Co ja robię ze swoim życiem? Pomyślałam biorąc łyk wina z pięknego kryształowego kieliszka z herbem Technikali. Wszystko się wali, a ja w najlepsze siedzę sobie w siedzibie osoby, przez którą wszystko się wali. Westchnęłam, co na chwilę przerwało niezręczną ciszę między mną a Markusem. Od INCYDENTU w skrzydle medycznym nie potrafimy spojrzeć sobie w oczy. Nie mam zielonego pojęcie co ten glurbak sobie wyobrażał. Ale oczywiście według szanownego króla to maja wina, bo ponoć jeszcze leki przeciwbólowe nadal zaćmiewały mu zdrowy osąd, i że to niby ja przyssałam się do niczego nieświadomego nieszczęśnika... Dobre żarty. Spojrzałam w kierunku pokrzywdzonego. Siedział ze wzrokiem wbitym w talerz po drugiej stronie stołu powoli przeżuwając kolejny kęs swojego posiłku. Oficjalnie ten wieczór jest najbardziej niezręcznym wieczorem w moim życiu. Miałam nadzieją, że chociaż Elizabeth swoją beznadziejną osobą rozładuje atmosferę, ale księżniczka nie raczyła ruszyć dupy na kolację...
-Czy chciałaby pani jeszcze wina?-Spytał mnie niezwykle urodziwy kelner spoglądając na mój pusty kieliszek. Tak kochany, od ciebie chciałaby nie tylko wina. Zmierzyłam go wzrokiem. Śliczny, ale coś w nim zdecydowanie było nie tak...
-Tak, popro...-Zaczęłam mówić ale przerwał mi radosny pisk dochodzący od wejścia do jadalni.
-KANAREK! Jak ja za tobą tęskniłam!-Dziewczyna rzuciła się w ramiona mojego przystojnego kelnera.-Widzę Ruby, że poznałaś już moją jedyną miłość.-Wybełkotała.
-A ja to co?!-Krzyknął pijany trupek, którego poznałam dzień wcześniej.-Już mnie nie kochasz?-Spytał teatralnie chwytając się za serce.
-Wiesz, może jesteś przystojny, ale nigdy nie będziesz tak idealny jak KANAREK.-Księżniczka ucałowała w policzek kelnera cięgle będąc na jego rękach.-Pamiętaj Ruby, jeżeli chcesz mieć idealnego faceta to sama musisz go sobie stworzyć. Prawda KANARKU?
-Łamiesz mi serce. Kupa złomu zamiast mnie?-Czekaj, mój śliczny kelner to robot? A Elizabeth wacha się między panseksualizmem a nekrofilią... Moje jakże bystre rozważania przerwał otwierający się portal. Co do Matki Wiosny... Niemal spadłam z krzesła gdy zobaczyłam króla Amadeusza wyczołgującego się z przejścia.
-Pomocy...-Wychrypiał kaszląc krwią na marmurową posadzkę. Wszyscy zamarliśmy w przerażeniu patrząc na władcę Terrari. Jedynie Elizabeth zeszła z ramion robota, podeszła chwiejnym krokiem do Johna i kładąc mu rękę na ramieniu powiedziała:
-John, nie piję więcej z tobą podejrzanych trunków.
