1. Druga wizyta w ciągu jednego dnia

361 57 30
                                    

 C H A N Y E O L

Wchodząc do mieszkania od strony garażu, słyszałem rozmowę kobiety przez telefon, oraz krzyki dziecka, a już po chwili, w korytarzu, pojawiła się sylwetka małej dziewczynki. Trzymała ona kredki i kolorowankę w dwóch rączkach. Uniosła głowę do góry, marszcząc brwi, jakby chciała sobie przypomnieć, kim jestem.

- Zylafa! – krzyknęła, rzucając wszystko na ziemię, aby zaraz podbiec i przytulić się do mojej nogi, od której była mniejsza. Cicho westchnąłem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Wiedziałem, że mała Yuri miała w nawyku nazywania kogoś inaczej, niż po imieniu, byłem już do tego przyzwyczajony.

Leniwie ruszyłem w stronę salonu, nie zdejmując nawet kurtki i butów, gdyż uznałem, że mogłem to zrobić później. Dziecko uczepiło się mojej kończyny, jakby podłoga była niczym lawa, która poparzy jej stópki. No fakt, tak zawsze ją jej rodzicielka nastrasza, kiedy ta nie chce iść się umyć. Te dzieciaki są naprawdę zabawne, kiedy wierzą w słowa dorosłych, ale no.

Jesteśmy ich mentorami.

Wchodząc do pokoju, mogłem zauważyć panujący tutaj chaos. Na stoliku, tuż przy kanapie, leżały kredki, kolorowanki, rozsypane chipsy, a także puste butelki po alkoholu. Zastanawiało mnie jedno, ile ja jeszcze wytrzymam z matką i „ojcem" małej dziewczynki. Prędzej ich stąd wyrzucę, niżeli zatrzymam.

Kiedy ponownie się rozejrzałem, dostrzegłem na komodzie, tuż pod telewizorem, otwartą jedną z szafek, gdzie zazwyczaj trzymałem różne wina, gdyż w barku, w kącie pokoju, nie starczało już miejsca. Zdziwił mnie ten fakt, ponieważ to jest zazwyczaj zamknięte na kluczyk, a on znajduje się w moim biurze. Tam nikt nie wchodzi. To jest jedyne miejsce, gdzie mogę odpocząć od wszystkiego. Pozostaje jeszcze mój pokój, jednakże tam wejdą bez pozwolenia, więc zero prywatności.

Ciekawe, jakby oni się czuli, gdybym im wszedł w środku stosunku.

Zaciskając dłonie w pięści, zaraz wcisnąłem je w kieszenie kurtki. Byłem zdenerwowany zachowaniem partnerki swojego przyrodniego brata. Nie rozumiałem takiego postępowania. Czy przez dziesięć minut nie można posprzątać? Chociaż trochę? To nikogo jeszcze nie zabiło.

- Irene. – warknąłem, przenosząc wzrok na dziewczynę, która leżała na kanapie, a jej głowa zwisała w dół, ku podłodze, i rozmawiała z kimś. Zapewne ze swoją znajomą. Jedną z wielu. Niestety, ale zostałem zignorowany przez kobietę, gdyż nawet na chwilę nie zaprzestała rozmowy. Swoim wzrokiem uciekała po całym pomieszczeniu, jakby czegoś szukała. Dopiero po kilku sekundach, wzrok jasnowłosej zatrzymał się na telewizorze, który był włączony.

Miałem zamiar podejść do niej, złapać za te jej jasne kudły i wyrzucić przez zamknięte okno.

Jednak moje zamiary legły w gruzach, kiedy po domu rozniósł się dźwięk trzaśnięcia drzwiami, co sygnalizowało, iż ktoś przyszedł. I nim się zorientowałem, Yuri była już w połowie drogi ku osobnikowi, który wszedł do budynku, a tam zaczęła piszczeć i krzyczeć.

- Sehun wrócił, ktoś chce autograf? – dało się usłyszeć z korytarza, a już po chwili, sylwetka wysokiego mężczyzny, pojawiła się w pokoju, który wyglądał gorzej niż burdel. Ten zaczął się rozglądać, trzymając swój mały skarb na rękach, choć mała Yuri wprawdzie nie była jego. Czarnowłosa przytulała się do Oha, najwyraźniej nie chcąc, aby ten postawił ją na podłodze. - Co tu się wydarzyło? – spytał w końcu, zagryzając dolną wargę, co nie umknęło mojej uwadze.

Otwórz buzię, mały łobuzie | Chanbaek {WOLNO PISANE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz