3

2 0 0
                                    

Wbiegłam do mieszkania z płaczem. Mama już o wszystkim wiedziała. Podczas tego jak z Charlim bawiliśmy się na podwórku, odwiedziła nas jego rodzicielka.
Przytuliłam się do mamy najmocniej, jak tylko mogłam. Płakałam, a ona tłumaczyła mi, że będzie przyjeżdżał co jakiś czas. Nie pocieszało mnie to. Chciałam, żeby ciągle był przy mnie.
Był moim kochanym przyjacielem.

Wstałam wcześnie rano, aby zdążyć pożegnać się z Charlim. Podeszłam do okna i zobaczyłam jego babcię pakującą coś do samochodu. Razem z mamą wyszłam przed blok. Stała już tam jego mama, babcia i mój Charlie. Podbiegłam do niego objęłam mocno ściskając.
-nigdzie nie jedziesz! Nie puszczę cię!
Zaniosłam się w płacz. Nie mogłam przestać. Nie chciałam go stracić.
-ja też nie chcę odjeżdżać, ale muszę -mówił z chrypką
-będziesz do mnie dzwonił?
-oczywiście! Ty też możesz dzwonić kiedy tylko zechcesz!
Mój kochany Charlie.
Jego babcia podeszła do nas i powiedziała mu, żeby wsiadł do samochodu. Mama już na niego czekała.

Nigdy nie przepadałam za jego babcią, potrafiła być bardzo oschła. Mamę natomiast miał wyrozumiałą i miłą. Była dzielną kobietą, tata Charliego zostawił ją jak tylko zaszła w ciążę. Przeszła dość dużo i dawała radę. Podziwiałam ją.

Chłopiec przytulił mnie, następnie pobiegł do samochodu. Machał mi do samego końca, aż auto zniknęło za zakrętem.
Żegnaj Charlie.

Przez kilka następnych dni nie wychodziłam na dwór. Nie miałam humoru do zabawy ani niczego innego. Cały czas siedziałam w czterech ścianach. Pare razy rozmawiałam z Charlim przez telefon. Miał przyjeżdżać co tydzień. Później już nie dzwoniłam, wiedziałam, że na pewno znalazł nowych przyjaciół. Nie chciałam się narzucać.

Kilometry (nie)istnieją Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz