Rozdział II

123 14 2
                                    

Wydał z siebie pisk, a może nawet krzyk bólu. Rozchodzący się po jego ciele prąd skutecznie paraliżował nerwy, uniemożliwiając przy tym jakikolwiek ruch. Padł na ziemię, zwijając się do pozycji embrionalnej, oplatając kolana rękoma, zwijając ogon wokół ciała. Parsknął cicho, a jego szeroko otworzone oczy spoczęły na doktorze Philips'ie. Mężczyzna przyglądał się stworzeniu bez cienia emocji na twarzy. Dokładnie obserwował każde drgnięcie swojego eksperymentu. Twarz praktycznie niczym nie różniła się od ludzkiej, oczywiście poza kącikami ust które to były wydłużone - by umożliwić otwarcie ich i wysunięcie wewnętrznej szczęki zastępującej język. Ramiona i klatka piersiowa też nie odbiegały niczym od ludzkich. Różnice były widoczne dopiero przy łokciach, których skóra nie była już beżowa, a popielata, wpadająca w czerń. Dłonie były nieco większe od ludzkich, a wydłużone kościste palce przypominały bardziej szpony. Patrząc niżej można było wyróżnić idealnie wyrzeźbiony tors, wyraźną linię bioder, lecz od miednicy ciało znowu pokrywała popielata skóra. Nogi w kolanach zginały się w drugą stronę, a stopy wyposażone w cztery palce z przodu i jeden z tyłu - dla lepszej stabilizacji - były karykaturalnie wygięte. Kość ogonowa - wydłużona, zmieniona w kościsty ogon, na końcu którego był monstrualnych rozmiarów kolec - również pokryta szarą skórą.

Na twarzy Philips'a wymalował się iście psychopatyczny uśmiech. Podobało mu się to, co widzi, był dumny ze swojego dzieła. EV-420 był idealny, bynajmniej dla niego. Żołnierz towarzyszący dwóm naukowcom pomógł podnieść się z ziemi Martiz'owi, który ledwo łapał oddech po tym, jak Kalio próbował udusić go ogonem. Rozmasowywał właśnie szyję, gdy poczuł na swoim ramieniu lekkie klepnięcie. Spojrzał na swojego przełożonego i skinął lekko głową, dając mu znak iż wszystko z nim w porządku.

Kalio rozprostował wolno kończyny, podnosząc się z ziemi. Był sam w swojej celi, gdyż ci... Ludzie... Niedawno ją opuścili. Buzowały w nim różne emocje. Złość, strach, smutek, tęsknota. To wszystko wręcz rozrywało mu czaszkę, jednakowoż nie miał zamiaru dać się obezwładnić wszechogarniającemu bólowi. Chwiejnym krokiem zaczołgał się w najciemniejszy róg pomieszczenia, ukrywając się w nim starannie. Rozchylił usta, nienaturalnie szeroko, spomiędzy których wysunęła się druga uzbrojona w ostre zęby szczęka. Struga lepkiej, maziowatej śliny spłynęła po jego brodzie, bezszelestnie skapując na ziemię. Poruszył głową na boki, powolnie, nieśpiesznie, wydając z siebie cichy odgłos przypominający warkot połączony z bulgotem. Wraz ze śliną spomiędzy warg Kalio wydobył się obłoczek dymu, pary. Złote oczy eksperymentu spoczęły na włazie celi, ich spojrzenie przepełnione było nienawiścią. 

-Już niedługo... Niedługo moja... Królowo...

~~~~

!!!!!!!!!!!! WAŻNE !!!!!!!!!!!!

Zauważyłam, że rozdział nie dodał się cały, niestety nigdzie nie miałam zapisanego oryginału, więc musiałam ponownie dopisać końcówkę ( która uległa zmianie ).. Jednak mam nadzieję, że to nie wpłynie w żaden sposób na opinię osób, które już przeczytały rozdział :) W takim razie zachęcam do komentowania, wyrażania swojego zdania na temat mojego opowiadania i ewentualnego głosowania :).

Pozdrawiam serdecznie :)

~ End ☺

Obcy - nowa generacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz