five

214 42 12
                                    

Tydzień minął mi bardzo szybko. Nadszedł piątek, co oznacza kolejny nudny wieczór w snobistycznym towarzystwie. Żyć nie umierać.

Ubieram szarą koszulę, jeansy i marynarkę. Wyciągam z wazonu uprzednio kupione kwiaty i kieruję się do drzwi. Zamykam mieszkanie. Do zaplanowanej kolacji zostało mi jeszcze sporo czasu, ale dom Minzy znajduje się dość daleko. Taksówka już na mnie czeka. Przecież przyszły członek rodziny Lee nie może jeździć zwykłą komunikacją miejską.

Gdy jestem już na odpowiedniej ulicy wysiadam z taksówki i płacę za taryfę. Minzy napisała mi kilka wskazówek jak dotrzeć do jej domu. Przemieszczam się więc według jej podpowiedzi. Po kilku chwilach stoję pod sporej wielkości domem. Nie, on jest ogromny. Nawet ślepy zauważyłby, że w tej rodzinie nie brakuje pieniędzy. Może jedynie gustu, ponieważ przepych uderza już od samego podwórka. Zbyt wiele.. wszystkiego. Rośliny, rzeźby, a nawet niewielka fontanna. Budynek jest oszklony, jednak szyby są matowe, więc nie widzę wnętrza. Przechodzę przez dróżkę wyłożoną kamieniami i pukam w wielkie dębowe drzwi. Widzę jak pozłacana klamka się rusza, a w progu staje pani Lee. Ma na sobie spódnicę sięgającą za kolano, białą koszulę z kołnierzykiem i marynarkę.
- Dzień dobry - kiwam głową i całuję wierzch jej dłoni.
- Dzień dobry, wejdź - wskazuje dłonią wnętrze domu.
Kiwam głową i wchodzę do środka. Widzę jak matka Minzy ubiera płaszcz, więc prawdopodobnie nie będzie jej dziś z nami na kolacji.
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę z wami zostać - mówi potwierdzając moje przypuszczenia. - Jestem umówiona na ważne spotkanie. Bawcie się dobrze! - macha mi na pożegnanie i wychodzi. Rozglądam się po korytarzu. Ściany mają ciemny kolor, wisi na nich sporo obrazów, a w kącie stoi kolejna rzeźba. Na podłodze leży czerwony dywan, który niezbyt pasuje do wystroju, ale może to ja się nie znam. Ściągam buty i wchodzę do salonu. Przy stole siedzi już Minzy, jedak widzę 3 nakrycia. Może pan Lee dziś z nami zje? Mimowolnie parskam cichym śmiechem widząc kiczowate figurki i kopie najsłynniejszych obrazów na ścianach. Sofa i fotele obite są skórą (pewnie prawdziwą), a całość dopełnia brylantowy żyrandol zwisający z sufitu.

Podchodzę do Minzy. Dziewczyna widząc mnie wstaje od stołu i podaje mi dłoń, którą całuję. Lustruję ją wzrokiem: ma na sobie białą sukienkę opinającą jej kształty, które swoją drogą nie są złe. Muszę przyznać, że na pierwszej kolacji nie zauważyłem, że jest tak piękna. Wargi Minzy mają dziś odcień śliwkowy, a jej dotychczas proste włosy zamieniły się w fale. Odgarnia jeden kosmyk z twarzy i mówi kilka słów o tym, jak bardzo miło jej, że przyszedłem, bla, bla, bla. Siadamy przy stole. Jest bogato zastawiony. Kilka przystawek widzę pierwszy raz na oczy.
- Twój ojciec zje dzisiaj z nami? - pytam patrząc na przygotowane miejsce, które do tej pory pozostało puste.
- Nie, nie ma go teraz w mieście. Wyjazd służbowy.
Kiwam głową.
- Mój brat dotrzyma nam towarzystwa - wzdycha. - To nie mój pomysł, ale mama uznała, że to dobra okazja, żeby was ze sobą zapoznać.
- W porządku - uśmiecham się do niej i nalewam nam trochę wina. Boże, czy wszystko tutaj jest droższe niż miesięczny czynsz za moje mieszkanie?
- Jak zwykle się spóźnia - Minzy kręci głową. Zaraz po tych słowach ktoś zaczyna schodzić po schodach. Po chwili zza rogu wychodzi nieco przygarbiony chłopak. Nie widzę jego twarzy, ponieważ jest pochylony nad jakąś kartką. Nawet idąc nie przestaje czegoś szkicować. Ma blond włosy, które przysłaniają jego twarz. Zajmuje miejsce przy stole i dopiero wtedy podnosi wzrok. Nasze oczy spotykają się na chwilę, a ja dostaję trzech zawałów. On chyba również mnie rozpoznaje, ponieważ przez kilka sekund wygląda na zbitego z tropu. Nie mam wątpliwości, że to ten chłopak, z którym kilka dni wcześniej spotkałem się na moim dachu. Siedzimy na przeciwko siebie, co jest bardzo krępujące w danej sytuacji. Nadal nie mogę się nadziwić jak dorosły mężczyzna może mieć tak delikatne rysy. Nagle wyraz jego twarzy ulega zmianie, wstępuje na nią zuchwały uśmieszek. Minzy odchrząkuję.
- To jest mój brat, Minhyuk - wskazuje dłonią na blondyna. - A to Jooheon, mój.. - waha się.
- Cześć - przerywam jej i uśmiecham się nerwowo.
- Cześć - chłopak lustruje mnie wzrokiem. Robię to samo i zauważam, że nie ma na sobie eleganckich ciuchów jak ja i jego siostra tylko zwykłą szarą koszulkę i czarne dresy. Widzę jak jego smukłe dłonie odwracają kartkę na drugą stronę, żeby nikt nie mógł zobaczyć co na niej widnieje. Spuszcza oczy i nakłada sobie na talerz jakąś sałatkę.
- Byłem ciekawy po co mama zamówiła tyle jedzenia, a tu proszę - unosi brwi.
Zakrywam usta dłonią, ponieważ widząc zakłopotaną minę Minzy mimowolnie się uśmiecham.
- Ładnie tu macie - rozglądam się. Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo.
- Naprawdę tak uważasz? - pyta blondynka.
- Nie - Minhyuk wcina mi się w odpowiedź. - Chyba tylko ślepemu by się tu podobało.
- Nieprawda.. - protestuję.
- Jooheon, wyglądasz mi na osobę błyskotliwą, czego szukasz w towarzystwie mojej siostry? - chłopak ignoruje moje słowa i zmienia temat.
Odchrząkuję. Kątem oka widzę jak Minzy wstaje od stołu. Zaciekawiony odwracam się w jej stronę.
- Nienawidzę cię - dziewczyna z każdym słowem podnosi głos - Mógłbyś się czasem zamknąć i przestać mi wszystko psuć? Mówiłam, że to zły pomysł.. - chyba chce dodać coś jeszcze, ale zaczyna płakać. Blondyn ma wyjątkowo obojętny wyraz twarzy. Minzy zaciska powieki, odwraca się gwałtownie i wychodzi.
Unoszę brwi i dopijam swoje wino.
- Niezręcznie.. - mówię cicho.
Minhyuk stuka widelcem o swój kieliszek. Nie wygląda na zbyt przejętego.
- Jak zwykle przesadza - wywraca oczami.
Mam ochotę zwrócić mu uwagę. Powiedzieć, że zachował się jak dupek i powinien ją przeprosić. Czuję też, że wypadałoby pójść i pocieszyć Minzy. Zamiast tego mówię tylko, że muszę już iść i ostatni raz rzucam mu szybkie spojrzenie. Przygląda mi się. Bez wyrazu. Nie mam pojęcia o czym myśli.
- Wiem jakie masz teraz o mnie zdanie - rzuca, gdy zaczynam iść w stronę holu.
- Nie sądzę - odkrzykuję.
- Przejdźmy się - chłopak wstaje od stołu. Nie odpowiadam. To nie tak, że chcę go zignorować, po prostu nie mam pojęcia co powiedzieć. Wiem, że powinienem odmówić, wyjść, a jutro przeprosić Minzy. Dlaczego więc kiwam głową i czekam aż się ubierze?
Czy kiedykolwiek postopię słusznie, a nie tak jak podpowiada mi moja idiotyczna natura? Nie sądzę.
Moje przemyślenia przerywa głos blondyna.
- Idziesz? - otwiera drzwi.
Kiwam głową.
- Dokąd pójdziemy? - pytam, gdy przekraczamy próg domu.
- Zobaczysz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 16, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Horoscope || JooHyukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz