Nie sądziłam,że mam tak dużo ubrań.- Pomyślała w myślach Rosalie. Była już prawie na finiszu pakowania swojego dobytku z pokoju, z którym już dzisiaj się rozstawała. Na zawsze. Teraz pokój oprócz mebli posiadał całkiem sporą kolekcję rozwieszonych w różnych miejscach plakatów z rockowymi zespołami za którymi Rosalie wprost przepadała. W apartamencie w LA czeka już na nią pięknie urządzony pokój(nawiasem mówiąc ciut większy od tego,w którym teraz przebywa). Ledwo tydzień temu podjęła decyzje o wyprowadzce a lada chwila Connor przyjedzie po jej rzeczy wraz z jednym z jego przyjaciół z o2l. We trójkę(jak trzej muszkieterowie) udadzą się na lotnisko by dotrzec do miejsca docelowego zwanego Los Angeles. Rosalie nigdy nie miała problemów z poznawaniem nowych osób,ale lekko stresowała się na myśl o poznaniu kogoś sławnego z internetu. Kiedy drzwi wejściowego otworzyły się jak i zamknęły z impentem czuła jak jej serce zaraz wyleci z klatki piersiowej. Z jednej strony dlatego że zobaczy się z bratem i jego przyjacielem,a z drugiej dlatego że nieunikniona część zaraz nadejdzie. A mianowicie pożegnanie się z rodzicami. Rosalie najbardziej bała się właśnie tego,że w końcu będzie chciała usamodzielnić się i zostawić rodziców. Niestety nadeszło to wcześniej niż tego oczekiwała.
Schodząc na dół do kuchni pragnęła zachować zimną krew i uspokoić emocje. Widziała jak rodzicielka rzuciła się na Connora niechcąc go puścić. Rosalie prawie nie zauważyła obecności chłopaka,który przyjechał tu z jej bratem. Jc Caylen we własnej osobie proszę państwa. Uśmiech na jego twarzy był powalający.Brunetka poczuła że jej nogi robią się jak z waty.Nigdy osobiście nie poznała żadnego z członków o2l. Chłopak odziany był w dżinsowe spodnie 3/4,biały t-shirt oraz flanelową koszule w kratę. Burzę loczków na głowie przepasał czarną bandaną. Rosalie wyciągnęła dłoń w stronę loczkowatego,lecz ten wciągnął ją do ciasnego uścisku.
- Rosalie jestem.- powiedziała dziewczyna ledwo łapiąc oddech.Szczerze? Nie spodziewała się takiej reakcji ze strony Jc,sądziła że podejdzie do niej z większym dystansem.
- Justin Caylen,bardzo mi miło.- odrzekł chłopak wypuszczając Rosalie z uścisku. Znowu uśmiechnął się w ten niesamowity sposób. Wiele dziewczyn miałoby teraz mokro na miejscu Ros,lecz ona nie była z typu "fangirl". Lubiła i szanowała twórczość o2l ale bez przesady. Kiedy Connor przywitał się z rodzicami i zapoznał ich z Jc,bardzo mocno przytulił siostre. Nie widzieli się od 3 miesięcy.To jednak sporo czasu.
-Tęskniłem mała.- szepnął jej do ucha na co zachichotała i odepchnęła brata udając urażoną na słowo "mała". Nienawidziła kiedy tak się do niej zwracał. W kuchni panowała dosyć miła i rozluźniona atmosfera. Lada moment i powinni być w drodzę na lotnisko. Rosalie coraz bardziej obawiała się pożegnania z rodzicami. Chociaż wiedziała,że pragną jej szczęścia i ma ich "błogosławieństwo" jeśli chodzi o wyprowadzke. Connor wiedział czym jego siostra się denerwuje,ponieważ nie aż tak dawno sam przez to przechodził. Co chwilę posyłał jej dodające otuchy uśmiechy,przez co czuła się trochę lepiej.Chwilę potem Jc zaproponował że zaniesie rzeczy Rosalie do samochodu. Dziewczyna była mu za to bardzo wdzięczna.
- Na nas już pora.-rzekła smutno unosząc ręce w geście bezradności. Rodzice spojrzeli na siebie i lekko się uśmiechając mama Connora i Rosalie przemówiła:
- Taka jest kolej rzeczy córciu. Nie zatrzymamy Cię ale życzymy ci wiele sukcesów i żebyś się nie poddawała.- w oczach dziewczyny błyszczały łzy.Mocno utuliła rodzicielkę i ruszyła w stronę taty,który szeroko się uśmiechał patrząc na wzruszenie własnej córki. Życzył Rosalie tego samego co jego żona chwilę wcześniej. Rosalie z bratem udali się do auta,w którym czekał na nich Caylen. Pomachali na pożegnanie rodzicom,którzy stali na podjeździe i ruszyli w podróż na lotnisko.
Zgodnie z oczekiwaniami dziewczyny Jc okazał się być bardzo gadatliwy. Nie przeszkadzało jej to.Wręcz przeciwnie. Mogli się przynajmniej lepiej się poznać i pomógł zająć jej myśli czymś przyjemniejszym niż rozpamiętywaniem tego,co było kiedyś.Mieli jeszcze kwadrans drogi do lotniska a Rosalie widziała na twarzy Jc lekkie poirytowanie,kiedy to Connor siedzący za kierownicą wypożyczonego samochodu,włączył jakąś stacje gdzie puszczana była tylko muzyka disco.
- Kurwa Franta wyłącz to bo inaczej pożałujesz tego.- Loczkowaty stał się bardzo podenerwowany. Brunetka przez chwilę myślała że chłopak był śmiertelnie poważny dopóki Jc nie wybuchł śmiechem. Jeśli mam spędzać z tymi chłopakami dużo czasu to boję się o moje zdrowie psychiczne.-Zaśmiała się w myślach Rosalie. Dziewczyna nie mogła się doczekać kiedy pozna resztę o2l. Była wręcz wniebowzięta.
CZYTASZ
Stranger Things {Kian Lawley}
FanfictionCzy Rosalie wierzy w przeznaczenie?Miłość od pierwszego wejrzenia?Skądże. Wysoka 21-letnia brunetka mieszkająca ze swoim bratem w LA nie wierzyła w nic związanego z "miłością". Za każdym razem unika tematu o uczuciach,ponieważ kiedyś zraniono jej wł...