***Trzy godziny wcześniej. Zamek Amadeusza.***
Wygrałem życie. Zdecydowanie wygrałem życie. Terraria i Atlantyda się nawzajem wyniszczą, więc moja galaktyczna dominacja jest pewna i na dodatek dzielę zwoje szczęście z moją cudowną żoną. Matko Wiosno, co za kobieta. Kiedyś rękami i nogami broniłem się przed małżeństwem z nią. Wszystko zostało zaaranżowane jak oboje mieliśmy po pięć lat. Ówczesny król i jednocześnie mój ojciec przehandlował mnie za wpływy na LosDiablos. Miałem wyjść za tamtejszą księżniczkę Berenikę i już na zawsze stać się tylko figurą mieszkającą z dala od swojej rodzimej planety. Nienawidziłem ojczyma i królewny. Gdy miałem osiemnaście lat, związanego i zakneblowanego pociągnięto mnie do ołtarza, gdzie zostałem połączony węzłem małżeńskim. Byłem tak unieruchomiony, że nawet nie byłem w stanie zobaczyć kobiety, z którą się żenię. Miesiąc miodowy zapowiadał się ciekawie... Wywieziono mnie na bezludną wysepkę na zadupiu (żadnego życia w promieniu stu kilometrów). Była tam tylko willa przy plaży, a zapasy mieli nam przywozić nieregularnie żebyśmy nie zaplanowali ucieczki. Żołnierze mojego ojca zostawili mnie nadal związanego na łóżku w jedynej sypialni w budynku. Szarpałem się jak opętany próbując pozbyć się knebla i nagle do pomieszczenia wrzucono najpiękniejszą kobietę jak w życiu widziałem. Biła i szarpała się z żandarmem, który wpychał ją do pomieszczenia. Jej zgrabne dłonie wykręcały ręce strażnika, a niemiłosiernie długa noga z gracją ugięła się w kolanie, mocno uderzając mężczyznę w splot słoneczny. Gdy żołnierz upadł okręciła mu szyję swoim rudym warkoczem, a jej piękne stalowoniebieskie oczy w skupieniu patrzyły jak kona. Już wtedy wiedziałem, że moje serce należy do niej. Nagle jej spojrzenie powędrowało w moim kierunku. Zagapiła się na mnie, poczułem się żałośnie. Piękna amazonka walczy z rosłym mężczyzną, a ja jak ostatni frajer leże związany na łóżku. Już chciałem odwrócić od niej wzrok, gdy zobaczyłem drugiego żołnierza za jej plecami. Próbowałem krzyczeć, ale knebel skutecznie mi to uniemożliwiał. Mężczyzna zamachnął się i mocnym uderzeniem obezwładnił moją śliczną amazonkę. Wyciągając swojego kumpla z pokoju na zawsze ulotnił się z wyspy. Poczułem jak wstępują we mnie nowe siły. Jakoś oswobodziłem się z więzów i resztkami sił doszedłem do nieprzytomnej piękności. Miała rozciętą wargę z której powoli sączyła się krew. Jakim trzeba być potworem żeby uszkodzić te śliczne usteczka? Ułożyłem ją w łóżku i opatrzyłem rany. Jeszcze wtedy nie powiedziałbym, że razem obalimy stare rządy i wspólnie będziemy władać Terrarią. Uśmiechnąłem się znad talerza do małżonki. Wraz z Adamem- moim wujem i doradcą, siedliśmy właśnie do kolacji. Wziąłem pierwszy kęs potrawy przygotowanej przez nadwornego kucharza. Poczułem delikatne pieczenie w przełyku.
-Pamiętasz, drogi Amadeuszu, swoją drogę do władzy?-Zapytał mój wuj z chytrym uśmiechem na twarzy. Pieczenie w gardle się nasiliło. Oczywiście, że pamiętam. W pierwszą rocznice ślubu, wraz z Bereniką otruliśmy władców obojga planet. On chyba nie...
-Widzisz, mi też marzy się władza.-Zacząłem kasłać krwią, na co Adam roześmiał się w głos wychodząc z komnaty. Spojrzałem na moją żonę. Była jeszcze w gorszym stanie jak ja. Muszę ją uratować. Ona musi przeżyć. Ostatkiem sił udało mi się otworzyć portal. Czasami geny po najwyższej kapłance Matki Wiosny się przydają. Mam nadzieję, że uratują moją śliczną amazonkę...
***
Drogi pamiętniku, tu Raszel. Odkąd królowa jest w ciąży John decyduje, kto jakie dusze transportuje w zaświaty. Ten degenerat stworzył jedną rozpiskę, ze względu na podział polityczny i każe nam się tego trzymać, tylko że mnie w niej nie uwzględnił... Zawsze byłam najbardziej sumienną pracownicą, a teraz jestem bezrobotna i nikt tego nie zauważył... Czy ja w ogóle jestem potrzebna?
CZYTASZ
Gorący jak lód
FantasyMarkus jest królem małej planety, która powoli zdobywa panowanie nad całym wszechświatem. Jest zdolny zrobić wszystko dla władzy, ale co się stanie, gdy na jego drodze pojawi się kobieta z takimi samymi ambicjami? Jest to druga część książki ,,Być...