu. Bo mimo wszystko Lena zasługuje na coś lepszego.



Dziecko bandytyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz