Są w życiu takie momenty, w których boimy się otworzyć oczy. Podczas oglądania horroru, bycia na sporej wysokości, lub przed ważnym wystąpieniem. Czasem jednak jest zupełnie odwrotnie. Chcemy uchylić powieki za wszelką cenę. Ja czuję coś pomiędzy. Strach i ciekawość. W końcu może za mną stać seryjny morderca, który za kilka sekund zepchnie mnie z dachu. Nie mogę zginąć, Wonho nie oddał mi Call of Duty..
Odwracam się powoli, z zaciśniętymi powiekami. Muszę wyglądać komicznie, bo osoba stojąca blisko mnie wybucha śmiechem. Głośnym i melodyjnym. Otwieram oczy. Stojący przede mną chłopak ma delikatną urodę, a takiej cery mogłaby pozazdrościć niejedna dziewczyna. Jego ciemne oczy błyszczą w słońcu, a jasne włosy rozsypały mu się na czole. Odgarnia blond kosmyki i poważnieje.
- Nie sądziłem, że kiedyś kogokolwiek nastraszę. Podskoczyłeś jak oparzony.
Wlepiam w niego wzrok, wyglądam wręcz tępo.
- To mój dach.. - wyrywa mi się. Brzmię jak dziecko walczące o swoją łopatkę i może powinienem czuć się głupio, ale w tym momencie mnie to nie obchodzi.
Blondyn unosi brwi, jednak nic nie mówi i siada na zimnym betonie.
- Mogę się założyć, że byłem tu pierwszy. - Odzywa się po kilku sekundach nieprzyjemnej ciszy.
- Przychodzę tu od roku - mówię niepewnie.
Mogę przysiąc, że widzę jak się uśmiecha, mimo że siedzi plecami do mnie.
- Ja od pięciu lat, mieszkałem tu. - Ciężko mi cokolwiek wyczytać z jego tonu.
- Naprawdę? - waham się, ale tylko chwilę, a następnie zajmuję miejsce obok niego.
Kiwa głową.
- W takim razie dlaczego nigdy cię nie spotkałem? - mój głos brzmi nieco pretensjonalnie.
- Nie wiem , - wzrusza ramionami - przychodzę tu tylko w nocy.
- Nie wierzę ci.
- Nie musisz - jego obojętność zaczyna mnie irytować.
Wzdycham.
- Ja przychodzę rano.
- Nie wiesz ile tracisz. W nocy niebo wygląda stąd przepięknie, nie mówiąc już o mieście. Wszystkie światła, kontrasty.. Cudo. - wygląda jakby mówienie o tym wszystkim sprawiało mu ogromną przyjemność.
- Nie kręcą mnie takie.. widoczki - nie miałem zamiaru brzmieć tak prześmiewczo, jednak blondyn mógł poczuć się urażony.
Milknie i zerka na zegarek. Mogę się mylić, jednak myślę, że po prostu szuka wymówki, żeby już sobie pójść.
- Muszę lecieć. Cześć. - mówi. Bingo!
- Czekaj, nawet nie wiem jak masz na imię! - krzyczę, jednak on jest już przy drabince i schodzi w dół. Albo mnie nie słyszy, albo po prostu ignoruje.
Po kilku sekundach znika mi z oczu.
Kopciuszek pieprzony..
Tylko on nie zostawił ani pantofelka, ani nawet numeru.
Trudno, mogę o tym zapomnieć i nadal myśleć, że jestem tu sam, byle tylko nie wchodził mi w drogę.Następnego dnia obserwuję, jak Wonho dyskutuje z jakąś brunetką.
- Nie zapomniałem, przysięgam.. Po prostu no wiesz.. sprawy rodzinne - robi minę zbitego psa.
- Oh, rozumiem. Współczuję - klepie go w ramię. - Następnym razem się umówimy - posyła mu uśmiech i odchodzi do swoich koleżanek.
- Niedoczekanie - brunet dopowiada pod nosem i zajmuje miejsce obok mnie, przy stoliku na szkolnej stołówce.
- To ta dziewczyna, z którą wczoraj tak sms'owałeś? - pytam i wracam do grzebania łyżeczką w truskawkowym jogurcie.
- Co? Nie - kręci głową. - Byłem z nią umówiony, ale zaczęła snuć jakieś plany na przyszłość - ostatnie słowo wymawia z nieskrywaną odrazą.
- To straszne - parskam i sięgam po batona leżącego obok mnie.
- Masz zamiar to jeść? Wiesz ile będziesz ważyć, jeśli będziesz podjadał takie świństwa?
- Na pewno mniej niż twoje nadęte ego.
Ignoruje moją uwagę i udaje, że jest zajęty jedzeniem kanapki.
- A właśnie, apropos zawyżonego ego.. to ja musiałem wczoraj przepraszać tego biednego kelnera w twoim imieniu.
Wonho obdarza mnie obojętnym spojrzeniem.
- Będzie miał wielu nieprzyjemnych klientów, niech się chłopak przyzwyczaja.
Rezygnuję z kontynuowania tego tematu i rzucam coś o lekcji historii w chwili, gdy akurat dzwoni dzwonek.
Zakładam plecak i kieruję się w stronę klasy. Na historii siedzę z Kihyunem.
Wonho zawsze się dziwi jakim sposobem wytrzymuję z kimś tak wrednym, a ja wcale tak o nim nie uważam. Jest zawzięty i potrafi dążyć do celu, ale nie nazwałbym tego podłością. Czasem jest po prostu bardzo szczery.
- Cześć - szturcham go łokciem, gdy zajmujemy miejsce.
Kiwa do mnie głową i uśmiecha się przelotnie. Pani Wang zaczyna lekcję, jednak standardowo schodzi z tematu i zaczyna się rozprawiać o braku szacunku wśród młodzieży.
- Sranie w banie - mój kolega z ławki mówi pod nosem i przewraca oczami.
- Masz coś do dodania, Yoo? - pani Wang nigdy nie zwraca się do nas po imieniu.
- Temat respektu do starych ludzi chyba nie jest w podstawie programowej - odgryza się.
- Jeśli coś ci się nie podoba to możesz wyjść - mierzy go wzrokiem spod ciemnych oprawek okularów.
- Z chęcią, ale muszę zaliczyć historię, a z zasad savoir vivre'u raczej nie będą pytać na egzaminie.
Nauczycielka ignoruje jego uwagę, jednak przerywa swój monolog i sięga po podręcznik. Kihyun jedynie uśmiecha się tryumfanie i zaczyna czytać temat w książce.Siedzę na dachu i nawet nie potrafię ukryć zawodu. Nie przyszedł. Właściwie nie powinienem był oczekiwać, że tak się stanie, jednak skłamał bym, gdybym powiedział, że nie liczyłem na ponowne spotkanie.
Coś w tym chłopaku nie dawało mi spokoju od wczorajszego dnia. Nie wiem czy to jego oczy, linia szczęki, albo głos. Może to sposób w jaki się poruszał, lub dłonie, którymi bębnił o uda. Nie mam pojęcia. Biorę głęboki wdech i patrzę przed siebie. Słońce powoli zachodzi blado oświetlając budynki w oddali. Wyciągam telefon z kieszeni. Wybieram numer Wonho.
- Halo? - odbiera prawie od razu.
- Cześć.
- O co chodzi?
- O nic - wzruszam ramionami, mimo że mnie nie widzi. - Tak o dzwonię.
- Czyli nie ma ważniejszego powodu zawracania mi głowy w ten piękny czwartkowy wieczór?
Uśmiecham się.
- Chodźmy do naszej kawiarni.
Pauza.
- Dobrze, - odpowiada po chwili - ale ty stawiasz.
- W porządku. Do zobaczenia - rozłączam się.Wonho dokładnie rozgląda się po pomieszczeniu. Robi to od początku przyjścia, a gdy jakakolwiek nowa osoba wejdzie do środka wzdryga się. Wygląda to komicznie.
- O co chodzi? - upijam łyk kawy.
- Co? O nic - odpowiada szybko. Za szybko.
Unoszę brew i patrzę na niego z politowaniem.
- No dobra.. Nie chcę spotkać tego kelnera. Byłoby.. głupio.
- Głupie jest twoje zachowanie, wystarczyłoby gdybyś go przeprosił.
- No właśnie w tym problem..
Przewracam oczami.
- Naprawdę myślę, że powinieneś go przeprosić. I właśnie masz do tego okazję - kiwam głową na chłopaka, który wychodzi zza lady i idzie w kierunku jakiegoś stolika.
- Zrobiłeś to celowo - Wonho morduje mnie wzrokiem.
Nie odpowiadam, gdybym zaprzeczył i tak by nie uwierzył.
- Dobra, pójdę tam - mówi to tak, jakby robił mi łaskę. Jednak za dobrze go znam, żeby nie wiedzieć, że się stresuje. Wstaje z krzesła i idzie w kierunku kelnera, który teraz przeciera ściereczką blat pustego stolika. Nie zwracam na nich uwagi. Kolejny raz skupiam się na fotografiach wiszących na ścianach.
Ta naprawdę wygląda jak widok z mojego budynku, przysięgam.
![](https://img.wattpad.com/cover/84708571-288-k787954.jpg)
CZYTASZ
Horoscope || JooHyuk
FanficJooheon przypadkiem poznaje tajemniczego chłopaka, ten jednak ucieka bez jakiejkolwiek informacji o sobie. Ich drogi spotykają się ponownie, gdy Lee najmniej się tego spodziewa. Główny wątek: Lee Jooheon x Lee Minhuyk Pobocznie: Shin Hoseok x Chae...