Rozdział IV

104 14 2
                                    

Philips przeglądał nagranie z satelity, które dostarczył mu jeden z żołnierzy, po raz setny, wzrok uważnie skupiając na domniemanej formie życia. Jego twarz nie przejawiała choćby krzty emocji. Oparł się o krzesło obrotowe, na którym siedział, myśląc gorączkowo czy to co właśnie widzi na ekranie, czego szukał tyle lat, jest właśnie Xenomorphem. W końcu na Plutonie nie było żadnych żywych organizmów. Jednakże owy karzeł był niczym Trójkąt Bermudzki na Ziemi. Każda jedna ekspedycja na nim kończyła się zaginięciem całej załogi tam wysłanej. Nikt nie wiedział dlaczego, co jest tego przyczyną. Niektórzy sądzili, że to przez erupcje wulkanów, inni posądzali o to swego rodzaju czarną dziurę. Westchnąwszy cicho, Philips ściągnął z nosa okulary, przecierając lekko oczy palcami. Od ciągłego patrzenia w monitor komputera zaczęły szczypać i łzawić. 

-Mamy powiększony obraz. - głos Martiza przerwał panującą w laboratorium ciszę. Doktor podniósł się z impetem z krzesła, na którym siedział. Mebel z głuchym brzdękiem wylądował na ziemi. Philips odbiegł szybko do młodszego mężczyzny odbierając od niego zdjęcia. Zaczął intensywnie je przeglądać. Po niedługiej chwili skupienie ustąpiło miejsca malującej się na jego twarzy euforii. Nie mógł uwierzyć w to co widzi, miał ochotę wręcz skakać z radości. Swój uradowany wzrok podniósł na Martiza i uśmiechnął się szeroko. Asystent doktora już wiedział co to oznacza. Wykrzywił usta w delikatnym uśmiechu i skinął lekko głową, sam był bardzo zadowolony z odkrycia. To było to.... Naprawdę to było to...

Kalio poderwał się z ziemi wymachując ogonem na wszystkie strony, sycząc przy tym i wysuwając drugą szczękę na znak, iż w każdej chwili może zaatakować. To jednak nie zraziło dwóch żołnierzy celujących do niego bronią paraliżującą o niezwykłej wręcz mocy, potrafiącej wręcz zabić nie tylko człowieka. Starał się uciec z pola rażenia, jednak jego cela była zdecydowanie za mała by zrobić jakikolwiek unik. Między żołnierzami stanął Philips. W założonych za plecami rękach trzymał coś, co pospolicie nazywano kagańcem. W nikłym świetle lampy fosforowej zawieszonej nad włazem Kalio bez problemu mógł dojrzeć na twarzy naukowca szatańską ekscytację. Jej woń unosiła się wręcz w powietrzu. "Jajogłowy" podszedł do swojego dzieła, zmuszając EV-420 by oparł się plecami o ścianę znajdującą się tuż za nim. Wiedział, że to niebezpieczne, że Kalio będąc przypartym do muru może w każdej chwili zaatakować, jednym ruchem odrywając mu połowę czaszki. W tym momencie jednak mało go to obchodziło, wiedział że jeżeli eksperyment chociażby się poruszy, zostanie sparaliżowany. Nachylił się tuż nad jego uchem, palcem odsuwając ciemne włosy je zakrywające. Jego głos był zuchwały, pełen pewności siebie. 

-W końcu masz okazję, by wykazać się dawną lojalnością Majorze Kalio....

~~~~

Witam moje ludki kochane :)

Tak jak obiecałam rozdział jest w niedzielę. Co prawda jest późno, ale ważne że jest ;) Mam nadzieję, że się spodoba. Tak więc zapraszam ( jak zwykle xD ) do komentowania i oceniania :)

Pozdrawiam i życzę miłej nocy oraz poniedziałku :D

~ End ☺

Obcy - nowa generacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz