4

2 0 0
                                    

Charlie przyjachał na weekend, następnie znowu wrócił do Londynu. Mieliśmy dla siebie całe dwa dni. Pomimo upału bawiliśmy się w piratów i inne zabawy. Wreszcie było jak dawniej, niby na chwilę, ale zawsze coś. Czułam, że go kocham. Tak. Siedmioletnie dziecko kochało. Może bardziej odczuwało pustkę w sercu po prawdziwym przyjacielu.

Mijały lata, powiedzmy, że przyzwyczaiłam się do nowej sytuacji. Raz przyjeżdżał, raz nie. Co ważne, kontakt się nie urwał. Ale też nie poprawił. Nadchodziły kolejne wakacje, moje 12 tego życia. Charlie miał zostać u babci na cały miesiąc, a nawet dłużej. Moje uczucie do niego zamiast wygasnąć, wzmocniło się. Chciałam mu to wyznać, gdy tylko przyjedzie.

24 czerwca, ostatni dzień szkoły, pierwszy dzień wakacji. Odebrałam świadectwo następnie tradycyjnie wraz z klasą poszłam na pizzę. Zeszło nam co najmniej dwie godziny. Kompletnie zapomniałam o Charlim. Spojrzałam na zegarek i opuściłam pizzerię w pośpiechu idąc w stronę domu.
Weszłam, rzuciłam wszystko na łóżko. Otworzyłam szafę, musiałam zdjąć niewygodne, galowe ubranie. Wreszcie poczułam wakacje, zakładając krótkie spodenki i bluzkę. Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Pobiegłam, aby otworzyć. Moim oczom ukazał się Charlie.

Kilometry (nie)istnieją Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz