Rozdział V

104 8 0
                                    

Dziewczynka nie może uwierzyć w to, co się przed nią rozgrywa i nie rozumie, dlaczego nikt jej nie widzi. Ubrany na czarno pan szybko podchodzi do mamy od tyłu i błyskawicznym ruchem podcina jej gardło, a potem wbija ciemne ostrze w brzuch. Ostatnie, co widzi mama dziewczynki, to jej córeczka. Tylko ona ją zauważyła. Patrzy na nią przez krótką chwilę, po czym osuwa się na ziemię.  

Ciemność. Urywany oddech. 

Ty tylko sen. Serce Anny powoli zaczyna się uspokajać. Wszystko jest na swoim miejscu, nie ma nikogo w pomieszczeniu. Dziewczyna bardzo powoli otwiera drzwi i na palcach przemyka przez korytarz, żeby chwilę później znaleźć się w pokoju córki. Czterolatka spokojnie śpi, okryta kołderką aż po brodę. Nie ma piękniejszego widoku, a na pewno nie w tym momencie.

Ania leniwie spogląda na zegarek. Jest dopiero piętnaście minut po północy. Cała noc jeszcze przed nią, więc dobrze by było zasnąć na choćby kilka godzin. Tak, to dobry pomysł.


***


Dziewczyna zasypia wyjątkowo szybko, ale mimo wszystko nie śpi spokojnie. 

Mijają minuty, kwadranse, godziny. Dom jest cichy, ciemny. Tak, jak praktycznie każde mieszkanie o tak późnej porze. 

Wszystko jest na swoim miejscu, dopóki drzwi domu się nie otwierają.


***


Mężczyzna bardzo cicho wchodzi do środka, nie zamyka za sobą drzwi. Powoli zwiedza pomieszczenia, niektórym przedmiotom przyglądając się bardziej lub mniej dokładnie. Gdy na parterze nikogo nie znajduje, zmierza w kierunku schodów, niemalże rozkoszując się trzeszczeniem każdego stopnia.

Z ogromnym spokojem pociąga za klamkę drzwi pokoju Anny. Nie pozwala na uwolnienie się jakiegokolwiek dźwięku. Ponownie nie zamyka za sobą drzwi. Powoli siada w niewielkim fotelu naprzeciwko niewinnie śpiącej dziewczyny. Przygląda się jej. Przechyla głowę to w jedną, to w drugą stronę. Mruczy coś pod nosem. Wyciąga rękę w kierunku Anny i przez chwile waha się, czy jej dotknąć. Nie robi tego jednak. Ze stoickim spokojem wsuwa dłoń pod płaszcz i wyjmuje z niego błyszczący przedmiot. To ostrze. Tę samą dłoń z niebezpiecznym narzędziem ponownie kieruję w stronę nieświadomej niczego dziewczyny. Już się nie zastanawia.

Z całej siły rani ją w brzuch.

Anna budzi się i zaczyna krzyczeć oraz piszczeć, jak najgłośniej potrafi. Cały strach powraca, w przeciągu kilku sekund wszystko jej się przypomina i w tej chwili czuje się tak samo, jak czternaście lat temu. Ten sam człowiek, ten sam brak jakichkolwiek emocji w jego oczach, ten sam wyraz twarzy. Jedyne, co się zmieniło to osoba, o którą Ania się teraz martwi. Nie jest nią mama ani tata. Teraz to jej własne dziecko. Dziewczyna otrzymuje jeszcze kilka dźgnięć i ostatnie słowa, jakie słyszy to:

"Dobrze ci tak, ty dziwko."


Ania już nie walczy, nie ma świadomości tego, co dzieje się wokół niej. Mężczyzna ostatni raz spogląda na nieprzytomną dziewczynę, wstaje i już mniej spokojny niż poprzednim razem, zmierza w stronę korytarza

Gdy wychodzi z pokoju, zauważa, że oprócz łazienki znajduje się tu jeszcze jedno pomieszczenie. Niewiele się zastanawiając, otwiera drzwi i wchodzi do niewielkiego pokoiku. Rozgląda się. Pełno tu zabawek i książek. Na ścianach wiszą kolorowe obrazki. Ale to, co najbardziej przyciąga uwagę mężczyzny, to niewielka osóbka - bezbronna, niewinna, śpiąca. Trudno uwierzyć, że nie zbudziły jej krzyki matki. Ale gdzie jest ojciec?


Dziecko bandytyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz