Wiedziałem, wiedziałem, że coś w końcu musi pójść nie tak. No bo jakże inaczej?! Robota doradcy przecież nie może być za łatwa. I pomyśleć, że narzekałem na jego ojca. Tamten tylko od czasu do czasu zostawiał mi na głowie swoje rozwydrzone bachory, co jestem pewny, nigdy nie powinno należeć do obowiązków osoby na moim stanowisku. Gdy już myślałem, że gorzej być nie może jego rozwydrzone bachory doszły do władzy i teraz jestem tu. Rada stoi oniemiała, ja zresztą też, a Markus wygląda jakby zaraz miał zemdleć. Nie no super... Johnowi to już całkiem się obwody przegrzały. Na kompletnym luzie podszedł sobie do ściany, wyjął z kieszeni kredę zaczął bazgrać. I to ma być reprezentacja międzygalaktycznej potęgi?!
-Brać ich!
-To zamach!
-Straże, straże!-Szanowna rada się obudziła. Poproszę o nagrodę za refleks dla tych panów. No i rozpoczęło się zamieszanie. Straż się dobijała, ale niestety drzwi zamarzły. Członkowie rady darli się jak opętani, a przed Johnem otworzył się portal. O proszę, jednak białogłowy ma wszystkie klepki na miejscu. Nigdy bym nie powiedział, że to akurat on będzie tym gościem z zimną krwią. Zwłaszcza po tym jak zarywał do Elizabeth. Kto normalny podrywałby laskę, która w chwili gniewu może nasłać na ciebie armię robotów? No cóż, o gustach się nie rozmawia. Moje myśli w jednej chwili powróciły do obecnego problemu gdy Markus zemdlał prosto w ramiona wściekłej Ruby. Dziewczyna zachwiała się pod jego ciężarem kląc tak szpetnie, że nie jeden człowiek poczułby jak mu uszy więdną. Następne wydarzenia potoczyły się tak szybko, że nie do końca się orientowałem co się dzieje. Gdy Markus wraz z królową Atlantów mieli upaść na ziemie dwa JASTRZĘBIE złapały ich i otwierając swoje klatki piersiowe wciągnęły ich do środka. Dobra teraz rozumiem czemu Ela stworzyła ich tak dużych. Ta malutka smarkula zawsze była genialna. Uśmiechnąłem się nad własnym wspomnieniem pierwszego wynalazku tego dzieciaka. Stworzyła maszynkę, która automatycznie zaplata warkocze i swój prototyp podarowała mi na urodziny. Miała wtedy tylko sześć lat, a już była tak kochaną i mądrą osóbką. Mój uśmiech zszedł z twarzy gdy straże wywarzyły drzwi sali konferencyjnej. Jastrzębie wraz z zawartością wyleciały pionowo w górę przez szklany dach. Szklany dach, do sty tysięcy ogarów! Co za debil zaprogramował tak te durne, żelazne puszki?! A jakże kochana Elizabeth! Oczywiste jest także to, że najpierw ratuje się jakąś obcą królową a nie własnego zastępcę. Ja tu zginę. Jak nic tu zginę. Szukałem wzrokiem jakiejkolwiek drogi ucieczki. Zauważyłem zamykający się portal Johna i z resztkami tlenu w płucach wskoczyłem do Podziemia.
***
Patrzyłam przerażona na swój senny majak, który łudząco przypominał mnie samą w lustrze.
-Musisz chronić brata.-Powtarzała niezmiennie za każdym razem gdy tylko zmrużyłam oczy. Cała dygotałam z myślą co może grozić Markusowi, że moja matka kolejny raz każe mi go chronić. Z bezradności zaniosłam się płaczem powoli osuwając się na kolana.
-Ale przed czym mamo?-Załkałam patrząc w twarz swojej rodzicielki. Nie mogłam znieść myśli, że cokolwiek mogłoby się stać mojej rodzinie. Nie po raz kolejny. Wydarzenia z trzeciej galaktycznej wojny zapadły mi w pamięć. Nadal nie mogę wyzbyć się z pamięci widoku moich umierających rodziców. Miałam zaledwie dwanaście lat gdy odeszli. Shannon ich nawet nie poznała. Pamiętam jak byłam przerażona, gdy tuliłam do siebie swoją malutką siostrzyczkę, a mój brat próbował odpalić statek. Tego dnia Markus stał się dla mnie idolem. Gdyby nie ten, wtedy piętnastoletni chłopiec, wszyscy byśmy zginęli.
-Musisz chronić brata.-Powtórzyła jeszcze raz, a ja zatrząsałam się z przerażenia. Obraz mojej matki zaczął się rozmywać.
-Nie odchodź!-Darłam się na całe gardło.-Powiedz mi wreszcie przed czym mam go chronić!-Niestety to nie zatrzymało mojej rodzicielki. Gdy już miałam się poddać całkowitej rozpaczy przeraźliwy huk wyrwał mnie ze szponów Ikelosa. Jak oparzona zerwałam się ze swojego łoża ciągle powtarzając sobie, że to tylko zły sen. Mój zimny umysł to wiedział, ale serce ciągle powtarzało mi coś innego. Trzeźwiejąc z sennego otępienia wybiegłam przed pałac, do źródła dźwięku. Matko Wiosno, proszę powiedz mi, że to tylko dalsza część mojego koszmaru. Przed moimi oczami stali dwaj zdezelowani JASTRZĘBIE, którzy dosłownie wypluli ze swojego wnętrza dwie postacie. Ucieszyłam się jak dzika widząc Markusa w jednym kawałku. Gdy już miałam zamknąć brata w ciepłym uścisku zobaczyłam drugą postać, która sprężystym krokiem do niego podeszła serwując mu siarczysty policzek.
-Co ty sobie wyobrażasz przebrzydły glurbaku! To porwanie!-Darła się Ruby, a ja szukałam wzrokiem Ghroma, który potrafiłby załagodzić sytuację.
-To nie moja wina...-Wychrypiał ledwo słyszalnym głosem, co zwróciło całą moją uwagę na niego. Wyglądał na ledwo żywego. Jego zazwyczaj błyszczące inteligencją oczy straciły swój blask, miał ogromne cienie pod oczami a jego skóra wydawała się być tak blada, że aż przezroczysta.
-A niby kogo?!-Pacnęła go palcem w klatkę piersiową, a ten się aż zachwiał od jej wątpliwej siły.
-Ja nic...-Zaczął się znowu tłumaczyć, ale przerwałam mu pytaniem.
-Czy mógłby ktoś mi wyjaśnić jakim cudem zamiast rosłego faceta na tą planetę wróciła filigranowa królowa Atlantów?-Powiedziałam spokojnym głosem, lecz to nie zmieniło faktu, że Markus jeszcze bardziej zbladł i osunął się na ziemię.
***
Cała trzęsłam się siedząc przy łóżku Markusa. W jednej chwili się na niego wydzieram, a w następnej najupiorniejsza pielęgniarka, jaką w życiu widziałam, podłącza go do skomplikowanej aparatury. Mimowolnie moje serce zabiło mocniej w obawie o tego upartego władcę. Zbeształam się w myślach za moje irracjonalne uczucie nadal trzymając dłoń Markusa. W pewnym momencie do pokoju wbiegła Elizabeth z jakimś pergaminem w dłoni. Jej twarz była jeszcze bledsza od twarzy tego trupa z Sub Terry.
-Ruby...-Odezwała się wreszcie po dobrej minucie.-Twoja planeta wypowiedziała nam wojne.
CZYTASZ
Gorący jak lód
FantasyMarkus jest królem małej planety, która powoli zdobywa panowanie nad całym wszechświatem. Jest zdolny zrobić wszystko dla władzy, ale co się stanie, gdy na jego drodze pojawi się kobieta z takimi samymi ambicjami? Jest to druga część książki ,,Być...